Rozdział 11

605 77 58
                                    


W poniedziałek, szykując się do pracy, zastanawiałam się, czy spotkam się w windzie z Parkerem i miałam nadzieję, że nie. W tym momencie jakoś dziwnie byłoby po prostu powiedzieć: „Dzień dobry" i się uśmiechać grzecznościowo. On pewnie nie miał z tym problemu, ja jak zawsze wszystko analizowałam i niepotrzebnie się przejmowałam. W głowie już układałam różne możliwości naszego przypadkowego spotkania. Mógł mnie olać, mógł rzucić krótkie „cześć" i mnie ominąć lub zagadać, jak do dobrej sąsiadki, z którą spędził noc przy winie i świecach, śmiejąc się głośno. Musiałam być przygotowana na każdy z tych scenariuszy.

Nie spotkałam Parkera. Teraz rozumiałam dlaczego. Pracował w domu, więc wychodził z niego wtedy, kiedy musiał. Chociaż było to odrobinę dziwne, bo kiedy się tu wprowadził spotykaliśmy się na klatce bardzo często.

Wzruszając ramionami, weszłam do windy. Nie miałam jakoś siły na rozmyślania o sąsiedzie. Powinnam się zająć dwoma innymi mężczyznami. Mattem, który znów pytał, czy chciałabym się spotkać, żeby oddał mi rzeczy i Cadenem, bo zastanawiałam się, dlaczego nadal nie poprosił o mój numer telefonu, skoro sam dał mi swój.

Wtedy mnie olśniło, a winda się otworzyła: Czekał na mój krok.

Parker, wino i wspólne oglądanie burzy trochę unormowało moją psychikę, ale miało swój minus, bo odsunęło od zatapiania się w Cadenie. On był moim lekarstwem. Mogłam oddać się przy nim w objęcia innego świata. Z sąsiadem to nie było możliwe. Nie wiadomo przez ile lat musiałabym później spotykać go na klatce, w windzie, pod blokiem. Miałam wystarczająco skomplikowane życie, żeby sobie jeszcze niezobowiązujący romans z sąsiadem dokładać do tego.

Wsiadłam do samochodu i najpierw odpisałam Mattowi, że niepotrzebnie na mnie naciska. Celowo nie odpowiedziałam na jego pytanie dotyczące moich rzeczy, bo miałam już własny plan. Następnie napisałam do Cadena. Zwykłe: „Dzień dobry". Ciekawa byłam, co na to odpisze. Domyśli, że to ja, czy będzie musiał pogłówkować, która to kobieta do niego wypisuje?

Usłyszałam dźwięk telefonu w torebce. Skupiałam się na prowadzeniu samochodu, ale w głowie stawiałam zakłady, który mi odpisał. Matt czy Caden? Dojechałam na miejsce i od razu sięgnęłam po komórkę z nadzieją, że to ten drugi.

Nie pomyliłam się.

Caden:
Dzień dobry, Chloe. Miłego dnia.

A więc pomyślał o mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo to mogło oznaczać, że obecnie nie flirtuje z nikim innym.

Ze szczęściem rozpierającym się w żyłach, wyszłam z samochodu. W końcu wszystko zaczynało wracać do normy.

I oby tak zostało.

Wyszłam z pracy, wsiadłam do samochodu i jak zawsze, zaczęłam przeglądać telefon. Matt oczywiście udawał, że nic nie szkodzi, że da mi jeszcze czas, ale wciąż nie rozumiał, że ja nie potrzebuję czasu. Ja już poszłam naprzód. Odpisałam mu, że dziękuję za zrozumienie, nie chcąc sobie psuć nastroju ponownym tłumaczeniem mu, że między nami koniec.

W dobrym humorze, w głowie nucąc piosenkę, zamknęłam auto i poszłam w stronę klatki. W brzuchu trochę mi burczało, więc cieszyłam się, że obiad miałam prawie gotowy. Wystarczyło ugotować ryż, bo warzywa zostały mi z wczoraj.

Wyciągnęłam klucz i właśnie chciałam go włożyć do zamka, gdy drzwi klatki się otworzyły. Parker spojrzał mi prosto w oczy, a Baster zamerdał ogonem, wąchając moje kolano.

– Cześć. – Uśmiechnął się sąsiad.

– Cześć. – Odwzajemniłam uśmiech, odsuwając się o krok, żeby mogli przejść.

Natchnienie (zakończona)Where stories live. Discover now