Rozdział 7

679 38 6
                                    

Większość tygodnia minęła mi spokojnie. Gdy nadszedł czwartek, wiedziałem, że zbliża się nieuniknione. Musiałem porozmawiać z Fausti i wyjaśnić sobie wszystko, a przede wszystkim musiałem ją przeprosić. Stresowało mnie to ale funkcjonowanie z myślą, że nie wiem, co robią i czy są całe i zdrowe było okropne. Mimo mojej prośby o udostępnienie lokalizacji nie dostałem ich. Napisałem do niej jeszcze kilka razy na wyjeździe czy wszystko dobrze, ale nie uzyskałem odpowiedzi na żadną wiadomość. Nawet mnie to nie zdziwiło, bo po moim wybryku pewnie starała się dać mi nauczkę. Zaproponowałem chłopakom, że zabiorę ich z lotniska, ale Przemek odmówił, tłumacząc, że jego auto stoi na parkingu i odwiezie wszystkich do domu sam. Nie miałem nic do gadania.

W międzyczasie Świeży wygadał się, że z Hanią dostali zaproszenie do nowego mieszkania Fausti jak już się przeprowadzi. Miałem nadzieję, że i ja takie dostanę, ale straciłem ją gdy dowiedziałem się, że ludzie z domu Genzie już zostali zaproszeni, a u mnie nadal była cisza. Przemek zaczął powoli ze mną rozmawiać, ale gdy spytałem kiedy odbywa się parapetówka, nie dostałem odpowiedzi i ponownie nastała cisza z jego strony. Pragnąłem, żeby wszystko wróciło do normy. Już wolałem kiedy Faustyna była z Kubą i tylko po nocach śniło mi się, że jest moja.

Zmęczony przekroczyłem próg mieszkania i zdecydowałem, że czas tu posprzątać. Włączyłem swoją ulubioną playlistę i zabrałem się do roboty. Z całego serca nienawidziłem sprzątać. Dopiero gdy poznałem Faustynę, zaczęło mi się to podobać. Nie wiem, czy przez to, że uświadomiła mi, że to dobry sposób na relaks, przy którym mogę wyłączyć własne myśli czy po prostu kojarzy mi się z nią i z wieczorami, które spędziliśmy razem na nauce efektownego sprzątania. Może to śmieszne, ale uwielbiałem, jak spędzaliśmy godziny na organizowaniu mojej szafy czy półek w łazience.

Dom Genzie, sierpień 2022.

- To nie może tak wyglądać. - zaśmiała się, patrząc na rozgardiasz, jaki panuje w szafie. - Musimy to poukładać. Pamiętaj posprzątaną szafa to szczęśliwa szafa. - spojrzałem na nią z niedowierzaniem. - No co? Wszyscy tak mówią. - posłała mi szeroki uśmiech.

- Ciekawe kto? - powiedziałem z kpiną. - Faustynka, ja mam naprawdę potrzebniejsze sprawy, które muszę załatwić. Sprzątanie szafy może zaczekać. - wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę drzwi.

- Nie, nie, nie, nie. - zablokowała wyjście do pokoju własnym ciałem. - Nigdzie nie idziesz. - zaczęliśmy się przepychać, ale dziewczyna nie dawała za wygraną. - Raz dwa. Wracaj tam, skąd przyszedłeś. - popchnęła mnie obiema rękami w głąb pokoju. - Zajmie nam to dosłownie chwilę i jeszcze będziesz mi dziękował.

- Czy ty widziałaś ten burdel? - otworzyłem wszystkie drzwi szafy. Zawartość jednej z półek wysypała się na podłogę. - Przecież to mi zajmie lata, zanim to ogarnę. Już szybciej się daily skończy.

- Z moją pomocą zajmie ci to godzinę. - schyliła się i podniosła ubrania z ziemi. - Wyrzucaj wszystko na podłogę. Zaczniemy segregować.

- Nie no ty jesteś chora. Na łeb upadłaś, że ja to wszystko wydupię na podłogę i ułożę z powrotem. - uderzyła mnie koszulka w tyłek.

- To chyba ty na łeb upadłeś, że pozwolę ci to tak zostawić. - wyrzuciła zawartość trzech półek. - Jakbyś nie pierdolił tyle głupot, to już dawno szafa byłaby pusta. - spojrzała na mnie kątem oka, opróżniając kolejne szafki.

- Nie no, skarpetki i majtki też? - westchnąłem zrezygnowany, bo właśnie na podłodze wyglądała zawartość dwóch szuflad z bielizną.

- Wszystko. W-S-Z-Y-S-T-K-O. - przeliterowała. - No rusz żeś się! - rozkazała mi. - Zdejmuj wszystko z wieszaków i zrzucaj na kupę.

empty bedWhere stories live. Discover now