Rozdział 28

3.3K 129 90
                                    

Iwan

- Panie Iwanie! - krzyczy Kelly, właściwe biegająca do mojego gabinetu.

Jest zdyszana, a malutkie kropelki potu, spływają jej po czole.

- Rozmawiamy, więc jeśli to nic ważnego to... - mówię opanowanym potem, patrząc na nią z wyższością, jednak ona mi przerywa.

- Chodzi o Katrinę. - wyjaśnia, uspokajając oddech.

Na wzmiankę o tej dziewczynie, czuje się dziwnie. Fakt, że mamy przed nią ukrywać to, że jest córką mordercy naszego ojca, oraz, że przez przypadek zabiliśmy jej rodzinę, wywołuje we mnie, pewien dyskomfort.

- Co z nią? - zapytał, wstając Gabriel.

- Ona... no nie wiem, ale jeśli zaraz czegoś nie zrobicie, może to się skończyć jeszcze gorzej niż jej wcześniejsze omdlenie! - krzyczy, a w jej kącikach oczu, pojawiają się łzy.

- Nie krzycz - pouczam ją, mimo, że jest w moim wieku.

- Ty się teraz tym przejmujesz?! Kurwa, ona chyba przedawkowała! - wrzeszczy.

Chłopacy słysząc to wybiegli z mojego gabinetu, niczym huragan, a ja stałem i oniemiały wgapiałem się w kobietę, stojącą na przeciwko mnie.

- KATRINA!? - słyszę głośne wołanie Adriena, jednak jest cicho.

- Jak przedawkowała? - pytam, jakbym dopiero się obudził. Chyba doszła do mnie powaga tej sytuacji. Zerwałem się z swojego fotela, podchodząc do płaczącej kobiety. - Kelly do cholery, co się stało? - pytam nieco ostrzej, łapiąc za jej ramiona.

- Byłam w pokoju pana Gabriela, kiedy usłyszałam walenie w ścianę... Troszkę się zestresowałam i zastanawiałam, co panienka Katrina może robić... Nagle to ustało, przez co moja ciekawość wzrosła, więc postanowiłam to sprawdzić. Gdy wyszłam z pokoju pana Gabriela, to zauważyłam, że Alex wchodzi do jej pokoju, dlatego weszłam z nim, a tam na podłodze leżała zakrwawiona Katrina... - bełkocze, ledwie zrozumiale, przez płacz .

Słone zły spływają jej po policzkach, a ona nawet nie stara się ich hamować. Kiedy słyszę ostatnie zdanie, również w trybie natychmiastowym wychodzę z gabinetu, zostawiając płaczącą kobietę samą. Wchodzę co dwa stopnie, nie tracąc czasu, na chodzenie po wszystkich.

Co ona znowu odwaliła?

Wchodzę do jej pokoju, a moim oczom ukazuje się widok, który opisywała mi Kelly. Dziewczyna leży z zakrwawioną twarzą na podłodze. Widzę też strużki krwi, na jej dłoniach i małe dziury w ścianie. Niedaleko leży też puste opakowanie, po tabletkach na ból głowy i prawie opróżniona butelka wody.

No idiotka z niej.

Przenoszę wzrok na Gabriela, który już gdzieś dzwoni. Najprawdopodobniej po lekarza. Natomiast Adrien... Adrien siedzi na podłodze, tępo wpatrując się w dziewczynę. Nagle na jej policzek upada jedna łza, od chłopaka.

Adrien płacze.

Pierwszy raz w życiu to widzę, a znając go, to również ostatni. Patrzę potem znów na blondyna, który również wygląda, jakby miał się zaraz popłakać. Natomiast ja nie mógłbym uronić nawet łzy, z dwóch powodów.

Pierwszy, bo tak nie wypada. Jestem na zbyt dużej pozycji, aby okazać słabość. Niby w tym pokoju, nikt by mnie nie oceniał, ani nie wyśmiał, jednak później byłoby mi wstyd, przed samym sobą.

Drugi. Bardziej niż smutek czy żal, przemawia przeze mnie złość. Na siebie, bo do tego dopuściłem. Na naszego lekarze, że jeszcze go tu nie ma, i nie może jej pomóc. Na Alex'a za to... no właśnie. Alex.

Zaadoptowana przez mafiozówWhere stories live. Discover now