Rozdział 3

4.8K 147 30
                                    

Katrina

Następnego dnia  obudziłam się po jedenastej. Nie miałam ochoty na ruszanie się z pozycji w której aktualnie się znajdowałam więc postanowiłam poleżeć. Leżałam tak może z około 20 minut gdy postanowiłam się ruszyć. Brunetka nadal spała, a przy tym wyglądała tak słodko, że mam ochotę zrobić jej zdjęcie po czym wstawić do google tak aby jak ktoś wpisywał słodkie zwierzątka ona pojawiała się jako pierwsza. Wstałam i nie chętnie poszłam się ogarniać. Postawiłam na za różowy top, za dużą,beżową bluzę siostry i czarne dresowe spodnie. Gotowa zeszłam na dół w celu spożycia śniadania.  Na dole od razu ujrzałam Jacka gadającego z Diego. Już miałam im pomachać by mnie zauważyli, gdy nagle czyjaś ręka ciągnie mnie do jakiegoś mało odwiedzanego zaułka. Dopiero po chwili jestem pewna, że to chłopak w wieku około 14-15 lat. Nagle przyciska mnie do ściany. Był dosyć wysoki, jak na moje 1,61m to olbrzym. Miał niebiesko- brązowe oczy , trochę piegów  na policzkach i białe włosy. Dosłownie, one nie były jasny blond to był biały. Mierzył moje ciało wzrokiem po czym drugą ręką powędrował na moje biodro na co momentalnie się spięłam.

-Nie spinaj się tak, lala - szepnął mi do ucha całują moja szyję. Zaczęłam szybciej oddychać, nie dla tego, że mnie to podniecało tylko dla tego, że zachowywał się jak mój ojciec. Po chwili zaczęłam się szarpać. A on tylko zamruczał - jesteś taka ostra, lubię takie. - skomentował na co starałam kopnąć go w krocze. - widzę, że śpieszy ci się aby go dotknąć. Zaraz go dotkniesz i poczujesz w sobie, cierpliwości laleczko. - nadal szeptał a ja postanowiłam zrobić coś mądrego,

-POMOCY!!!!! - krzyknęłam z całej siły jaką miałam co nie było proste bo przez jego dotyk czułam gulę w gardle.

-Ciiii... oszczędź sobie krzyków, jeszcze ci się przydadzą - mówiąc to przykrył swoją ogromną dłoń do moich ust. Pomału tracę nadzieję na ratunek i chcę odpuścić gdy nagle jego ciało odsuwa się od mojego w szybkim tępię . Dopiero po chwili jestem wstanie zrozumieć co się dzieje. Max popchną tego chłopaka na podłogę, Jack mnie przytula i pyta czy wszystko okej, a Diego okłada pięściami tego skurwysyna.

-Ej wszystko okej? - w końcu docierają do mnie słowa chłopaka obejmującego mnie.

-T...tak - odpowiadam nadal będąc w szoku.

-Chłopaki zajmijcie się nim, a ja zaprowadzę ją do jej pokoju. - zarządził i zaczął mnie prowadzić w stronę mojego pokoju.

Jack

Prowadzę blond włosom do jej sypialni. Jest w ciężkim szoku, ale nie dziwię się jej. Gdy docieramy pukam do drzwi a gdy słyszę zaproszenie wchodzę do środka. Zauważam Inez siedzącą  na sowim łóżku z książką w ręku. Jak tylko zauważa mnie i Katrine lekko blednie.

-Co się stało? - pyta przejęta przytulając blondynkę. 

-Ja...mój ojciec... - odpowiada przerażona Kat. Jedyne czego nie rozumiem to czemu wspomniała o swoim ojcu. Spojrzałem pytająco na brunetkę a ona posyła mi przepraszające spojrzenie.

-Mogę powiedzieć mu, Diego i Maxowi? - pyta dziewczynę a ona kiwa głową. -ponieważ iż to jest delikatny temat powiem tylko tobie, a ty powiesz reszcie, jasne? I pamiętaj tylko im, nikomu więcej. - pogroziła mi palcem a ja skinąłem głową.

Może znam Kat krótko ale traktuje ją jak młodszą siostrę i reszta chłopaków ma tak samo, z resztą Inez będziemy traktować tak samo. Brunetka zakazała zostać Katrinie na swoim łóżku po czym wyszła ze mną na korytarz.

-Serio to jest tak poważne, że musimy wyjść na korytarz i nie możemy mówić przy niej?- pytam.

-Po pierwsze ja wiem, że ona idzie zapalić na balkon ale może nas usłyszeć a w tedy trauma i te sprawy.- odpowiada rozglądając się po korytarzu.

-Ona pali? - zapytałem, ciekawe czego jeszcze o niej nie wiem. Ona cały czas zadziwia mnie coraz bardziej.

-Tak, ale to nie jest nałog. Pali gdy ma zły dzień. Ale dobra teraz nie o tym. Jej ojciec ją gwałcił przez rok.- wyszeptała a mnie zamurowało. Jak kurwa gwałcił? - Dziwie się, że dała ci się przytulić. Przed Lukiem tylko ja i Maja mogłyśmy to robić, a jak dała po takim czymś ci się dotknąć to masz szczęście. - to powiedziała trochę głośniej ale nadal cicho. - a tera obiecaj, że nie powiesz tego nikomu oprócz Diego i Maxa.

-Ja... ja obiecuję - zawahałem się ale nie dlatego,że nie chciałem obiecaj ale dla tego iż teraz ja przeżywałem szok. Jak można tak krzywdzić własne dziecko? - zajmij się nią a ja wracam do chłopaków zobaczyć jak sobie radzą. Powiem tylko im, odwiedzimy was dziś albo spotkamy się później. - powiedziałem i pożegnałem się z Inez. Ona wróciła do pokoju a ja poszedłem do kolegów. Nie byli już w tym samym miejscu więc założyłem,że są w pokoju i nie myliłem się. Jeśli się nie mylę to dziewczyny mają pokoje dwójkami a chłopacy czwórkami. Nie wiem czemu tak. Tym razem się nie myliłem. Diego stał oparty o ścianę, a Max siedział na łóżku.

-Co z nią? - zapytał mnie rudowłosy. Westchnąłem i usiadłem na moim łożu.

-Sprawa jest następująca. Ale nie możemy nikomu o tym powiedzieć, jasne? - powiedziałem trochę groźnie ale przynajmniej zrozumieli. Skinęli głowami a ja zapatrzałem się w podłogę. -Jej ojciec ją gwałcił przez rok. A wy wiecie co to znaczy? Nie ma dużo zaufania nawet do nas. A po dzisiejszych zdarzeniach trauma wróciła. My serio musimy jej bronić, Inez też ale ona nie ma takiej przeszłości co Kat. - stwierdziłem i dopiero wtedy spojrzałem na ich twarze. Oboje byli w szoku, tak jak z resztą ja. 

-Jak można tak własne dziecko krzywdzić? - zapytał niebiesko- włosy nadal patrząc na mnie.

-Nie wiem ale jedno jest pewne. Zadzwonimy do Luka, może on nam poradzi albo pogada z Katriną bo ona serio nie jest teraz w najlepszym stanie. A co z tym Eliasem? - pytam próbując zmienić temat.

-Powiedział, że ta dziwka pożałuje i, że jeszcze ją przeleci, za co dostał tak po mordzie, iż miałem wizję siebie za kratkami, za pobicie na śmierć. - mimowolnie wszyscy się uśmiechnęliśmy. Jak ten śmieć jeszcze raz ją dotknie to pożałuje spojrzenia na nią.

Po obiedzie zadzwoniliśmy do Luka. Po trzech sygnałach odebrał.

-Halo? - usłyszeliśmy znajomy głos.

-Hej. Tu Jack, Max i Diego.

-Serio? Nie ma mnie nie cały dzień a wy jakiś problem macie? - prychnął rozbawiony.

-Po pierwsze dziś, Elias prawie zgwałcił Kąt a po dru... - nie zdążyłem dokończyć  bo mi przerwał.

-JAK KURWA ZGWAŁCIŁ?! - wydarł się, i jestem pewien iż gdybym nie miał głośnomówiącego to bym ogłóch.

-Spokojnie, powstrzymaliśmy go. - uspokoił go Diego.

-OKEJ. Okej. - uspokajał się pomału.

-A druga jest taka. - zacząłem - eh... wiedziałeś, że ojciec Kariny ją gwałcił? - zapytałem na jednym wdechu.

Cisza w telefonie trwała 30 sekund zanim odezwał się ponownie.

-J-j-jak?... ja... nie wiedziałem... -  mówił zakłopotany. Czyli nie wiedział. Widocznie tylko Inez była poinformowana.

-Normalnie. - powiedział Max.

-To nie możliwe. Powiedzcie, że jaja sobie robicie ze mnie. - milczeliśmy. - POWIEDZCIE DO KURWY, ŻE TO ŻART! - znów się wydarł.

-Z tego nie można żartować Luk. - odpowiedziałem spokojnie. Usłyszałem lekki i cichy szloch. On płakał? - ej stary wszystko jest git. Z nami jest bezpieczna. Nie opuścimy jej. Obiecuje. - powiedziałem patrząc na chłopaków wyczekująco.

-Ja też obiecuje. - powiedział Max.

-Ja też. - potwierdził Diego.

-Widzisz Luk? Wszystko jest git, nie opuścimy jej. Ja i chłopaki, chyba też, traktujemy ją jak młodszą siostrę. A rodziny się nie krzywdzi. - powiedziałem.

-Jesteście najlepsi. - odezwał się po chwili ciszy. - dobra, ja muszę kończyć. Pogadamy innym razem. Dbajcie i chrońcie dziewczyny. Pa.

-Nara. - porzegnałem się i rozłączyłem.


Zaadoptowana przez mafiozówWhere stories live. Discover now