Mistrzostwa świata w Quiddichu

88 5 4
                                    

Kally wraz z dyrektorką wchodziła pod górę.

- Profesor Fire, długo jeszcze? Strasznie mnie bolą nogi. - narzekała Black.

- Musimy iść na około, żeby twoi fani się na ciebie nie rzucili. - powiedziała poważnie Marlene, ale Kally wiedziała, że żartuje. W odezwie zatrzymała się i spojrzała na nią ze znudzoną miną, po czym obie się zaśmiały.

Minęły trzy lata odkąd zabrała ją z sierocińca. Tak, czarnowłosa ma już czternaście lat, a w ciągu tego czasu zrobiło się dosyć głośno o jej zdolnościach. W zasadzie była bardzo rozpoznawalna. Tak samo jak Harry Potter.

- Zobacz, już jesteśmy. - Marlene nagle się zatrzymała, a Kally na nią wpadła. - Wybacz.

- W porządku. - odpowiedziała masując ramię. Fire uśmiechnęła się przepraszająco. - Chodźmy do namiotu.

Zaczęły schodzić z góry i szukać drogi do swojego namiotu.

W pewnym momencie wpadła na jakąś rudowłosą dziewczynę mniej więcej w jej wieku.

- Bardzo cię przepraszam, nie zauważyłam cię. - zaczęła tłumaczyć się czarnowłosa, gdy nagle usłyszała wołanie Marlene. - Wybacz, muszę już lecieć. - powiedziała i podbiegła do czerwonowłosej. Usłyszała za sobą tylko krzyk: TO BYŁA KALLY BLACK!!!

Uśmiechnęła się lekko i ruszyła za Marlene do namiotu. 

- Tutaj jesteś, myślałam, że cię zgubiłam. - powiedziała lekko poddenerwowana Marlene. - albo, że porwał cię twój jakiś psychofan. - stwierdziła, a potem obie się zaśmiały. Mimo, że Marlene była dyrektorką, a Kally uczennicą to zachowywały się często jak najlepsze przyjaciółki. Oczywiście z granicami, wiadomo.

- No oczywiście, że tak było, ale jakoś się wyrwałam. - ciągnęła zabawę Black. - A tak na serio, to wpadłam na jakąś dziewczynę.

- Prosiła cię abyś jej coś podpisała? - powiedziała szczerze rozbawiona Fire.

- Nie, nie zdążyła, przeprosiłam ją tylko i już musiałam wracać, bo usłyszałam twój piękny głos. - oznajmiła mniej rozbawiona Kally. Czasami miała dość, że nie może z kimś normalnie porozmawiać bo ta osoba już się drze, że to Kally Black. - Usłyszałam tylko: TO BYŁA KALLY BALCK!!! - mruknęła przedrzeźniając dziewczynę.

Marlene zachichotała pod nosem.

- Profesor Fire! To nie jest śmieszne. - powiedziała oburzona czarnowłosa wyjmując z ust pasemko włosów, które nie wiadomo jak się tam znalazło.

- No już, już, spokojnie. - Marlene dalej chichocząc uspokoiła nastolatkę.

Starały się dojść do loży honorowej, gdzie Fire zarezerwowała im miejsca.

Kally zgubiła gdzieś w tłumie dyrektorkę. Usłyszała gdzieś obok swojego ucha: My z ojcem mamy miejsca w loży honorowej. Po czym wpadła na osobę, która to powiedziała.

- Uważaj jak łazisz, brudna szlamo! - odwróciła się powoli i zauważyła jakiegoś lalusia z blond włosami. Jego mina z kpiącej przerodziła się w lekko przestraszoną. Spojrzała na mężczyznę obok niego z tak samo blond włosami, tylko dłuższymi. Jego mina tez była lekko wystraszona. Patrzyła raz na jednego, a raz na drugiego. Obok niej pojawiła się profesor Fire.

- Panno Black i Madame Fire... - mówił zakłopotany, podajże ojciec tego chłopaka. - Strasznie mi wstyd za mojego syna. - Chciał podejść i pocałować dłoń Kally, ale w porę się cofnęła.

- Przepraszam, ale może najpierw wychowa pan dobrze swojego syna, a potem zacznie udawać kogoś kto potrafi się zachować. A ty - Marlene wskazała na tego młodszego. - jak się wyrażasz? Co cię obchodzi czyjaś krew i czemu uważasz każdą osobę na jaką wpadniesz za mugolaka?

WybrankaWhere stories live. Discover now