19. Jedna szansa.

7.2K 445 369
                                    

#KODwatt

Rosalie

Wstyd na przestrzeni tygodnia jedynie rósł w sile, jakby chciał wypełnić mnie po brzegi albo nawet sprawić, że w nim utonę.

            Głupi wstyd. I głupia ja.

            Od tamtej nocy w mieszkaniu Laurette nie było dnia, w trakcie którego nie zadręczałabym się wyrzutami sumienia i czymś, co Elias nazwał przy mnie kiedyś „kacem moralnym". Wtedy nie do końca rozumiałam, co miał na myśli, ale teraz pojęłam wagę tych słów, aż miałam wrażenie, że na czole mam wypisane wielkimi czerwonymi literami tę frazę.

            Wiedziałam, że alkohol jest niezdrowy, ale nie sądziłam, że może także uszkadzać mózg. Bo mój uszkodził na pewno. Zwłaszcza, gdy wskoczyłam na Eliasa i zaczęłam się o niego ocierać.

            A potem się popłakałam. Popłakałam, bo postąpił rozsądnie, czego nie można powiedzieć o moim zachowaniu.

            Unikanie go na uczelni na szczęście okazało się łatwe, bo chyba odpuścił sobie te kilka ostatnich wykładów przed przerwą świąteczną. Czy może on po prostu też chciał mnie unikać?

            Rzuciłam się w wir przygotowań do targów psychologicznych, które miały się odbyć niedługo po nowym roku, gdy tylko dopniemy wszystkie sprawy na ostatni guzik. Próbowałam jakoś wypełniać swoje dni, by zminimalizować czas na uleganie obsesyjnym myślom.

            Za to noce bywały koszmarne. Bezsenność awansowała na mojego stałego towarzysza.

            To całe unikanie musiało się jednak kiedyś skończyć. Rozważałam rezygnację z wypadu do Liverpoolu, ale po kilkunastominutowej przemowie mojej mamy czułam, że nie mam wyboru.

            Nie jesteś tchórzem, Rosalie. Nie będziesz chować głowy w piasek, wciąż słyszałam jej słowa.

            Teraz stałam przed bramą swojego domu, prawie pewna, że mama spoglądała na mnie przez okno. Owinięta trzema warstwami ubrań z różową walizką przy nodze, czekałam na przybycie Eliasa.

            Laurette zaplanowała cały nasz wyjazd od A do Z. Nie zdziwiłabym się, gdyby wysłała nam na pocztę mailową harmonogram tych trzech dni, które mieliśmy spędzić w nadmorskim mieście.

            Jeden z szczegółów jej planu obejmował to, że ona z Astonem pojedzie jednym samochodem, a ja z Eliasem drugim. Sama nie wiem, czy nie oszczędniej byłoby wybrać się na miejsce jednym. Choć pewnie w słowniku Laurette Anders nie było miejsca na coś takiego jak „oszczędność".

            Niby należałam do tej bogatej grupy dzieciaków, a jakoś wciąż ciężko było mi zrozumieć niektóre z ich zachowań.

            Ulżyło mi trochę na widok limuzyny, bo to oznaczało tylko tyle, że nie Elias będzie pełnił roli kierowcy. Po uldze zdenerwowanie wróciło do mnie jednak niczym bumerang. Byłam aż nadto świadoma, że spędzę całe cztery godziny trasy sam na sam z chłopakiem, którego przez cały tydzień tak bardzo starałam się unikać.

            Szofer wyszedł na zewnątrz i zabrał moją walizkę, by po chwili otworzyć mi tylne drzwi i pomóc wejść do środka. Przeskakiwałam spojrzeniem po każdym elemencie wnętrza samochodu, byle nie patrzeć na Eliasa. Miałam wrażenie, że zaraz spłonę z zażenowania.

            – Pasy. – Nagle dobiegł mnie jego głęboki głos. Po chwili kierowca ruszył dynamicznie przed siebie. – Zapnij pasy, Rose. Dobrze się czujesz?

Kisses of DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz