IV.4.

168 37 24
                                    

Powiedzieć, że Chester spełnił swoje obietnice, to jak nic nie powiedzieć. Do kolacji podał czerwone włoskie wino, a kiedy Ellie poczuła się wystarczająco swobodnie, zabrał ją pod prysznic, gdzie najpierw dokładnie umył całe jej ciało, doprowadzając tym do wrzenia, a potem równie dokładnie powycierał z wody, co tylko spotęgowało frustrację kobiety.

– Ches – syknęła, kiedy osuszał ręcznikiem jej pachwiny – znęcasz się.

– Ja tylko podziwiam twoje boskie kształty – odparł spokojnie – ale masz rację, niedługo nam obojgu odbije z frustracji. Chodź. – Pociągnął ją za rękę do swojej sypialni. – Teraz decyzja należy do ciebie. Mam być delikatny czy niekoniecznie?

– A są inne opcje?

– Zawsze.

– W takim razie zrób to, co ostatnio.

– To znaczy?

– Chcę być tyłem do ciebie.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł.

– Czemu?

– Widok twojej pupy pozbawia mnie racjonalnego oglądu rzeczywistości – zaśmiał się, a potem ścisnął jej pośladki. Oba naraz. I zaczął je delikatni masować, zbliżając się kciukami w strategiczne miejsce.

– W takim razie patrz mi w oczy, kiedy będziesz we mnie – zażyczyła sobie.

Chester położył ją na łóżku na plecach, sięgnął do szafki po prezerwatywę, a kiedy ją założył, wszedł w nią powoli, patrząc w oczy.

– Czy tak dobrze, panno Bethell?

– Dobrze, panie Cardwell.

Po pierwszym orgazmie Ellie, Chester zrobił to, czego chciała wcześniej. Obrócił ją na brzuch, uniósł biodra i wszedł w nią od tyłu. Aż zajęczała za zachwytu.

– Mówiłem, że twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – sapnął, rżnąc ją mocniej, aż oboje połączyli się we wspólnej rozkoszy. – I mówiłem, że twój tyłek został stworzony na moją zgubę – dodał już ciszej, gładząc jej krągłe pośladki, kiedy odpoczywali po wyczerpującej aktywności. – A jednak coś spędza mi sen z powiek.

– Co takiego? – zdziwiła się.

– Myślałaś już może o jakimś pewniejszym zabezpieczeniu? – spytał, a Ellie trochę się spięła, bo uważała, że to dość intymna sprawa.

– Nie – przyznała zawstydzona.

– Nie poganiam cię, ale jeśli mamy się spotykać... i ze sobą sypiać, przydałoby się coś wygodniejszego. Marzę o tym, żeby cię poczuć w naturze – kusił.

– Porozmawiam o tym z moim lekarzem po powrocie z wakacji – obiecała.

– Dziękuję, skarbie. – Nachylił się i pocałował ją w policzek, po ciągle leżał za jej plecami.

– Nie ma sprawy. Masz rację, to ważne. Nie planuję dzieci w ciągu najbliższych kilku lat – przyznała, myśląc o czekających ją latach nauki zawodu.

– Ale kiedyś będziesz chciała je mieć? – dopytał.

– Pewnie tak.

– Bo wiesz... ród Cardwellów liczy na mnie... i na ciebie.

– Myślę, że ród Bethell także – zaśmiała się.

– Weź mnie nie stresuj. – Szczypnął ją delikatnie w pośladek aż pisnęła.

– Czym cię stresuję?

– Tym, że będę musiał spojrzeć w oczy twojemu ojcu i przyznać mu, że zamierzam się z tobą ożenić i mieć dzieci. Od razu się domyśli, jakie bezeceństwa chodzą mi po głowie, jak patrzę na jego córeczkę.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz