Rozdział czwarty - „Nie będę ciotką"

5.7K 183 71
                                    

Skupiona na karcie dań w jednej z najbardziej ekskluzywnych restauracji, czułam ścisk w żołądku.
Ceny które obejmowały tutejsze dania, były kolosalne. O wiele bardziej swojo czułabym się w paryskim fast foodzie niż w tak drogiej restauracji.

— Już wiesz? — Artemis przeniósł wzrok z nad karty.

Skinęłam lekko głową zamykając skórzany segregator. Bo właśnie tak wyglądało menu restauracji. Brązowa prawdziwa skóra która była na każdej książeczce przedstawiającej asortyment tego miejsca.

— Czy mogę przyjąć zamówienie? — Zapytał kelner który w błyskawicznym tempie pojawił się przy naszym stoliku. — Panie Moore?

Miałam nadzieje że będzie mówił po francusku.
Chciałam podszkolić język.

— Jasne. — Powiedział spokojnie Artemis otwierając na nowo kartę. Najprawdopodobniej po to aby przypomnieć sobie nazwę posiłku. — Poproszę „Coq au vin", na deser „Creme brulee" oraz jakieś z lokalnych win.

— Dobrze. — Uśmiechnął się kelner przechodząc wzrokiem do mnie. — Pani Moore? To zaszczyt poznać żonę Pana Artemis'a. Od ostatniego roku pan Moore jest naszym głównym sponsorem.

No japierdole.
Zamrugałam kilkukrotnie przenosząc wzrok na rozbawionego Artemis'a.

— Tak. — Wysiliłam się na uśmiech. — Zatem.
„Szparagi z dressingiem gribiche", na deser poproszę „Clafoutis czereśniowe". Do picia wodę.

Odwzajemniłam uśmiech kelnera i grzecznie się z nim pożegnaliśmy. Kiedy mężczyzna odszedł, Artemis wciąż śmiał się z całej sytuacji.

— Czemu powiedziałeś że jestem twoją
żoną? — Zapytałam marszcząc brwi.

— Czemu jesz na główne danie
przystawkę? — Zapytał również marszcząc brwi dla przedrzeźniania mnie.

Szparagi z dressingiem gribiche, nie są przystawką. Można je zjeść jako takową ale to tradycyjne francuskie danie. — Odpowiedziałam dumnie. — Zatem? „Pani Moore"?

— Oh nie dramatyzuj. — Machnął dłonią wciąż rozbawiony. — Zapisałem cie tak w pośpiechu.

Przewróciłam oczami wiedząc że Artemis kłamie.
On nie robi takich pomyłek. On nigdy się nie myli.
To jest w nim tak cholernie irytujące.

— Finansujesz restauracje? — Zapytałam przypominając sobie słowa kelnera. — Po co?

Artemis oparł skroń o nagłówek wysokiego oparcia po czym spojrzał na mnie.

— Mam nadzieje że jak jesz to tyle nie
gadasz. — Odpowiedział przeciągając się
miejscu. — Celine często jeździ do Paryża. Spodobało jej się to miejsce więc kiedy usłyszałem że mają zamykać, zostałem ich sponsorem. Byli na skraju.

Uśmiechnęłam się szczerze bo uważałam ten gest na słodki.

— Mieli za mało środków? — Zapytałam. — Przecież to centrum Paryża. Jak to możliwe?

— Ostatnio mało ludzi podróżuje. Wszystko drożeje co wiąże się z tym że gastronomia dostaje po piętach.
Nic wielkiego. — Rzucił ramionami. — Poza tym nie mieli ogarniętego managera. Nikt nie reprezentował zbyt godnie restauracji. Moja znajoma się zgodziła.
Zdolna dziewczyna.

Pokiwałam głową zgadzając się z tym co mówił Artemis.  Mogłam mówić co chciałam na temat chłopaka. Jednakże dopiero kiedy na jego twarzy malował się ten szczery uśmiech, zauważałam jak oboje na siebie działamy. On jest rozbawiony albo wkurwiony. A ja? Zwykle wkurwiona, ale to wszystko co robię z Moore'm odciąga mnie od nieprzyjemnych myśli które biegają w mojej głowie.
Zjadłam dzisiaj wiele, nie wymiotując.
Zupełnie o tym zapomniałam.
To chore że jeden dzień z czarnowłosym dupkiem potrafił wyrwać mnie z ciągu ostatnich miesięcy.

ᴍʏ ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ ( Część Druga) Where stories live. Discover now