Rozdział 6

738 33 0
                                    

Powrót do Krakowa był ciężki. Nie chciałem opuszczać Chęcin, bo wiedziałem, że tam byłem bezpieczny, a tu czeka mnie zderzenie z rzeczywistością. Skoro nawarzyłem piwa, to teraz muszę je wypić tak? Dzięki temu, że dziewczyn nie ma aktualnie w kraju, mogę na spokojnie najpierw spróbować pogodzić się z Patrykiem, a potem z Faustyną. Miałem sporą nadzieję, że przynajmniej chłopak nie będzie długo chował urazy. Postanowiłem nie tracić czasu tylko od razu po powrocie zajechać do Patryka. Po drodze zajechałem do sklepu i z czteropakiem piwa udałem się pod jego dom. Tym razem nie zamierzałem odpuścić. Musiałem to załatwić dziś, inaczej jutrzejsze nagrywki będą bardzo ciężkie. Blondyn na szczęście był w domu. Zapukałem do drzwi i czekałem na jego reakcję. Po dłuższej chwili usłyszałem dźwięk przekręcającego się klucza w zamku.

- Czego chcesz? - zapytał niemiło, wystawiając jedynie głowę tak, żebym nie miał możliwości wejścia do środka.

- Możemy pogadać?

- A jest o czym? Z tego co mi się wydaje, to powiedziałeś już swoje. - zmierzył mnie wzrokiem.

- Proszę cię Patryk, daj mi wszystko wyjaśnić. Chcę naprawić szkody, które wyrządziłem. - powiedziałem, wyciągając w jego stronę rękę z alkoholem. - Wiem, że to nie załatwi sprawy, ale może choć trochę ułatwi.

- Wiesz, że to nie mnie musisz przepraszać? - zapytał sarkastycznie. Otworzył szerzej drzwi, tak, że widziałem całą jego sylwetkę i zabrał ode mnie piwo.

- Jestem tego świadomy, ale ciężko jest mi przeprosić Faustynę gdy jest tysiące kilometrów stąd i nie odbiera ode mnie telefonu. Zresztą tak samo jak Wika i Przemek, a Qry mówi, że nie chce się w to wtrącać i chce zostać bezstronny. - wsadziłem dłonie w tylne kieszenie spodni, ciągle mając nadzieję, że uda mi się wejść i porozmawiać z nim.

- Podoba ci się prezent? - ulokował wzrok na moim nadgarstku. - Bo z tego co widzę, to nawet nie masz go na sobie.

- Po tym co zrobiłem, nawet nie chciałem go otwierać, bo wiedziałem, że nie zasługuję na niego. - Patryk odwrócił się na pięcie i zniknął w środku, zostawiając otwarte drzwi. Nie byłem pewny czy to zaproszenie, czy może zaraz nie wróci z czymś, żeby przegonić mnie na dobre.

- No wchodzisz czy mam się rozmyślić? - krzyknął z głębi domu. Przekroczyłem próg, zdjąłem buty i poszedłem za głosem Patryka. - To ja jestem znany ze zrobienia krzywych akcji, ale ty właśnie mnie pobiłeś w tym i postawiłeś poprzeczkę tak wysoko, że nie wiem, czy kiedykolwiek ktoś cię przebije.

- Jeśli o to chodzi. - zacząłem zakłopotany. - To czy możesz przybliżyć mi, co się tak w ogóle stało? - spytałem, siadając przy wyspie w kuchni, czekając, aż chłopak naleje piwo do szklanek.

- Co? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Przyszedłeś przeprosić, nie wiedząc, co zrobiłeś? - zaśmiał się, a stres zaczął powoli ze mnie schodzić. Albo mi się wydaje, albo jesteśmy na dobrej drodze.

- Będę kompletnie szczery, pamiętam tylko urywki naszej rozmowy. - wiedziałem, że stawia mnie to w gorszym świetle niż przed chwilą.

- Nie wierzę. - ponownie się zaśmiał, łapiąc się tym razem za głowę. - Chłopie co ty piłeś?

- Kilka piw z chłopakami, ale nagromadzone emocje tego dnia musiały spowodować, że schlałem się jak świnia. Powiesz mi, co jej nagadałem? - podszedł do mnie i podał mi szklankę.

- Nie było mnie przy tym, ale z tego co Fausti mi opowiadała, to w większości bredziłeś od rzeczy, dopiero po tym jak nazwałeś ją szmatą, to się na ciebie wkurwiła i się rozłączyła.

empty bedWhere stories live. Discover now