Rozdział 17

791 40 24
                                    

- Bartek! - odwróciłem się i zobaczyłem Wikę, która cała zdyszana biegła w moją stronę. - Bartek, poczekaj!

- No przecież stoję i czekam. - zaśmiałem się, a dziewczyna w końcu mnie dogoniła.

- Jezus Maria, daj mi chwilę. - oparła łokcie na kolanach i głośno sapała.

- Co ty maraton przebiegałaś? - stwierdziłem, że się z nią podroczę.

- Bardzo śmiesznie, przebiegłam od drzwi do ciebie.

- Wika, to było jakieś maks sto metrów. - powiedziałem rozbawiony, ale zarazem przerażony kondycją Wiktorii. - Weź ty zacznij chociaż po schodach wchodzić, a nie ciągle windą jeździsz, bo pikawa to ci pierdolnie w wieku trzydziestu lat.

- Hahaha. - zaśmiała się sarkastycznie. - Masz chwilę?

- Za czterdzieści minut muszę być na hali, jedzie się tam prawie pół godziny, więc mam jakieś dziesięć minut.

- Dobrze, wystraszy. - machnęła ręka. - Chodź usiądziemy, bo chyba mam kolkę. - podeszliśmy do murku, na którym dziewczyna usiadła, prostując nogi.

- W dupę jeża Wika, co się dzieje? - powiedziałem już lekko zmartwiony. - Przecież na koncertach nie ma aż takiej tragedii.

- To przez wyrzuty sumienia. - rzuciła krzywiąc się.

- Co? - byłem totalnie wybity, co to za odpowiedź w ogóle.

- Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie na twoich urodzinach. - wbiła wzrok w ziemie. - Strasznie mi głupio, że cię tak potraktowałam. Wiem, nie powinnam wtrącać nosa w nieswoje sprawy, ale bardzo troszczę się o Fausti i nie chcę, żeby cierpiała.

- Wika, no co ty. - kucnąłem przed nią i pogładziłem ją po kolanie. - Owszem, byłem trochę zły na ciebie, bo uważałem, że zostałem bezpodstawnie zaatakowany, ale teraz z perspektywy czasu widzę, że miałaś trochę racji. - spojrzała na mnie ze znakiem zapytania wypisanym na czole. - Oczywiście kompletnie zignorowałem to co mi powiedziałaś i udało mi się znaleźć Faustynę. Długa historia, ale gdyby Świeży nam nie przerwał, to bym ją pocałował tego wieczoru. - otworzyła jej się buzia ze zdziwienia.

- A to szuja. - klepnęła w swoje udo. - Nic mi nie powiedziała. Wredna małpa, a pytałam ją, gdzie zniknęła. - poderwała się do góry. - Nakłamała mi, że rozmawiała z przyjaciółką przez telefon, a tak naprawdę migdaliła się z tobą w łazience. Ja jej dam. - ruszyła w stronę domu Genzie, zostawiając mnie oniemiałego. - Między nami git? - spytała, odwracając się przez ramię.

- Tak, nie przejmuj się. - powiedziałem rozbawiony całą tą sytuacją. To, że Wika ma swój świat, było wiadome od zawsze, ale nadal mimo dwuletniej znajomości potrafiła mnie zaskoczyć tym, jak bywa odklejona.

Wróciłem wczesnym wieczorem do mieszkania. Na hali udało nam się nagrać odcinek do Karola, potem ogarnąłem parę współprac i na tym skończyły się moje dzisiejsze plany. Chciałem jakoś zapełnić sobie wolny czas, ale nie miałem pomysłu, co mógłbym zrobić. Nie miałem ochoty na książkę, serial czy inny zabijascz nudy. Doszedłem do wniosku, że może faktycznie za bardzo narzucam się Faustynie, więc spędzenie z nią wieczoru odpadało. Nie miałem ochoty na towarzystwo zakochanych więc Hania i Świeży odpadali, Patryk był zajęty, a Przemo i Qry byli na jakimś wyjeździe. Została mi Wika i Julita. Postanowiłem zadzwonić do Wiktorii. Wybrałem jej numer i po paru sygnałach dziewczyna odebrała.

- No co tam Bartula? - Bartula? Zdziwił mnie sposób, w jaki się do mnie zwróciła.

- Masz jakieś plany na wieczór?

empty bedDove le storie prendono vita. Scoprilo ora