Rozdział jedenasty - „Wszystko z detalami."

2.8K 107 12
                                    

Prywatne samoloty to korzyści jakimi wcześniej gardziłam. Izolowanie się od ludzi aby w spokoju spędzić podróż. Jednak kiedy chodzi o czas, nie odpycham korzyści jakie są mi serwowane.
Kiedy pojawiliśmy się w samochodzie, Artemis wykonał serie telefonów skierowanych w stronę paryskich lini lotniczych. W czasie kiedy on działał, ja zbierałam się do kupy ściskając pomiędzy palcami fotografie Celine. Byłam przerażona i wściekła na samą siebie. Gdybym wcześniej porozmawiała z kobietą spotkaną w kiosku, wszystko wyglądałoby inaczej. W przeciągu dziesięciu minut nasz prywatny lot był potwierdzony.
Miał wpływy, nawet na drugim krańcu świata.

Nasze bagaże zwinnie zostały przeniesione do samolotu. Napięcie pomiędzy mną i chłopakiem rosło, z chwili na chwile. Artemis odpychał każdą próbę rozmowy.

Mój niestabilny oddech zmieszał się z odgłosami startujących samolotów. Niemalże biegnąc wyciągnęłam z torebki komórkę. W taksówce nie wiedziałam co mam robić. Teraz postanowiłam wreszcie zmierzyć się z milionem wiadomości wysłanych na mój numer.

— Co robisz? — Powiedział krocząc nienaturalnie szybkim krokiem w stronę samolotu.

Uniosłam wzrok w stronę chłopaka i znowu spojrzałam na komórkę.

— Piszę do Connor'a. — Odpowiedziałam
zadyszana. — Wszyscy wypisują do mnie gdzie jesteśmy. Czekają na lotnisku od strony wejścia.

Artemis pokręcił głową i obejrzał się za siebie. Zwolnił aby nasze ciała szły w tej samej lini.

— Nie może nic wiedzieć. — Powiedział kiedy dochodziliśmy do metalowego podestu
samolotu. — Napisz im że to jakaś niespodzianka. Że załatwiłem prywatny odrzutowiec tylko dla nas dwojga. Wymyśl coś. — Rzekł pokonując pierwszy stopień metalowych schodków.

— To też jego rodzina. — Odpowiedziałam na jego oschłość. — Powinien wiedzieć.

— Państwo Moore. — Przywitał nas mężczyzna stojący obok schodów.

Po chwili zakłopotania skinęłam grzecznie
w jego stronę.

Artemis zamilkł. Kiedy nasze ciała znalazły się na pokładzie samolotu obrócił się w moją stronę.
Jego oczy były puste, nie wyrażały żadnych emocji.
Oddech był nierówny i wykazywał irytację.

— Nieprzypadkowo Ralph chciał twoje
zdjęcia. — Zmarszczył brwi jakby to była najoczywistsza prawda. — Nieprzypadkowo Rosalinda wysłała list do ciebie, nie do Connor'a.
Mają go w dupie!

Moje brwi uniosły się ku górze.

— Skoro jesteś taki chętny do rozmowy, to może wreszcie wytłumaczysz mi o co tu
chodzi?! — Wrzasnęłam kiedy palce Artemis'a pokierowały mnie do siedzeń.

Wszystko działo się szybko, a w powietrzu wisiała nienawiść i irytacja. Mimo to, dotyk Artemis'a działał na moje ciało jak hipnotyzujący nauczyciel, który kieruje twoją ręką podczas zapisywania wiadomości z lekcji. Po chwili, dalej oburzona złapałam za pasy zapinając je wokół swojej talii.
Artemis usiadł w ciszy, pokazując pilotowi gest oznaczający naszą gotować do startu.
Wbił we mnie swoje spojrzenie siląc się na głęboki oddech.

— Wybacz. — Pokręcił głową przeczesując włosy ręką. — Mam wrażenie że nad niczym ostatnio nie panuje.

Milczałam, wpatrywałam się i próbowałam zrozumieć.

— Chce tylko wiedzieć na czym
stoimy. — Powiedziałam spokojniej. — Chce wiedzieć kim są ci ludzie i o co tu chodzi.

ᴍʏ ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ ( Część Druga) Where stories live. Discover now