Rozdział szósty - „Wady nie pozbawiają ideału, tytułu ideału.„

6.9K 219 84
                                    

Oblizałam usta czując suchość na wargach.
Spojrzałam na Artemis'a i wzięłam głęboki oddech.
Chłopak wpatrywał się we mnie czekając na odpowiedź. Wbiegłam do pokoju jak poparzona, cała zaryczana, a kiedy zobaczyłam Artemis'a rzuciłam w niego cholernym plastikiem. Tak jakby plastikowy klucz do hotelowego pokoju, miałby coś mu zdobić.

— Auroro. — Wypowiedział stanowczo moje
imię. — Co się stało? Czemu do cholery nie śpisz?!

Przełknęłam ślinę prędko się uspokajając.

— Ja.. — Zająkałam się. — To było tak.. — Że jakiś mężczyzna wyciągnął mnie z pokoju aby mnie sfotografować.

Spuściłam wzrok wbijając go w podłogę.
Wiedziałam że reakcja Artemis'a nie będzie przepełniona współczuciem i spokojem. Raczej wybuchem i rzuceniem się na korytarz, ja wierzyłam że to co mi się przytrafiło to jakiś żart Charliego.
Nie chciałam roztrząsać tej sprawy.

— Poszłam się przejść. — Odpowiedziałam. Bezpieczna wymówka.

Co? — Zapytał zdezorientowany chłopak marszcząc brwi. — Się przejść? I wróciłaś zapłakana?

— Naoglądałam się strasznych filmików na tik
toku. — Dodałam dla uwiarygodnienia.

— Co? — Powtórzył kolejny raz. — I co? Zobaczyłaś ducha?

Twojego starego zobaczyłam.
Ups. Jedno nie wyklucza drugiego.

— Boże no. — Powiedziałam
wzdychając. — Przestraszyłam się. — Powiedziałam wymijając ciało Artemis'a.

Chłopak stał jak wryty, kiedy ja weszłam do pomieszczenia imitującego kuchnie.

— Jesteś pewna że wszystko w porządku? — Zapytał czarnowłosy kiedy ja otworzyłam wino stojące na barku. — Będziesz pić w środku nocy? Co jest kurwa?

Rzuciłam ramionami.

— Jest okej. — Powiedziałam lekko nieobecna.

Artemis ze złością wyszarpał z moich rąk butelkę.
Chłopak zacisnął szczękę i spojrzał mi głęboko w oczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że nie ma koszulki. Bosko, czeka mnie następna kłótnia.

— Masz załzawione oczy. — Powiedział zgodnie z prawdą. — Wymiotowałaś?

Poczułam jak moje nogi stają się wiotkie a głos zanika gdzieś w gardle. Przykre wspomnienie tego jak wygląda wymuszanie wymiotowania, łzy cieknące po policzkach mieszające się z kwaśną żółcią z żołądka.

— Nie. — Odpowiedziałam stanowczo. — Nie, nic nie robiłam Artemis. Poszłam się przejść. Naprawdę.

Spojrzałam ostatni raz na wino odpuszczając sobie picie alkoholu. To rzeczywiście głupi pomysł, biorąc pod uwagę procentowość francuskich alkoholi.
Niektóre są zabójcze.

— Idę spać. — Rzuciłam przechodząc do korytarza.

Mając już w głowie plan, zaśnięcia. Ruszyłam prędkim krokiem w stronę sypialni. Parsknęłam czując jak Artemis przyspiesza aby być pierwszy w naszym łóżku. Rzuciłam się do biegu niczym gazala,
taka bez dwóch nóg. Musiałam przyznać sobie to, że byłam blisko. Na tyle blisko żeby wygrać.
Zanim zdążyłam dobiec do łóżka, poczułam jak coś ciągnie mnie w swoją stronę i przyciska do ściany. Już po kilku sekundach, moje plecy spotkały się z świeżo pomalowaną ścianą sypialni.

— Gdzie mi uciekasz? — Zapytał a na jego twarzy pojawił się znowu ten sam cwany uśmiech.

Zaśmiałam się patrząc na rozbawionego Artemis'a.

ᴍʏ ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ ( Część Druga) Where stories live. Discover now