Rozdział 4

987 90 75
                                    


Tydzień później gorliwie wypełniłam wszystkie swoje obowiązki w pracy. Przygotowałam zamówienia czytelnicze, które zostały złożone internetowo, odłożyłam zwrócone wczoraj egzemplarze, a nawet przygotowałam wystawkę nowości. Cały dzień lało, więc nie zajrzał do mnie pies z kulawą nogą. Pół godziny przed końcem pracy nudziłam się okropnie.

Chwyciłam pierwszą z brzegu książkę i otworzyłam ją na losowej stronie, uwielbiałam to robić. To jak zaglądanie cichaczem do prezentu pod choinką. Na co dzień niby trzymałam się wyrobionych nawyków, ale to było moje małe szaleństwo. Czytanie książek wyrywkowo.

Zagłębiłam się w tekście, wyobrażając sobie w rolach głównych siebie i najprzystojniejszego mężczyznę, jakiego ostatniego poznałam. Padło na pana konserwatora, czyli Cadena.

„Sunął dłonią po wnętrzu jej uda, aż do mokrej kobiecości. Zahaczył palcem o pulsującą łechtaczkę, wydając z siebie pomruk. Jasmina rozłożyła nogi szerzej, przyciągając Trevora za włosy bliżej swojej kobiecości. Nie bała się pokazywać czego oczekuje. Taka już była. I to go w niej podniecało. Ich relacja zupełnie inna od schematycznych. To ona była jego seksowną szefową, a on pracownikiem biura.

Złapał ją za pierś, miętoląc przez śnieżnobiałą koszulę twarde sutki.

– Czekam... – warknęła, ledwo trzymając się na wodzy. Musnął ustami w odpowiedzi, a ona westchnęła, zaciskając na jego włosach palce. – Mocniej – dodała błagalnym tonem.

Trevor nie chciał dłużej czekać. Zaczął pracować językiem z oddaniem, klamra paska wydała brzdęk. Rozpiął rozporek i pomasował krocze.

Podniósł się, patrząc na swoją szefową wyzywająco. Taka zimna, niedostępna, ocierająca się o mobbing wobec pracowników, teraz czekała z rozłożonymi nogami i prośbą w oczach.

– Chcesz mnie? To się też postaraj – warknął, jakby nie dawał jej wyboru.

Błysnęła w niej przez moment zawziętość. Pewnie zastanawiała się, czy wywalić go za drzwi. Do niedawna był całkowicie posłuszny, teraz pozwalał sobie na coraz więcej. Zsunęła się jednak na brzeg niewielkiej sofy i przejechała językiem po całej długości... "

– Chyba przeszkadzam?

Podskoczyłam na krześle, szybko odkładając książkę, jakby ktoś przyłapał mnie na czymś niedozwolonym. Spojrzałam na mężczyznę, który dziś miał sobie czarny obcisły sweterek, lekko skropiony deszczem.
– Ten rumieniec świadczy o tym, że książka chyba ciekawa? – Uśmiechnął się uroczo Caden.

Zamrugałam, próbując poskładać się w całość. Dobrze, że nie umiał czytać w myślach, bo dowiedziałby się, że to on był głównym bohaterem w erotycznym wyobrażeniu i głównym powodem wilgoci na bieliźnie.
– Pan chciałby coś wypożyczyć? – wydobyłam z siebie z ledwością, starając się z całych sił, żeby mój głos był pewny.

– Tak. Tę książkę. – Wskazał na pozycję odłożoną przed chwilą.

– Jest już zamówiona. Przykro mi.

– Szkoda. – Skrzywił się w grymasie niezadowolenia. – Miałem nadzieję, że zrobię notatki.

– Notatki? – Uniosłam brew w zdziwieniu.

– Chciałbym być powodem tych rumieńców. – Uwodził niskim głosem, opierając się o wysoki blat łokciami.

– Aha. – Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedząc, co mu na to odpowiedzieć.

Natchnienie (zakończona)Where stories live. Discover now