VIII.8.

158 31 15
                                    

Po chwili oboje wyszli z zaplecza do biura Jacka.

– Mogę zrobić dla ciebie coś jeszcze, skarbie? – spytał, patrząc na nią z czułością.

– To ja się zastanawiam, jak mogłabym pomóc tobie.

– Nie trzeba mi pomagać. Wystarczy, że jesteś. Cieszę się, że znalazłaś dla mnie czas. – Spojrzał na nią znowu i się uśmiechnął.

– Kiedy się znów zobaczymy? – spytała Eleanor, rumieniąc się od jego spojrzenia. Kojarzyło jej się jednoznacznie.

– To już zależy od ciebie, skarbie. Mój grafik mniej więcej znasz. Otwieram warsztat o dziewiątej, w południe mamy godzinę przerwy, zamykamy się o osiemnastej. Chyba że jest więcej pracy, ale wtedy zostaję sam albo z Jeremym. W soboty pracuję do południa.

– To dużo.

– Taki urok własnego biznesu.

– Zjemy razem kolację w tym tygodniu?

– Jasne. Kiedy tylko masz ochotę.

– Zadzwonię. W czwartek zaczynam pracę...

– Wiem. Ale to dla ciebie chyba nic nowego?

– Nowe stanowisko. Już nie jestem na kursie. Teraz będę praktykowała pod okiem najlepszego solicitora w Manchesterze.

– W takim razie czekam na twój telefon.

– A ja na twój. Dziś wieczorem. – Puściła do niego oko. Rozpromienił się od razu.

– Szykuj się, pierwsza wymiękniesz.

– Ja? Ani myślę! – rzuciła mu wyzwanie.

Zaśmiał się, ale musiał przyznać, że jej zadziorność cholernie go kręciła.

– Idź już lepiej, Ellie, bo ani ty stąd zaraz nie wyjdziesz, ani ja nie ukryję przed pracownikami, co robiliśmy – poradził jej.

Musiała mu przyznać rację.

Jack odprowadził ją do auta i pożegnał gorącym pocałunkiem.

– Czekam wieczorem.

– Ja też.

Eleanor odjechała w kierunku domu, a Jack z ciężkim westchnieniem wrócił do pracy.

Tego wieczoru rzeczywiście urządzili sobie drugi seks przez telefon, jeszcze bardziej ekscytujący niż pierwszy. Oboje doszli do wniosku, że muszą znaleźć jakiś sposób, żeby spotykać się w prywatnym miejscu w mieście, bo długo tak nie pociągną.

*

Wrzesień 2022

Eleanor zaczęła pracę na nowym stanowisku oficjalnie pierwszego września. Tego dnia była tak podekscytowana, że nie wyobrażała sobie, że nie zobaczy się z Jackiem choćby przelotnie. W końcu wymyśliła, co zrobią. Zadzwoniła do niego w porze lunchu:

– Hej, przystojniaku. Zjemy dziś razem kolację? – spytała.

– Chętnie, Ellie, ale nie zamknę warsztatu przed szóstą.

– Nie musisz. Wpadłam na lepszy pomysł.

– Jaki?

– Wezmę jedzenie na wynos i przyjadę do ciebie po pracy. Tylko musisz się pozbyć pracowników o szóstej.

– Mówisz i masz, moja księżniczko – zażartował Jack. – Już się nie mogę doczekać.

– Ani ja.

Ellie się rozłączyła, ale jeszcze przez chwilę miała na twarzy szeroki uśmiech.

– Z kim rozmawiałaś? – zaczepiła ją Lacey.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz