II.6.

218 35 15
                                    

– Och, Ellie, przepraszam... Nie chciałem być grubiański. – Chester szybko zorientował się, że przesadził. Na swoją obronę miał fakt, że nie miewał zbyt wielu kontaktów z dziewczynami z wyższych sfer, choć sam z takiej pochodził i wykorzystywał to zwykle na swoją korzyść. Był przyzwyczajony do tego, że kobiety pozwalają mu na większą poufałość. Z drugiej strony, inne nie były dla niego żadnym wyzwaniem. Ona była. Wymykała się. Zdawało się, że jego urok nie do końca na nią działał albo tak dobrze to ukrywała. W każdym wypadku młody Cardwell postawił sobie za cel przeskoczenie tego muru, który oddzielał go od prawdziwej Eleanor, uroczej młodej kobiety z inteligencją i poczuciem humoru, potrafiącej bronić własnego zdania, nawet niepopularnego.

– Nie gniewam się, panie Cardwell – odpowiedziała mu nadal w tym samym tonie, co wcześniej.

– Ależ gniewasz się, panno Bethell – sparodiował trochę jej ton, ale przecież on też został tak wychowany i potrafił się zachować w każdej sytuacji.

Ellie w końcu się uśmiechnęła.

– W porządku. Trochę tak – przyznała.

– Odwiozę cię teraz do domu.

– Uprzejmie proszę.

Wrócili do samochodu Chestera, który odwiózł Eleanor do Hale. Nie rozmawiali po drodze. Chester postanowił dać jej trochę czasu na ochłonięcie. Zatrzymał się dopiero przed jej domem i zaraz obiegł samochód dookoła, żeby otworzyć jej drzwi.

– Jest pan niezwykle uprzejmy, panie Cardwell – odezwała się w końcu Ellie.

Chester wyczuł jednak w jej głosie odrobinę radości i wróciła mu nadzieja.

– Niestety, bywam również nieuprzejmy i grubiański, za co jeszcze raz stokrotnie przepraszam. – Skłonił się przed nią z galanterią, po czym podał jej rękę i pomógł wysiąść z auta.

– Gładko naprawia pan swoje przewiny. – Ellie uśmiechnęła się w końcu.

– Zależy mi na tym, żeby pozostawić po sobie tylko dobre wrażenia – odparł, ciągle trzymając ją za rękę, którą zaraz podniósł sobie do ust i pocałował. – Obiecałem, że następnym razem nie zapytam, ale... – zawahał się na chwilę – czy mogę cię pocałować na pożegnanie, Eleanor?

– Tylko w policzek, jeśli można. Jestem pewna, że moja matka, siostra, jak i zapewne służba, wyglądają właśnie przez okna – zachichotała Ellie.

– W porządku. – Chester pochylił się nad nią i pocałował ją w policzek z lewej strony, bo akurat tak była obrócona w stronę domu. Nie omieszkał jednak przy tym szepnąć jej do ucha: – Dziękuję ci za przyjemnie spędzony czas, Ellie. Nie mogę się już doczekać piątku. Bo nasze spotkanie jest aktualne, tak? – Odsunął się i spojrzał jej kontrolnie w oczy.

– Oczywiście, jesteśmy umówieni.

– A mogę dostać twój numer telefonu, żebym nie musiał dzwonić na domowy?

– Dam ci go w piątek, Chesterze.

– W takim razie do zobaczenia w piątek, Ellie.

– Do zobaczenia.

Eleanor odwróciła się w kierunku furtki i poszła do domu. Cardwell poczekał, aż zniknie za drzwiami i dopiero odjechał.

W środku prawie rzuciła się na nią Camilla.

– I co? I co?! Opowiadaj!

– A co ma być?

– Widziałam buziaka.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz