Rozdział 34

3.3K 154 88
                                    

Katrina

Minęły dwa dni, od tego jebanego trójkącika z moim ojcem i Zackiem. To było chyba najbardziej traumatyczne przeżycie, jakiego doświadczyłam. Od tamtego czasu mój ból dupy powiększył się, a gardło boli do teraz. Nie pomaga fakt, że nie dają mi spokoju. Cały czas ktoś przychodzi się mną zająć.

Nie śpię więcej, niż  trzy godziny dziennie, a jedzenia prawie nie dostaje. Wczoraj dostałam jabłko, które zjadłam w minutę. Wcześniej dali mi jeszcze masło orzechowe na żytnim chlebie.  Dają mi też szklankę wody co godzinę, która nigdy nie gasi mojego pragnienia. Mam wrażenie, że zgubiłam kilka kilo, co trochę mnie cieszy i przeraża jednocześnie. Ojciec cały czas mówi, że to dla utrzymania mojej smukłej sylwetki. 

Tak się o mnie troszczy, kochany.

Teraz siedziałam zamknięta w pokoju, skulona w jego rogu. Płacze cicho,bo mam już dosyć. Brzuch boli z głodu, w ustach mam sucho, i mam straszne wory pod oczami. Wyglądam pewnie okropnie, dodając wszystkie siniaki i rany.

Chłopacy nie dali żadnego znaku, co uważam jako zostawienie mnie. Nie chcą mi pomóc, bo byłam okropna, a ten filmik pewnie potraktowali jako darmowe porno. Co prawda z tyłu głowy nadal mam słowa Alex'a "oni cie szukają". Coś słabo im to wychodzi, skoro dziś mija chyba piąty dzień, a moja codzienność się nie zmienia.

Budzą mnie. Poranny orgazm, potem woda, opierdalanie loda, znów woda, jakieś śmiechu warte jedzenia, którym nawet niemowlę by się nie najadło, następnie znów gwałt, woda, zamkniecie w pokoju na piętnaście min. Potem trochę snu, aby znowu na przemian ruchać i dawać wody.

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zobaczę jeszcze Lucke, Diega albo Inez. Brakuje mi rzygania tęczą, na widok jej przytulającej się z Jackiem, droczenia z chłopakami i szalonych, wspólnych akcji. 

Tak bardzo mi ich brakuje...

Z zamyśleń wyrywa mnie dźwięk przekręcanego klucza. Cała się spinam, bo wiem co teraz nastąpi. To, czego nie nawidzę najbardziej. Jednak w głębi duszy nadal mam nadzieję, że to ratunek. Ona jednak szybko gaśnie, bo przecież gdyby był tu ktoś, kto chce mi pomóc, na pewno były głośno, dając chociażby znak, że również mam się odezwać.

Skulam się bardziej, czekając na to, co nie uniknione.

Potem słyszę g dwa głosy. Jeden należy do ojca, a drugi do... Richa.

- Mimo wszystko, ciesze się, że w końcu się zdecydowałeś - mówi mój ojciec, wchodząc do pomieszczenia. Chwile się rozgląda, a kiedy jego tęczówki spotykają się z moimi, uśmiech pojawia się na jego twarzy. - Tu jesteś słoneczko.

Czuje się jak zwierze w klatce, które służy jedynie do oglądania i wykorzystywania. Spuszczam wzrok, aby Raphael nie zobaczył moich łez. Nie chce również ich pokazać przed jego przyjacielem.

- Mhm... - mruczy Rich, a ja czuje na sobie jego spojrzenie. 

- Powodzenia - mówi na odchodne ojciec, a potem wychodzi.

Oddech mi się przyśpiesza, a oczy znów zachodzą się łzami. Nie lubiłam płakać, jednak tutaj i tak, każdy miał gdzieś, czy płaczę, czy nie.

- Spójrz na mnie - rozkazuje, ale ja tego nie robię. - Katrina, spójrz na mnie - powtarza łagodniej.

Boje się spojrzeć, jednak wiem, że prędzej, czy później da mi kare za nieposłuszeństwo.

- Myślałam, że jesteś po mojej stronie... - szepcze ledwie słyszalnie.

Kiedy po raz ostatni go widziałam, naprawdę wierzyłam, iż mi pomoże mimo wszystko. Myliłam się. Od początku był po jego stronie. Założę się, iż wcześniej nie chciał mojego ciała, bo bał się konsekwencji. Teraz, kiedy nawet nie mam jak wezwać pomoc, jest teoretycznie bezkarny.

Zaadoptowana przez mafiozówWhere stories live. Discover now