Rozdział dziewiąty - „Epizod wyniszczenia."

5.4K 189 54
                                    

(UWAGA⚠️: Ten rozdział przestawiać będzie stan głównej bohaterki podczas skrajnie wyostrzonych objawów zaburzeń odżywiania.
Tematy jak i sama treść może być dla niektórych poruszająca.) - Rozdział jest naprawdę mocny w niektórych momentach.

CZAS: ROK SZKOLNY (drugi semestr).
Cofnięcie się w czasie.

„Chicago Private School" to nazwa szkoły do której uczęszczam od 5 miesięcy. Więzienie? Nie. Nie nazywajmy placówki edukacyjnej, więzieniem.
To piekło. Dokładnie, ten tytuł pasuje dużo bardziej.
Nigdy nie byłam fanką szkoły czy to w Seattle czy w Chicago, w czym utwierdziło mnie ostatnie paręnaście lat. To nie tak że nie lubiłam się uczyć. Moje oceny były dobre. Nigdy nie narzekałam na zagrożenia czy problemy w nauce. Moim prawdziwym problemem był stres jaki przynosiła ze sobą szkoła. Mój organizm i psychika, idealnie dawały sobie radę z nieprzespanym nocami, piciem alkoholu a nawet z jedzeniem śmieciowego żarcia. Ale stres? Stres nie był dla mnie. Już pierwszego dnia w prywatnej placówce gubiłam włosy jak wściekła. Kolejne tygodnie były tylko gorsze. Nowe miejsce, ludzie i nauczyciele. Dołączenie do maturalnej klasy w której wszystkie nastolatki znają się od kilku lat? Skracając historie wylanych łez i nieudanych imprez, było po prostu chujowo.

Owszem, Connor Olivia i ja, byliśmy razem w klasie. Widzieliśmy się codziennie a przed ważnymi egzaminami rzucaliśmy się w nurt nauki razem.
Jednak Olivia miała swoich znajomych, Connor też szybko odnalazł się w towarzystwie bogatych dzieciaków. Tym się różniliśmy, ja wciąż przeżywałam to co wydarzyło się w wakacje. Connor wypełniał każdy weekend imprezami i alkoholem z nowymi znajomymi.
Ja postanowiłam popełnić towarzyskie samobójstwo.

Dodatkowo, relacje moje i Artemis'a były złe.
Właściwie, sęk w tym że nie było żadnej relacji.
Od 5 miesięcy unikałam go jak ognia. Kiedy on pojawiał się w domu - ja uciekałam nocować u Liv.
Czasem zdarzało się tak że na siebie wpadaliśmy.
Atmosfera była ciężka. On był zwykle oschły a ja zakłopotana. Odpuszczaliśmy sobie jakiekolwiek konwersacje. Tak było.  Mogłabym żalić się w nieskończoność. Byłam szkolnym odludkiem, sierotą - która ledwo sypia przez koszmaru. Straciłam kogoś kogo naprawdę zaczynałam kochać. A jedyną dobrą rzeczą w moim obecnym życiu były wypieki Celine.
Żony mojego martwego ojca.

Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia że te wypieki rozpoczną kolejny długi epizod.
Epizod wyniszczenia.

                               *          *          *

Pani Moore? — Zapytał głos wyrywając mnie z rozmyśleń. — Czy może pani powtórzyć o czym mówiłam?

Zamrugałam kilkukrotnie podnosząc podbródek.
Rozejrzałam się po klasie zdając sobie uwagę że oczy wszystkich zwrócone były ku mnie.
Oblizałam usta spoglądając na nauczycielkę.

— Wierze że wiewiórka na drzewie jest dużo ciekawsza niż lekcja historii. — Dodała po chwili kobieta.

Po klasie rozbrzmiał odgłos śmiechu. Potrudziłam się na płytki oddech krzyżując ręce na piersi.
Ci do wiewiórki nie daleko, paskudna małpo.
Chciałabym to powiedzieć. Pragnęłam. Ale byłam zbyt zmęczona. Rozkojarzenie które towarzyszyło mojej osobie było spowodowane przez tylko jedną rzecz. A raczej osobę - Artemis'a.
Miał przyjechać w tym tygodniu do domu. Po wczorajszych rozmowach z Celine, doszłam do wniosku że muszę wreszcie się z nim skonfrontować.
Dosyć uciekania.

— Nie. Przepraszam, Pani
Forbes. — Odpowiedziałam grzecznie po czym kobieta skinęła głową.

Reszta lekcji minęła pomyślnie. Nauczycielka puściła nam film o.. Właściwie nie wiedziałam czego dotyczył film. Wiedziałam jedynie że moja potrzeba sikania była na tyle wysoka, że wybiegłam z klasy niemalże sprintem. Po drodze minęłam pare znajomych twarzy, w tym Olivie. Nasza klasa podzielona jest na grupy. Ona i Connor uczęszczają na historie podstawową. Ja na rozszerzoną. Tak jest jeszcze z kilkoma przedmiotami, dlatego tak bardzo nienawidzę poniedziałków. Wtedy oddzielnych lekcji jest najwiecej.

ᴍʏ ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ ( Część Druga) Where stories live. Discover now