Dwadzieścia pięć

3.6K 197 4
                                    

Laura siedziała na ringu i opierała się plecami o linki. Mir poszedł po wodę. Zaszła między nimi niewidzialna zmiana, której dziewczyna nie pojmowała, ale czuła ją jak unoszenie się w powietrzu.

Zastanawiał ją jednak mrok, o którym wspomniał Mir. Już wcześniej czuła, że kryło się w nim dużo więcej bólu, niż komukolwiek pozwalał zobaczyć. Dziś jedynie to potwierdziła. Co wydarzyło się w życiu boksera? Co sprawiało mu ból?

Mir wrócił i podał butelkę Laurze. Usiadł w niedalekiej odległości i trwali tak w ciszy, delektując się swoją obecnością. Spokój, który czuła w duszy, przyćmiewał ból, który zawsze się tam znajdował.

Patrzyła na boksera, który trzymał oczy zamknięte i jak zawsze była lekko onieśmielona jego urodą. Miał w sobie coś nieokiełznanego, dzikiego, może nawet niebezpiecznego, a zarazem przy niej pokazywał łagodność. Gdy tak mu się przyglądała, zauważyła dwa ślady, – jeden na łuku brwiowym, drugi na dolnej wardze – które wyglądały jak gojące się już skaleczenia.

– Rozumiem, że dziś nie masz ochoty na trening? – zapytał, unosząc powieki.

Laurze wyrwał się niespodziewany śmiech z gardła.

– Nie. Zdecydowanie nie.

Mir również się zaśmiał. Zaraz jednak spoważniał i zwrócił głowę w stronę dziewczyny.

– Jak się czujesz?

Niewidzialna dłoń chwyciła ją za serce i ścisnęła. Wiedziała, że Mir zawsze sprawdzał jej samopoczucie, jednak nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić. Teraz w szczególności, skoro wiedziała, czym spowodowana jest troska. Minęło kilka chwil, zanim odparła:

– Lepiej.

Siedzieli dalej w ciszy, naruszanej jedynie przez buczenie jarzeniówek. Za oknem niebo powoli witało się z wieczorem. Laura spędziła prawie całe życie w ciszy. Kojarzyła jej się przede wszystkim z bólem wspomnień i więzieniem, z którego nie da się wydostać. A jednak z Mirem cisza wydawała się przyjemna.

I choć tak dobrze czuła się w ich wspólnej ciszy, musiała ją przerwać.

– Kim był tamten mężczyzna? – spytała, a przyprawiające o dreszcze wspomnienia nieznajomego, który ją dotknął, na moment powróciły do jej głowy. – Kogo szukał?

Mir zacisnął szczęki.

– Mąż jednej z kobiet dowiedział się, że tutaj trenuje i próbował ją znaleźć.

Laura przymknęła powieki. Mir użył słowa „próbował", więc czy to oznaczało, że...?

– Uciekła od niego?

– Tak, udało jej się.

Dziewczynę opanowała natychmiastowa ulga.

– Mogę jej jakoś pomóc? Jeśli potrzebuje...

– Wszystko ma zapewnione. Sambor nie pierwszy raz ratuje kogoś z takiej sytuacji. Wierz mi, jest w dobrych rękach.

Ulga, którą poczuła chwilę wcześniej, podwoiła się. Nie miała pojęcia, dlaczego Sambor pomagał kobietom w takich sytuacjach, ale była mu za to niezmiernie wdzięczna.

– Zapomniałeś dodać, że to ty załatwiłeś jej lokum.

Nowy głos sprawił, że Laura się wzdrygnęła. Odwróciła głowę i spojrzała na Sambora, który stał w otwartych drzwiach gabinetu ze skrzyżowanymi na piersi rękami.

– Opowiada tylko o mnie, ale on też pomaga. – Wskazał głową boksera. – Odkąd zaczął tutaj trenować, jest tak samo zaangażowany jak ja. Od razu przyjął ideę Samotnie Walczącego i wspierał osoby, które potrzebowały pomocnej dłoni.

Laurze zabrakło słów. Mir ciągle zaskakiwał ją czymś nowym. Na własnej skórze przekonała się, jaki potrafił być wyrozumiały i cierpliwy. Wiedziała, że nie odmówiłby nikomu w potrzebie, a jednak na oświadczenie Sambora ze wzruszenia ścisnęło jej się gardło. Ta dwójka była wyjątkowa i nie miała pojęcia, jakim cudem mogła być świadkiem ich działań.

Mir zmarszczył brwi, patrząc na właściciela klubu.

– Co tu robisz?

– Za dwadzieścia minut mam spotkanie. Pomyślałem, że powinniście wiedzieć – powiedział i na powrót zniknął w gabinecie.

Laura złapała za pasek torby, chcąc się podnieść, lecz pozostała na miejscu. Chciała jeszcze przez chwilę pobyć w obecności Mira. Czasami nie wierzyła, że ktoś taki jak on istnieje i los akurat ją postawił na jego drodze.

– Nie musisz się martwić, że ten śmieć znowu tutaj przyjdzie – oznajmił bokser. – Myślę, że dostał nauczkę za wtargnięcie do klubu i dotknięcie cię.

Laura dopiero po chwili zrozumiała, co powiedział.

– Co...?

– Nie pytaj – od razu jej przerwał. – Wiedz tylko, że zająłem się nim.

Poczuła ukłucie paniki, gdy dotarło do niej, co oznaczały jego słowa.

– Nie zgłosi cię? Co z twoją licencją? A co, jeśli...?

– Nie martw się. Nikt mu nie uwierzy, tak samo jak nikt nie wierzył jego żonie, kiedy zgłosiła pobicie. Odpłaciłem mu się tym samym.

Dziewczyna odetchnęła płytko. Może Mir nie powiedział, co mu zrobił, ale Laura mogła się tego domyślić. Martwiła się, jakie może ponieść konsekwencje, ale ta mała część jej duszy cieszyła się, że ją pomścił. Cieszyła się, że choć w małej mierze tamten potwór dostał to, na co zasługiwał.

Czyli wszystko, co najgorsze.

Zerknęła na boksera, a jej wzrok padł na drobne rany na jego twarzy.

– To dlatego masz te skaleczenia? – spytała cicho.

Mir zaśmiał się gorzko.

– Nie. Tamten typ nawet nie zdołał mnie dotknąć. – Uniósł rękę do twarzy i musnął kciukiem dolną wargę. – Przedwczoraj miałem sparring z Samborem i trochę nas poniosło.

– Och.

Laura ponownie zerknęła na boksera. Musiało naprawdę ich ponieść, skoro skończyło się widocznymi ranami.

– Jak się czujesz po tym, co się wtedy stało? – zapytał niepewnie. – Kiedy cię dotknął, przypomniało ci to o...?

Skinęła głową. Nie zamierzała ukrywać przed nim prawdy, ale wiedziała też, że nie zdoła się jeszcze przed nim w pełni otworzyć. Powiedziała więc tyle, ile zdołała.

– Nie spodziewałam się tego. Zapomniałam o wszystkim, czego mnie uczyłeś. Czułam, jakbym przeniosła się w czasie i znowu... – Zamknęła usta, nie potrafiąc dokończyć.

– Byłaś w szoku. Dopiero zaczęłaś się uczyć. – Pokręcił głową. – Nie powinienem zostawiać cię samej. To moja wina...

– Nie, nie, nie. – Przymknęła powieki, przypominając sobie, co dla niej zrobił. Jak stał się dla niej łącznikiem z rzeczywistością. Z życiem. – Proszę, nawet tak nie mów. Nie jesteś odpowiedzialny za czyjeś czyny.

– Ale mogłem...

– Zrobiłeś wszystko, co mogłeś. – Spojrzała mu w oczy. – Uratowałeś mnie przed nim. Uratowałeś mnie.

Patrzyli na siebie, oboje pojmując, co tak naprawdę powiedziała. Laura odwróciła wzrok, nie mogąc dłużej znieść spojrzenia, które wprawiało jej serce w palpitacje.

– Chcę, żebyś wiedziała, że jeśli tylko będziesz czuła potrzebę, możesz do mnie dzwonić – oznajmił. – Zjawię się zawsze, nieważne o której godzinie.

Laura nie miała co do tego żadnych wątpliwości.


A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now