17. Pierwszy śnieg.

7.7K 412 434
                                    

#KODwatt

Elias

– Musisz dodać znacznie więcej mąki – poinstruowała mnie Rose, kręcąc nosem na widok przyrządzonego przeze mnie ciasta, a raczej czegoś, co ciastem na naleśniki miało być.

            Poprzedniego dnia zasnęliśmy obok siebie, aż nagle wieczór przerodził się w noc, a noc w poranek. Czułem się trochę oszołomiony, gdy pierwszym, co zobaczyłem po przebudzeniu, to złociste włosy i spoczywający na mojej piersi policzek Rose.

            Ale to nie było negatywne zaskoczenie. Wręcz przeciwnie.

            Byłem pewien, że wczorajszy wieczór znacznie nas do siebie zbliżył. Nie wiem, czy z kimkolwiek poza chłopakami byłem kiedyś tak brutalnie szczery. A przy Rose, mimo że ta cała rozmowa zdecydowanie nie należała do przyjemnych, czułem zwyczajnie spokój. Coś wewnątrz mnie krzyczało, że mogę jej zaufać.

            Cóż, ten głos – kimkolwiek był – chyba wcale się nie mylił.

            To, że Rose poczuje się skrępowana, budząc się u mojego boku, było dla mnie oczywistością. Nie naśmiewałem się z niej z tego powodu, tylko dałem jej potrzebną przestrzeń do przyswojenia tejże informacji. Założę się, że nigdy wcześniej nie przespała całej nocy z żadnym chłopakiem w jednym łóżku. I pewnie ta myśl nie powinna mi się tak bardzo podobać – myśl, że byłem pierwszym.

            Pierwszym, który skradł jej pocałunek.

            Pierwszym, który spędził w jej łóżku calutką noc.

            Pierwszym, który trzymał ją w objęciach, gdy spała.

            Na szczęście dojście do siebie nie zajęło jej zbyt długo i po szybkiej porannej toalecie, zaprosiła mnie ze sobą do kuchni.

            W ten sposób znalazłem się właśnie w tym miejscu. Stałem nad metalową miską i próbowałem uzyskać idealną konsystencję ciasta do naleśników. Nigdy wcześniej ich nie robiłem. W ogóle mało eksperymentowałem w kuchni.

            Zgodnie z jej wskazówkami, dosypałem trochę mąki i po raz kolejny wziąłem w dłoń mieszadełko, by pozbyć się wszelkich gródek. To było dość czasochłonne, ale na jakiś sposób również satysfakcjonujące.

            Rose w tym czasie zajęła się przyrządzaniem kawy. Cały drżałem już z pragnienia, by napić się tego cudu, który tworzyła.

            – Zobacz – rzuciłem, zerkając na nią przez ramię. – Będzie git?

            Zamieszała łyżką masę, sprawdziła jej płynność, po czym pokiwała głową z uznaniem.

            – Świetnie. Niedługo będziesz naleśnikowym królem.

            – Wybacz, Rose. Nie da się być królem tak wielu rzeczy – odparłem żartobliwie.

            – O co chodzi z tą waszą ksywką?

            – Królami ciemności? – zagaiłem, opierając biodro o blat.

            – Tak.

            – To głupie. – Potrząsnąłem głową, cofając się na moment wspomnieniami do czasów sprzed kilku miesięcy, gdy jeszcze chodziliśmy do szkoły średniej. – Można powiedzieć, że nie mieliśmy najlepszej reputacji. Plotki tylko podsycały wrażenie „niebezpiecznych chłopców" – prychnąłem. – A padło na ciemność pewnie dlatego, że wszystkim kojarzy się z czymś złym i przerażającym.

Kisses of DarknessWhere stories live. Discover now