Rozdział 17: Now you know

416 33 0
                                    

  Apis od szczenięcia ukazywał swoją zazdrość o wszystko i wszystkich. Nawet Adria padła ofiarą złośliwości i fuknięć wilkołaka. Severy i jego siostra sądzili, że gdy dorośnie to mu przejdzie, ale tak nie stało się. Obecnie miał inny obiekt, który denerwował go samym swoim istnieniem. Każdego dnia był zmuszony do patrzenia, jak umacnia się swoistego rodzaju przyjaźń między Severym, a Laurentym.

  Teraz też tak było, jednak nie ukrywał się, choć zwykle to robił. Leżał w wilczej formie w cieniu drzewa i patrzył, jak Laurenty walczy z kępą chwastów. Zaparł się nogami, mocno chwytając za rośliny. Oblizał usta, po czym z całej siły pociągnął za garść łodyg, które zerwały się tuż przy korzeniach. Chłopak upadł na trawę, jęcząc z bólu. Z cichym westchnieniem wypuścił powietrze. Leżał przez chwilę, zanim zebrał się w sobie, żeby usiąść.

  – Nie umiesz korzystać z grabek? – spytał Severy, który wyszedł z domu. W ręku trzymał szklankę wody, mającą delikatny odcień różu.

  – Umiem, ale ktoś mi je zabrał – mruknął, sugestywnie zerkając w stronę Apisa. Wilk przechylił głowę na bok, udając, że to nie jego sprawka.

  – Apis, oddaj – powiedział miękko, odwracając się do wilkołaka. Ten nie zamierzał go słuchać. Złapał narzędzie w pysk. Zaczął z nim biegać po całym ogródku i szarpał jak jakąś zabawką.

  Severy tylko patrzył na jego zachowanie, po czym ciężko westchnął. Przeniósł wzrok na Laurentego, który zdążył wstać i powrócić do przerwanego zajęcia.

  – Zrób sobie przerwę. – Chwycił chłopaka za ramię, na co ten lekko się wzdrygnął.

  Laurenty skinął głową i wziął szklankę z wodą, którą wręczył mu Severy. Usiedli na schodkach. Siedzieli tak w ciszy, dopóki nie wrócił Apis. Wcisnął się między nich, upuszczając grabki (nie)chcący na stopę Laurentego. Blondyn złapał się za nią, powstrzymując krzyk bólu.

  – Nie bądź zazdrosny, Apis – rzekł Severy, spoglądając na wilka kątem oka. Ten przemienił się w człowieka i dopiero wtedy zabrał głos.

  – Nie jestem zazdrosny – fuknął i gdyby mógł, to z całą pewnością by tupnął nogą.

  – Doprawdy? – spytał retorycznie. Apis nie potrafił ukryć swoich uczuć. Na jego twarzy wykwitł wstydliwy rumieniec. Znów przemienił się w wilka i zabrał grabki, żeby zataczać z nimi kolejne okrążenia po ogrodzie. – Wybacz za niego. Od szczeniaka jest taki.

  – Znacie się od dziecka? – zapytał, unosząc wzrok na wampira. Potem upił łyk wody.

  – Nie. – Pokręcił przecząco głową. – Powiedzmy, że go wychowałem.

  – Wychowałeś? – powtórzył z lekkim niedowierzaniem. W odpowiedzi otrzymał kiwnięcie głową.

  – Miał z osiem lat, jak śmiertelnicy wybili jego sforę. Nie wiem, jakim cudem przeżył, ale gdy go znalazłem, był na skraju wyczerpania – powiedział, a w jego głowie zaczęły pojawiać się obrazy z tamtego dnia.

  Miał ochotę płakać, kiedy przypomniał sobie, jak walczył o jego życie. Głodny, spragniony i brudny wilkołak niemal konający w jego ramionach był przerażającym widokiem. Nigdy by sobie nie wybaczyły, gdyby pozwolił mu umrzeć. Gdzieś tam w głębi duszy był altruistą z prawdziwego zdarzenia.

  – Ludzie nie zrobiliby czegoś takiego – powiedział stanowczo Laurenty.

  – Jesteś tego pewny? – Posłał mu sugestywne spojrzenie. Chłopak pochylił głowę do dołu, spoglądając na różowawą wodę.

Artificial Vampire |Boys Love|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz