Rozdział 6

4K 161 43
                                    

Katrina

Po wyjściu z gabinetu Iwana, postanowiłam pójść do biblioteki. Prawie zgubiłam się w tym domu, ale na szczęście dotarłam na miejsce.  Gdy weszłam do pomieszczenia, moim oczom ukazało się duże pomieszczenie. Ściany były w odcieniach szarości, a ogromne półki na książki wykonane z drewna świerkowego. Przy oknie stały czarne fotele i stolik kawowy. Wyszukałam ciekawą książkę i usiadłam na jednym z nich. Przeczytałam jeden rozdział, już miałam zabierać się za drugi ale przeszkodził mi dzwonek mojego telefonu. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.

-Halo?

- Za halo w mordę walą. - usłyszałam dobrze znany mi głos.

-LUKE!!! - wydarłam się na całe pomieszczenie.

-To ja. Jak się żyje beze mnie? - zapytał widocznie rozbawiony.

-Źle. Nie wiem czy wiesz... ale... ja... - bełkotałam.

-Coś nie tak? Chłopacy nie zajmują się tobą i Inez wystarczająco dobrze? Mam jedynie nadzieję, że Elios nie wrócił. - w jego głosie można było usłyszeć nie pewność, przerażenie i złość.

- Elios mi nie zagrozi, ale...

- Co się dzieje Kat?- tym razem usłyszałam troskę.

- Ja... ja zostałam zaadoptowana. -Cisza. Odpowiedziała mi cisza. - halo... jesteś tam?

- Tak, tak - odpowiedział szybko. - a przez kogo. Mam nadzieję, że przez kogoś fajnego i że nie ma tam chłopaków albo co gorsza mężczyzn. 

- No tak jakby, zostałam zaadoptowana przez trzech mężczyzn...

- CO DO KURWY?! - wydarł się a ja prawie ogłuchłam.

- Zamknij mordę, prawie ogłuchłam. - powiedziałam.

-Dobra sorry, po prostu jestem w szoku. Czym się zajmują? Jacy są? Ile mają lat? Jak mają na imię? Jak cię traktują?- zasypywał mnie pytaniami.

- Jestem tu dopiero godzinę. Szczerze to nie wiem czym się zajmują, ale boję się zapytać. Nie poznałam wszystkich, bo tylko Iwana, który jest najstarszy, ponieważ ma 23 lata. Jest jeszcze Gabriel i on ma 20 a najmłodszy Adrien 16. Boję się przebywać w ich towarzystwie... - wyznałam i znów chciało mi się płakać.

-Już spokojnie Kat. Wiem, że jestem daleko ale nadal jestem przy tobie. Nie opuszczę cię i pamiętaj zawsze możesz do mnie zadzwonić.

-Dziękuje. Mieć takiego przyjaciela jak ty to skarb.

-Spoko. Od tego są najlepsi przyjaciele, nie?  - mino, że tego nie widział pokiwałam głową. - a coś ci zrobił ten Ian, Iwaea czy jak mu tam?

- Iwan - poprawiłam go. - na razie nic, ale ja przed stratą rodziny tańczyłam na różę.

-Co ty gadasz?- zaskoczyła mnie jego reakcja. Bardziej się spodziewałam iż powie coś w stylu "czemu ja o tym nie wiedziałem?" . Nie powiem, zaskoczył mnie.

- Kiedyś ojciec mnie zapisał a ja bałam co mi zrobi jeśli nie będę chodzić. Tak więc chodziłam ten rok na pole dance. Oczywiście tańczyłam przed ojcem, ale z czasem to polubiła. To takie moje hobby.

- Nie zrozum mnie źle ale czemu mi o tym mówisz i co to ma wspólnego z tym całym Iwanem?

-Po pierwsze stwierdziła, że jesteś kimś godnym zaufania. A po drugie, Iwan powiedział,że mam zaprojektować sobie pokój. Powiedziałam tak mniej więcej jak ma to wyglądać a na końcu mu powiedziałam, iż chcę rurę. Wiesz jak on zareagował?

- Nie wiem, ale strzelam, że powiedział coś typu " mam nadzieję, że kiedyś zobaczę jak tańczysz".

-Dokładnie. Ja się spięłam czego mam nadzieję, że nie zauważył. - odpowiedziałam.

- Uważaj na siebie.

-Spoko. Lepiej powiedz co u ciebie.

- Zajebiście. Rodzinka super, ale ta moja nowa  siostra jest brzydka.

-Serio? - spytałam z rozbawieniem.

-No. To ja już Inez albo lepiej ciebie. - zdziwiłam się a chłopak chyba się zorientował co powiedział. - znaczy... ja... chodziło mi o to, że jesteś ładną dziewczyną tak jak Inez. I chodziło o to, że wolałbym ciebie jako, siostrę albo Inez a nie ją.

- Tak, tak wmawiaj sobie. Ale za komplement dzięki.

-Spoko. Dobra ja muszę kończyć. Wołają mnie na obiad. Jak coś to dzwoń.

-Dobra. Pa.

-Pa.

Po rozłączeniu się zaczęłam czytać dalej. Czytałam chyba do dwudziestej drugiej. Spojrzałam na zegarek. Była 22: 28. Postanowiłam zakończyć czytanie i pójść spać. Jak postanowiłam tak zrobiła. Jedynie się modliłam aby nie spotkać, żadnego z chłopaków. Niestety przy wychodzeniu z biblioteki zostałam zauważona przez Iwana. Nie czekałam aż coś powie po prostu jak najszybciej wparowałam do swojego tym czasowego pokoju. Odetchnęłam z ulgą po czym przebrała się w piżamę.Zanim poszłam spać postanowiłam jeszcze zapalić bo bym nie wytrzymała. Gdy rurka tytoniu wypaliła się do końca postanowiłam iść spać. Zasnęłam chyba po godzinie, bo bałam się zamknąć oczy. 


Iwan

Po wyjściu dziewczyny z gabinetu, postanowiłem trochę popracować. Nie byłem jedynie szefem szefów mafii w Los Angeles, ale także zajmowałem się legalnym handlem, a mianowicie produkcją wina. Produkowałem najlepsze wino na całym kontynencie.  Miałem sporo pracy ponieważ przez to, że zaadoptowałem Katrinę opuściłem trochę swoich obowiązków. Już miałem wychodzić gdy dostałem powiadomienie.

Gabriel: Nie musisz się martwić braciszku. Wrócimy taksówką pewnie bardzo późno albo bardzo wcześnie. Dobranoc.

-Eh... - westchnąłem zrezygnowany. On i Adrien często imprezowali. Zawsze wracali po pierwszej albo około czwartej. Nie mogę im zabronić, ponieważ w ich wieku robiłem to samo.

Nasi rodzice zmarli półtorej roku temu. Ojciec niby na zawał podczas wyjazdu służbowego, w co ja ani żaden z chłopaków nie uwierzyliśmy. I dobrze się stało ponieważ zabójca już dawno wącha kwiatki od spodu. Niestety w aucie była również jego rodzina. Dwie kobiety. Jedna mogła mieć około czterdzieści lat a druga z piętnaście albo szesnaście. Moja matka popełniła samobójstwo. Nie mogła żyć bez ojca. W tym czasie musiałem być silny za naszą trójkę. Gabriel chodził smutny, przygnębiony i mało się odzywał, na szczęście teraz wrócił do normy ale w tedy to było chodzące nieszczęście. A Adrien wyłączył kompletnie emocje, w tej chwili nadal nie okazuje ich za wiele ale zdecydowanie łatwiej go rozbawić niż w tamtym czasie. Ja natomiast nie chciałem tego pokazywać ale też cierpiałem, kiedy tylko mogłem upijałem się do nie przytomności. Było tak do puki pół roku później nie pojawiła się Rose. To dzięki niej rzuciłem picie. Ona wprowadziła mnie na właściwy tor. 

Szedłem po schodach, gdy już byłem na górze zauważyłem Kat wychodzącą z biblioteki. Już miałem coś powiedzieć ale dziewczyna jak najszybciej weszła do pokoju, który sobie wybrała. Kompletnie nie wiedziałem co zrobić aby przestała tak reagować. Przebrałem się w wygodne dresu i wyszedłem na balkon. Rozglądałem się i nagle zobaczyłem dziewczynę patrzącą w niebo. Już miałem ją zawołać ale zauważyłem coś niepokojącego, a mianowicie dym. Wiedziałem, że był od papierosów. 

Ona paliła? Nie to nie możliwe. Nikt nie sprzedał tak młodej dziewczynie papierosów.  Ale oczy mnie nie zwodziły. Musiałem z nią jutro o tym porozmawiać. Mam jedynie nadzieję, że się uda a ona się nie spłoszy.

Zaadoptowana przez mafiozówWhere stories live. Discover now