Rozdział 23: You should be scared

341 30 0
                                    

  Pragnienie uderzyło szybciej niż przypuszczał, ponieważ nastąpiło to następnego dnia. Od samego rana Severy czuł się bardzo pobudzony, a jego zmysły szalały. Nie potrafił myśleć o niczym innym niż o krwi Laurentego. Z tego powodu zamknął się w swojej sypialni i nie zamierzał wyściubić z niej nosa, dopóki nie poczuje się lepiej. Chociaż wątpił, że ten stan samoistnie ulegnie zmianie.

  W tym samym czasie Laurenty siedział na sofie w salonie i zastanawiał się, co mógł zrobić w tej sytuacji. Mógł tylko się domyślać, jak w tej chwili czuł się Severy. Chciałby mu ulżyć i miał nawet pewien pomysł. Musiał tylko upewnić się, że mógł to zrobić bez przeszkód.

  Wstał z kanapy i wolnym krokiem ruszył w stronę pokoju Adrii. Zapukał do drzwi, a gdy otrzymał pozwolenie, wszedł do środka. Adria siedziała na łóżku po turecku i czytała książkę, jednak przerwała to, żeby spojrzeć na nowo przybyłego gościa. Uśmiechnęła się do niego, po czym poklepała miejsce na łóżku. Laurenty niepewnie usiadł na jego skraju.

  – W czym mogę ci pomóc? – spytała, zamykając powieść, a następnie odkładając ją na szafkę nocną. Przysunęła się bliżej chłopaka, patrząc na niego wyczekująco.

  – Czy mogę dać Severemu moją krew? – zapytał, a Adria zmarszczyła brwi. – Ale w taki sposób, żeby nie musiał mnie gryźć – doprecyzował.

  – W sumie to byś mógł – powiedziała po chwili namysłu. Laurentemu od razu zaświeciły się oczy z ekscytacji, a policzki nabrały kolorów. – Cieszę się, że chcesz mu pomóc.

  – To nic takiego. W taki sposób mogę się odwdzięczyć za to wszystko. – Lekko się uśmiechnął.

  Wstał z łóżka i ruszył do wyjścia. Uprzednio podziękował Adrii za pomoc. Zanim zamknął za sobą drzwi, dobiegły go słowa dziewczyny:

  – Tylko go nie zrań. – Słowa były tak ciche, że ledwo je słyszał. Laurenty zamarł w miejscu i spojrzał na zamknięte już drzwi. Mrugnął kilkukrotnie, zastanawiając się, co to mogło oznaczać. Domyśliła się? Ta myśl chyba najbardziej go przerażała.

  Pokręcił głową i poszedł do kuchni. Z szafki wyciągnął miskę, a z szuflady nóż. Ręką wyciągnął nad miskę. Stał bez ruchu z ostrzem przyłożonym do nadgarstka. Bał się wykonać cięcie, więc tak stał i patrzył na swoje drżące ręce.

  – Lepiej zrób to igłą – powiedziała Adria, która nagle znalazła się za nim. Nóż wypadł mu z ręki i z hukiem upadł na podłogę. – Nie chciałam cię przestraszyć, wybacz.

  Dziewczyna podeszła do niego, po czym podniosła ostrze z podłogi, a następnie odstawiła je na blat kuchenny. Ruchem ręki wskazała, żeby Laurenty usiadł na krześle przy wyspie kuchennej, co też zrobił bez żadnego zastanowienia. Przyglądał się Adrii, która na chwilę wyszła, żeby wrócić z czymś na wzór apteczki.

  Podwinęła rękaw bluzki Laurentego. Zacisnęła specjalny pasek nad jego łokciem, każąc mu zaciskać pięść i ją puszczać. W tym samym czasie przygotowała szklankę i igłę do pobierania krwi.

  – Często to robisz? – spytał. Adria wyglądała na profesjonalistkę. Była pewna tego, co robiła, a nawet założyła rękawiczki.

  – Praktycznie codziennie. Jestem praktykantką w szpitalu, gdzie to jest jeden z moich obowiązków – wyjaśniła.

  – Nie wiedziałem, że wampiry potrzebują lekarzy – powiedział, a ton jego głosu wskazywał na zaskoczenie.

  – Czasami tak bywa. – Wzruszyła ramionami. – Może nie chorujemy tak często, jak śmiertelnicy, ale to się zdarza. W rzeczywistości wiele się nie różnymi od siebie.

  – Zauważyłem – westchnął. Za każdym razem był zdziwiony, gdy widział ile łączy ludzi z wampirami. Chyba nigdy nie przestanie to go zaskakiwać.

  – Zaciśnij teraz pięść i nie puszczaj – poinstruowała go.

  Laurenty zrobił tak, jak prosiła. Adria palcem zaczęła dotykać jego skórę, szukając żyły. Przestała, żeby spryskać to miejsce płynem, po czym znów zaczęła szukać żyły. W końcu ją odnalazła i wbiła w nią igłę. Laurenty syknął z nieprzyjemnego bólu.

  – Tyle powinno starczyć – powiedziała, przelewając krew do szklanki. – Możesz rozluźnić rękę.

  – Co miałaś wtedy na myśli? – zapytał, patrząc jak niewielka ranka się goi. Adria spojrzała na niego kątem oka, ciężko wzdychając.

  – To, powiedziałam. Nie chcę, żeby cierpiał, więc go nie zrań. – Laurenty patrzył na nią z przerażeniem. Domyśliła się. Ona naprawdę go przejrzała.

  – Nie powiesz mu? – spytał z błaganiem w głosie.

  – Nie zamierzam – zapewniła go. – Nie będę się w to wtrącać.

  Laurenty podziękował jej kolejny raz tego dnia. Zszedł z krzesła i chwycił za szklankę. Ruszył do pokoju Severego, zostawiając Adrię z małym bałaganem. Stanął przed drzwiami sypialni. Przełknął ślinę. Zapukał w drewnianą powierzchnię, jednak odpowiedziała mu głucha cisza. Ponowił ten gest, lecz tym razem też nic się nie stało.

  Zacisnął palce na klamce, którą następnie nacisnął. Drzwi o dziwo puściły bez przeszkód. Do tej pory sądził, że Severy zamknął się na klucz. Niepewnie zajrzał do środka, a potem wszedł do sypialni, zamykając za sobą drzwi. W pokoju panował półmrok, przez który ledwo co widział.

  – Severy? – zapytał w ciemność, gdy jakiś cień poruszył się w głębi pomieszczenia. Zmrużył oczy, żeby lepiej się temu przyjrzeć, lecz nie poprawiło to jego widoczności.

  – Wyjdź stąd – wychrypiał słabym głosem. Laurenty zapalił światło. Spojrzał na Severego, który siedział na fotelu i pustym wzrokiem wpatrywał się przed siebie.

  – Mam coś dla ciebie – powiedział, podchodząc krok bliżej. Severy spojrzał na niego, a jego oczy zaświeciły się. Wzrok wampira skupił się na trzymanej przez chłopaka szklance.

  – Wyjdź stąd – powtórzył, ignorując go. Z trudem oderwał wzrok od naczynia i tego cudownie słodkiego zapachu. W myślach się zaśmiał, że w pewien sposób rolę się odwróciły.

  – Nie – rzekł stanowczo. Stanął przed Severym, wciskając szklankę w jego ręce. Wampir spojrzał na niego zdezorientowany. – Nie wyjdę, dopóki nie napijesz się. To moja krew. Ona ci ulży.

  "Wiem, że to twoja krew" – pomyślał, spuszczając wzrok na naczynie.

  – Powinieneś być przerażony – szepnął. Woń była bardzo przytłaczająca. – W każdej chwili mogę się rzucić na ciebie i zrobić ci krzywdę. Nie przeraża cię to?

  – Nie. – Laurenty pokręcił głową. – Ufam ci i wiem, że nie zrobisz mi krzywdy. A teraz się napij, proszę.

  Severy tylko uśmiechnął się. Wypił wszystko dość łapczywie, jakby nie posilał się z miesiąc. To nie było dużo, lecz poczuł się odrobinę lepiej. Kwestią czasu było, aż przejdzie mu całkowicie. Albo i nie. Nie był tego pewny, gdyż pierwszy raz był pod wpływem czegoś takiego.

  – Dziękuję – powiedział w końcu, ścierając kroplę krwi kciukiem, który chwilę potem wylądował w jego ustach. Zerknął kątem oka na Laurentego. Nie spodziewał się po nim czegoś takiego.

  – Nie ma za co. – Uśmiechnął się, a wampir odwzajemnił ten gest, poszerzając swój własny uśmiech. Wstał z fotela i przeczesał włosy Laurentego. Serce chłopaka zabiło tak mocno, że mogło wyskoczyć z jego piersi.

  Wampir ponownie opadł na siedzisko, a Laurenty uciekł z jego pokoju z różowymi policzkami. Severy patrzył przez krótki moment patrzył na pustą szklankę. Odetchnął głęboko, odchylając głowę do tyłu. W pewnym sensie Laurenty uratował go od szaleństwa. Był mu wdzięczny i jednocześnie przerażony faktem, że tak się dla niego poświęcił.

/Piosenka z mediów: "Control" – Halsey/

Artificial Vampire |Boys Love|Where stories live. Discover now