Rozdział 10

797 37 7
                                    

- Wstawaj. - poczułem delikatne klepnięcie w policzek. - No budź się. - kolejne było już mocniejsze. Powoli zacząłem otwierać oczy. Nie wiedziałem, co się dzieje i gdzie jestem. - Bartek, bo zaraz naprawdę ci przykurwie w łeb. - no tak, Fausti. Obudziłem się całkowicie i zaspany spojrzałem na dziewczynę.

- Czego się drzesz? - przeciągnąłem się. - Uwielbiam kiedy jesteś taka subtelna i kobieca. - zakpiłem.

- Mam w to wyjebane. - czemu była taka zła? Wiedziałem, że spanie razem to było przegięcie. Teraz pewnie będzie próbowała się zdystansować. - No podnoś tę dupę. - potrząsnęła mną. - Za dwadzieścia minut będą tu moi rodzice. Umówiłam się z nimi, że pokaże im mieszkanie i spędzimy razem weekend. Dlatego błagam cię, wstawaj. Nie chcę, żeby cię ty widzieli. Nie obraź się, my wiemy, jak jest, ale oni spekulowaliby od razu, że coś między nami jest. Są gorsi od dzieci z tiktoka czasami.

- Dobra, już dobra. - podniosłem się z łóżka. Jeśli mam być szczery to nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze spałem. Czułem się wypoczęty jak nigdy. - Wyspałaś się chociaż? - spytałem, ziewając.

- Po raz pierwszy od ponad tygodnia czuję się wyspana, ale to nie jest teraz istotne. Jak chcesz, to w kuchni jest porcja śniadania dla ciebie. - ścieliła łóżko na nowo.

- Nie jestem głodny, ale naprawdę byłbym wdzięczny gdybym mógł wziąć szybki prysznic. Nie wracałbym wtedy do domu, tylko od razu pojechał do Przemka.- Faustyna stała na czworaka na łóżku i odwróciła głowę w moją stronę. Nie patrz się i nawet o tym nie myśl. Skarciłem się w myślach. To naprawdę nie jest dobry moment na patrzenie się jej na tyłek. - Mógłbym wykąpać się u niego, ale wtedy zacząłby zadawać niepotrzebne pytania i dręczył nie tylko mnie, ale i ciebie swoimi głupimi docinkami.

- Tylko szybko. Ręczniki jak coś są nad pralką. - skinąłem głową i udałem się pod prysznic.

Zdjąłem ubrania i odkręciłem wodę. Naprawdę starałem się zrobić to jak najszybciej, żeby wyjść stąd jeszcze przed przyjazdem rodziców Fausti. Gdy miałem zamiar spłukiwać z siebie żel dziewczyny, z głębi mieszkania usłyszałem domofon. O kurwa.

- Bartek wyłaź! - zaczęła dobijać się do łazienki.

- Już, sekunda. Stoję goły pod prysznicem. Daj mi się wytrzeć. - na praktycznie mokre ciało wciągnąłem spodnie. Dziś będzie dzień bez majtek. Trudno, przecież nie założę brudnych. Otworzyłem drzwi do łazienki, a Faustyna wpadła do środka jak poparzona. Szybko wyrzuciła mokry ręcznik do kosza na pranie i zaczęła się miotać się po pomieszczeniu, ogarniając wszelkie ślady mojej obecności.

- Czemu tu nadal stoisz? - krzyknęła na mnie. - I to w dodatku półnagi. Ubieraj to. - rzuciła we mnie wczorajszym t-shirtem.

- Przecież nie założę przepoconej koszulki. Idę po bluzę. - wrzuciłem ją do kosza, wszedłem do salonu i zacząłem się rozglądać. Nigdzie nie mogłem znaleźć bluzy, powoli zaczynała udzielać mi się panika Fausti. Pamiętałem jak wczoraj zdjąłem ją po tym jak dziewczyna opatrzyła mój nos, a teraz nigdzie jej nie ma. To naprawdę wyglądałoby źle gdyby jej rodzice znaleźli mnie półnagiego w sobotni poranek w jej salonie. - Widziałaś gdzieś moją bluzę? - spytałem gdy weszła do salonu.

- Nie, ale powinna gdzieś tu być. - pomogła mi szukać, ale jak na złość nigdzie nie było tej cholernej bluzy. - Pewnie wrzuciłam ją do swojej szafy gdy rano tu ogarniałam. - złapała się za głowę. - Poczekaj, przyniosę ci jakąś moją. - w tym momencie zabrzmiał dzwonek do drzwi dziewczyny. - Szybko, musisz się schować. - zaczęła wypychać mnie z salonu.

- Ciekawe gdzie? Pod prysznicem czy może w szafie? - powiedziałem z sarkazmem, a dzwonek zadzwonił drugi raz oraz doszło do niego pukanie. - Szybko daj mi bluzę i na poczekaniu wymyślimy jakąś historyjkę, że musiałem tu przyjechać rano z czymś ci pomóc. - w końcu przestała się ze mną szarpać.

empty bedWhere stories live. Discover now