Nowy rok szkolny

80 3 7
                                    

Dziś był pierwszy września. A wiecie co to znaczy? Kally znowu będzie mogła zobaczyć swoich przyjaciół.

Rano wstała cała w skowronkach. Nie widziała ich całe wakacje. Zazwyczaj spotykali się u któregoś z nich, ale w tym roku wszyscy wyjechali, więc nie mieli za bardzo możliwości. A ze względu, że Kally mieszkała w szkole, nie mogła ich zaprosić. Tak w szkole. Profesor Fire ją zaadoptowała, a czarnowłosa wolała to, niż sierociniec. Dziewczyna na początku była zdziwiona, że Marlene mieszka w szkole, ale przyzwyczaiła się do tego.

I właśnie z tego powodu nikt nie mógł jej odwiedzić. 

Podniosła się z łóżka i poszła do łazienki. Stojąc przed lustrem, chwyciła szczotkę i dokładnie rozczesała swoje włosy. Przemyła twarz lodowatą wodą, aby się pobudzić.

Wyszła i po chwili stała już przed szafą. Musiała jakoś wygrzebać mundurek. Powoli i delikatnie ją otworzyła. Nie dało to za dużo, bo wszystkie wepchnięte na szybko ubrania powypadały.

- Przynajmniej nie muszę się męczyć. - stwierdziła i sięgnęła po mundurek, który leżał na samym końcu. Rzuciła go na łóżko i powpychała z powrotem do szafy swoje ciuchy.

Po kilkunastu minutach opadła na łóżko cała zdyszana. Poczuła pod swoją ręką mundurek, więc wstała i spojrzała na niego.

Wyglądał trochę inaczej niż innych. Składał się z czarnej spódniczki i białej koszuli, która na środku miała wszystkie żywioły. A dokładniej to kulę, podzieloną pionowo na dwie części. Po lewej stornie kuli była woda, a po lewej ogień. Na górze kuli był wiatr, na dole błyskawice, po lewej ziemia, a po prawej lód. Reszta uczniów miała koszulę w kolorze swojego żywiołu, czarną, plisowaną spódniczkę i czarne podkolanówki lub czarne spodnie, w zależności od płci.

Ubrała się w mundurek i spojrzała na zegarek wskazujący 12.30. Za pół godziny rozpoczęcie. Może jeszcze zdąży przywitać się ze swoimi przyjaciółmi.

Wyszła z pokoju i zaczęła iść w stronę przycisków z piętrami.

Wszystko by poszło dobrze gdyby nie to, że Kally na kogoś wpadła. Ale nie na byle kogoś, tylko na samą w sobie Nitę Ice. Czyli inaczej najgorszą nauczycielkę pod słońcem, która uczyła zagłębiania się w swój żywioł. Z niewiadomego powodu nie lubiła Black.

- Proszę, proszę, kogo my tu mamy? Naszą gwiazdę, która nie nauczyła się jeszcze patrzeć pod nogi? - usłyszała zgryźliwy głos profesor Ice.

- Przepraszam pani profesor. Następnym razem będę bardziej uważać. - powiedziała przez zaciśnięte zęby Kally i szybko odeszła.

Kliknęła przycisk z numerem zero i po chwili znalazła się przy bibliotece.

Przechodziła dość szybkim chodem przez korytarz, a kilka minut później znalazła się przed szkołą.

Usiadła na ławce obok fontanny, co jakiś czas witając się ze znajomymi.

- Kally!!! - usłyszała krzyk połączony z dwóch głosów. Na myśl do kogo należą czternastolatka szeroko się uśmiechnęła.

- Olivia, Sasha! - podniosła się z ławki w błyskawicznym tępie, będąc po chwili mocno ściskaną przez swoją najlepszą przyjaciółkę.

Olivia Walldest była niższą o kilka centymetrów od Kally dziewczyną. Miała włosy do pasa, podobnie jak Kally. Tylko jej były brązowe i falowane. Możecie się już domyślać, że panuje ona nad żywiołem ziemii. Miała ciepłe brązowe oczy i mnóstwo piegów na twarzy, a z przednich pasemek włosów miała zaplecione dwa malutkie warkoczyki. Całość wypełniał ogromny, szczery uśmiech. Na codzień była dość spokojna i nieśmiała, ale przy najbliższych była bardzo wybuchowa.

WybrankaWhere stories live. Discover now