10. Nigdy przenigdy.

6.5K 361 359
                                    

#KODwatt

Rosalie

Oszałamiająca – dokładnie to jedno słowo opuściło usta Vivienne, gdy pokazałam się jej w kamerce telefonu podczas wideorozmowy. I choć wcześniej zdążyłam sama przed sobą przyznać, że wyglądam świetnie, to komplement od przyjaciółki dodał mi skrzydeł.

A tego wieczoru bardzo takowych skrzydeł potrzebowałam.

– Nie przesadziłam? – upewniłam się, gładząc otwartymi dłońmi materiał błyszczącej sukienki. Sięgała mi do połowy uda, miała cieniutkie ramiączka, odkryte plecy i mieniła się na złoto.

– Mówiłaś, że to jakiś elegancki klub – odparła Vivi. – Więc myślę, że jest w sam raz.

– Oby – wymamrotałam pod nosem. Nie chciałabym zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi, jakkolwiek odstawać z tłumu.

Raz jeszcze poprawiłam zakręcone włosy przed lustrem. Dodałam im nieco objętości i spryskałam mgiełką malinową, więc wokół mnie roznosił się przyjemny, słodki zapach. Nogi za to potraktowałam balsamem z drobinkami, a makijaż wykonałam mocniejszy niż zwykle. Użyłam pomadki w kolorze brudnego różu i zrobiłam malutkie, brązowe kreski w kącikach oczu.

– Udostępnij mi swoją lokalizację, okej? – Głos przyjaciółki wydostał się z telefonu.

Na zgodę pokiwałam głową. Nie uważałam tego rodzaju ostrożności za przesadną. Bardziej konieczną. Vivi często pozwalała mi śledzić swoje położenie, gdy wybierała się do miejsca i ludzi, których nie znała. Ja może i nawiązałam jakąś relację z Eliasem, ale kto wie, co mogłoby się wydarzyć w takim klubie.

– Zrobione – obwieściłam, gdy tylko wysłałam Vivi pinezkę, którą będzie mogła śledzić przez całą noc. – Nie sądziłam, że kiedyś role się odwrócą.

– A ja wiedziałam, że ten moment nadejdzie – rzuciła z uśmiechem. Na ekranie telefonu widziałam jej radosną, lecz przepełnioną zmęczeniem twarz. Dopiero wróciła z pracy, a chciała jeszcze wieczorem poćwiczyć układ taneczny przed występem w przyszłym tygodniu. – I mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.

– Też mam taką nadzieję. – Westchnęłam cichutko. Trochę się stresowałam.

– A co z tobą i Eliasem?

– A co ma być? – odparowałam tak szybko, że poczułam się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku. To sprawiło, że Vivi parsknęła śmiechem.

– Widocznie coś jest – zaznaczyła. – Patrząc na twoją reakcję.

– Nic nie ma. Po prostu się kolegujemy. – Przecież mówiłam samą prawdę, nawet jeśli ostatnio chłopak mnie przytulił.

Co jednak mógł znaczyć jeden uścisk?

– Więc skąd te rumieńce?

– Jeeezu, Vivi. – Zaśmiałam się nerwowo i wyłączyłam kamerkę, by nie mogła wyczytać nic więcej z wyrazu mojej twarzy. – Daj spokój.

Weszłam w pasek powiadomień, dostrzegając tam nową wiadomość od Eliasa, w której informował mnie, że limuzyna czeka już pod moim domem.

Limuzyna. Kurde.

– Muszę lecieć – mruknęłam. – Zawiadom policję, jakby ktoś mnie porwał – dodałam żartobliwie.

Kisses of DarknessWhere stories live. Discover now