Jeden

8.6K 298 20
                                    

Słowa to tylko litery. To my nadajemy im znaczenie.

Laura czuła się, jakby jej życie nie miało znaczenia i z każdym dniem coraz bardziej ulatywało, tak samo jak znika znaczenie słowa, które powtarzamy kilka razy. Jakby w dniu, w którym się urodziła, ktoś zapomniał przypisać jej roli i pozwolił tylko egzystować.

Mrok nigdy jej nie przeszkadzał. Przez większość czasu w nim żyła, więc już dawno przyzwyczaiła się do cieni, które ze sobą niósł. Poza tym, doskonale zdawała sobie sprawę, że potwory, których się bała, wcale nie przychodzą nocą. Wolą przemykać w świetle dnia.

Oparła się wygodniej o ławkę i odchyliła głowę, wpatrując się w zabarwione świtem lipcowe niebo. Przymknęła powieki, wsłuchując się w wietrzną melodię drzew. Tylko one tak naprawdę ją znały. Mogła mówić, co chciała i nigdy nie spotkała się z krytyką, czy osądem z ich strony. W przeciwieństwie do ludzi, nie zadawały pytań. Może właśnie dlatego rozmowa przychodziła jej łatwiej. Rzucała słowami, przeobrażając je w zdania i szeptem dzieliła się swoją historią.

Opowiadała właśnie o tym, jak dni znowu zaczynały stawać się ciężkie, jak każda zła myśl niczym nitka nadziana na igłę zaszywała się w jej umyśle, gdy usłyszała ciche popiskiwanie. Obróciła się i zobaczyła średniej wielkości psa, który kulał na jedną łapę. Natychmiast wstała, przy okazji łapiąc torbę i zaraz zamarła, kiedy zorientowała się, że kundel się wystraszył.

– Hej... – Zrobiła ostrożny krok do przodu, wchodząc z chodnika na trawę. – Nie bój się. Chcę ci pomóc.

Pies przekrzywił głowę, jakby nie był co do tego przekonany. Laura nie miała żadnego doświadczenia z psami, ale wiedziała, że nie mogła go tak zostawić. Musiała mu pomóc. Nienawidziła patrzeć na cierpienie innych, bo sama doskonale znała to uczucie i oddałaby wszystko, żeby ktoś pomógł jej, kiedy potrzebowała ratunku. Kto wie, może wtedy jej życie potoczyłoby się inaczej?

Wzięła kolejny ostrożny krok do przodu i zatrzymała się, czekając na reakcję zwierzęcia. Psina zastrzygła uszami i kiedy Laura myślała już, że zaczyna zdobywać jej zaufanie, kundel odwrócił się i zaczął uciekać. Dziewczyna ruszyła za nim.

– Zaczekaj! – zawołała. – Nie zrobię ci krzywdy!

Pies przyspieszył, jeszcze bardziej przestraszony niż wcześniej i zaczął stąpać na chorej łapie, w panice próbując oddalić się od Laury.

– Nie rób tak! – Biegła dalej, ślizgając się na mokrej od porannej rosy trawie. – Poczekaj, pomogę...

I wtedy uderzyła w coś twardego. Na początku myślała, że to latarnia, ale gdy uniosła wzrok, a silne dłonie złapały ją za ramiona, zrozumiała, że wpadła na człowieka. Bardzo wysokiego i mocno zbudowanego człowieka, który przytrzymał ją, żeby się nie przewróciła. Cofnęła się jak oparzona, upuszczając torbę.

Dotknął ją.

Dotknął.

– Wybacz, nie zdążyłem wyhamować – powiedział chłopak, lekko zdyszany, jakby również właśnie biegł. – Przez słuchawki cię nie słyszałem, a pojawiłaś się dosłownie znikąd.

Laura patrzyła na niego w oszołomieniu. Tak bardzo skupiła się na psie, że zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie. Nie wiedziała nawet, że przebiegła przez pas trawy znajdujący się między jedną ścieżką a drugą i trafiła na chodnik. Nie spodziewała się również, że ktokolwiek może pojawić się o świcie w parku, dlatego przed wyjściem z domu zdecydowała się założyć koszulkę z krótkim rękawem.

A nie robiła tego prawie nigdy, chcąc uniknąć jakiekolwiek kontaktu międzyludzkiego.

– Wszystko w porządku? – zapytał nieznajomy, kiedy Laura się nie odezwała. – Zrobiłem ci krzywdę?

Otworzyła usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Czuła rosnącą w gardle panikę, kiedy wpatrywała się w skroplone potem ramiona chłopaka i jego duże dłonie, które dotknęły jej skóry.

D o t k n ę ł y.

Skóra ze skórą. Kontakt, na który nie była przygotowana.

Zacisnęła powieki i zmusiła się, żeby skupić się na czymś innym. Czymkolwiek, tylko nie na tym, że właśnie poczuła na sobie dotyk drugiej osoby bez żadnej osłony.

– Pies... – wydusiła, palcem wskazując kierunek, w którym pobiegło zwierzę. – Pies... – Spróbowała znowu, jednak nie mogła dokończyć przez zbyt szybki oddech.

Otworzyła oczy, przyciskając rękę do piersi, gdy ucisk w środku stał się nieznośny. Czuła niekontrolowane drżenie ciała, w uszach odbijało się szaleńcze kołatanie serca. Po kręgosłupie spłynęła jej kropelka potu, wywołując dreszcze.

Oddychała zdecydowanie za szybko.

Dlaczego musiał ją dotknąć?

Dlaczego musiała poczuć na sobie jego skórę?

Chciała krzyczeć.

– Pies? – Chłopak patrzył w stronę, którą pokazywała Laura. – Nie widzę żadnego... – Odwrócił głowę i zamilkł, ponieważ zobaczył, że dziewczyna zgięła się w pół. – Co się dzieje?

Nie była w stanie mu odpowiedzieć. Dusiła się. Dusiła się własnym oddechem i nie mogła nic na to poradzić.

Świat wokół niebezpiecznie zawirował, czas jakby zwolnił.

– Hej... – zaczął nieznajomy, wyciągając w jej stronę rękę, lecz było już za późno. Laura straciła władzę w nogach, skonsternowana twarz chłopaka rozmazała się, a ostatnie, co zapamiętała przed straceniem przytomności, to jego niesamowicie granatowe oczy.


A imię jej szeptał wiatrOnde histórias criam vida. Descubra agora