Rozdział piąty - „Najlepszy urodzinowy prezent"

7.3K 242 77
                                    

Rok szkolny w Chicago nie był wcale tak kolorowy jak mogło się wydawać. Unikałam Artemis'a jak ognia, tylko dlatego że bałam się reakcji innych. Moja bulimia się zaostrzyła, a każdy dzień spędzony w szkole był czystą udręką. A najgorsza była wiedza, że zrobiłam to sobie sama. Tamtego wieczora mogłam powiedzieć mu co naprawdę czuje, ale zrezygnowałam z niego jak mała przestraszona dziewczynka, bojąc się konsekwencji.

DZIEŃ URODZIN
BLIŹNIAKÓW. - WSPOMNIENIA
(Impreza u Camerona)

Ze złością wpatrywałam się w swoją twarz w lustrze. Miałam dość swoich czarnych włosów, blond pukle zakryłam po to aby zapomnieć o matce. Teraz chce o niej pamiętać, chce cieszyć się z tego że jestem córką tak silnej kobiety. Elizabeth nie była matką na medal, ale była człowiekiem po przejściach. Człowiekiem który wychowywał dwie kopie mężczyzny który ją zgwałcił.
Była cholernie silna.

Rora! — Dziewczęcy głos wybudził mnie z rozmyśleń. — Ile jeszcze czasu? Wszyscy czekamy.

Zwróciłam wzrok na rudowłosą dziewczynę stojącą w framudze drzwi. Olivia ubrana była w białą dopasowaną sukienkę, a włosy uplotła w warkoczyki.
Wyglądała jak anioł, cóż ja raczej jak szatan. Czerwona sukienka i ciemne proste włosy zdecydowanie różniły się od ubioru Blake.

— Już. — Skinęłam głową wstając z obrotowego krzesła Camerona.

Nasza impreza urodzinowa odbywała się w domu chłopaka Olivii. Cameron czuł się głupio z tym jak potraktował mnie na wyścigach i prosił aby to on przygotował imprezę. Jako rekompensata. Mimo naszych spięć uważałam to za cholernie słodkie że nałożył na siebie całe koszty i wysyłanie zaproszeń.

— No wreszcie, ile można się pindrzyć! — Rzucił Jacob kiedy ja i Olivia schodziliśmy po schodach.

— Było warto czekać. — Dopowiedział znajomy mi głos. — Wyglądasz przepięknie, Auroro.

W zamieszaniu odwróciłam głowę w stronę głosu który pochwalił mój wygląd. Artemis opierał swoje ciało o komodę, stał w miejscu lustrując moją sylwetkę z uśmiechem.

— Ty za to nie. — Rzuciłam obrażona. — Jest dresscode. Zakaz garniturów.

— Garnitur jest wygodny. — Odpowiedział na swoją obronę rozbawiony.

Starałam się powstrzymać od śmiechu, jednak uśmiech na twarzy Artemis'a pokonał moje starania.

— Rors! — Krzyknął Connor rzucający się w moje ramiona.

Ciemnowłosy po chwili odsunął swoje ciało od mojej klatki piersiowej, i szybko wbił swój wzrok w moją twarz. Szczerząc się przy tym jak mały szczeniak.

Wszystkiego najlepszego — Powiedzieliśmy w tym samym czasie.

Przytuliłam bliźniaka mocniej po czym na nowo zwróciłam wzrok na Artemis'a. Mimo tego że ubrał na imprezę pieprzony garnitur, wyglądał gorąco.
Przede wszystkim wyglądał ma szczęśliwego.

— Urodzinowe shoty! — Krzyknął Jacob unosząc w dłoni butelkę wódki.

Zaśmiałam się pod nosem wciąż patrząc na Artemis'a. Chwile później zostaliśmy sami. Wszyscy wbiegli do kuchni aby opić naszą słodką osiemnastkę.

— Musimy porozmawiać. — Powiedział przeczesując włosy.

Zmarszczyłam brwi patrząc na czarnowłosego. Artemis szczerze się uśmiechnął i ruszył w moim kierunku, ze zdziwieniem wpatrywałam się w jego ruchy. Chłopak rozejrzał się po korytarzu i złapał za mój nadgarstek.

ᴍʏ ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ ( Część Druga) Where stories live. Discover now