Rozdział 13

794 45 14
                                    

Od wyjścia Faustyny z mojego mieszkania nie mieliśmy praktycznie kontaktu. Jedynie na nagrywkach widywaliśmy się regularnie. Staraliśmy się zachowywać jak gdyby nigdy nic. Nie chcieliśmy, żeby na odcinkach było można wyczuć dziwną atmosferę.

Czas wypełniały mi próby do koncertu Trzech Króli, nawet nie miałem ochoty na spotkania z innymi osobami. Z Genzie spotykałem się tylko w pracy, każdy poświęcał się sobie i trochę nasz kontakt podupadł. Nie mogłem być zły, bo sam najczęściej odmawiałem gdy ktoś proponował wyjścia na piwo czy po prostu spędzenie razem czasu. Musiałem odpocząć od nich i od Faustyny, która ostatnio cały czas zajmowała moje myśli. Jeszcze kilka tygodni i byłem pewny, że uczucia, którymi ją dążę, przejdą w stan uśpienia. Teraz musiałem skupić się na koncercie z chłopakami i później na trasie z Genzie.

Początkowo nie podobał mi się pomysł, żeby Fausti zagrała ze mną FriendSHIP. Ale Przemek i Qry bardzo nalegali. Któregoś razu Przemek wypalił nawet przy dziewczynie czy nie chcę gościnnie wystąpić. Widziałem, że bardzo ucieszyła ją ta propozycja, więc nie miałem serca odmówić. Moim jedynym argumentem przeciw był fakt, że nikt z Genzie nie będzie grał z nami. Został on jednak szybko obalony, bo Patryk przyjął moje zaproszenie na występ. Chłopak bardzo często próbował ze mną porozmawiać na temat tego co się stało między nami, ale podobnie jak w tamtym roku, zawsze uciekałem od rozmowy. Ciężko było mi się przed nim otworzyć gdy wiedziałem, że pewnie wie jak było od Faustyny.

W dzień koncertu złapała mnie ogromna trema. Byłem wdzięczny za obecność moich bliski i ekipowiczów. Każdy nas zagadywał i starał się napełnić dobrą energią. Na szczęście wszystko poszło po naszej myśli. Jak tylko zbiegłem ze sceny, czekali na mnie rodzice, a za nimi Faustyna.  Przytuliłem się do mamy, a tata poklepał mnie po głowie.

- No synu, brawo. - pogratulował mi tata.

- Bibi, kochanie moje. - mama objęła moją twarz i ucałowała oba policzki. - Jesteśmy z ciebie tacy dumni. - westchnęła, a z jej oczu poleciały łzy.

- Kocham was. - objąłem oboje.

- Dziadkowie czekają na zewnątrz, bo było duszno, ale nie śpiesz się. Pożegnaj się ze wszystkimi na spokojnie, a my zaczekamy. - uśmiechnął się tata i razem z mamą udali się do wyjścia.

Spojrzałem na Faustynę, która niepewnie stała obok. Uśmiechnąłem się do niej i poprawiłem włosy. Dziewczyna roześmiała się i podskoczyła kilka razy w miejscu. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie z całych sił.

- Wiedziałam, że wszystko pójdzie super! - powiedziała, zarzucając mi ręce na kark. - Byłeś cudowny. - szepnęła.

- To wszystko dzięki twojej obecności. - położyłem dłonie na jej biodrach i delikatnie ścisnąłem.

- Nie kłam. - rzuciła rozbawiona. - Dobrze wiem, że nie chciałeś, żebym się tu pojawiła i żebym z tobą występowała. - spojrzałem ponad Faustynę i spotkałem zdziwiony wzrok Świeżego. Puściłem biodra dziewczyny, a ona nadal trzymając moją szyję, podążyła za moim wzrokiem. Odsunęła się ode mnie gdy zobaczyła Bartka i nerwowo poprawiła bluzkę, która podwinęła jej się do góry. Otrząsnąłem się z chwilowego zamyślenia i spojrzałem ponownie na Fausti.

- Nie tyle, ile cię tu nie chciałem, tylko to była twoja decyzja, żeby ograniczyć nasz kontakt. - westchnąłem, spoglądając co chwilę na Świeżego.

- Wiesz, że muszę poukładać sobie wszystko w głowie.

- Wiem i cierpliwe czekam. - złapałem ją za dłoń. Kątem oka widziałem, jak Bartek w końcu opuszcza klub i żywo gestykulując, opowiada coś Hani.

empty bedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz