Czterdzieści dwa

3.2K 168 57
                                    

Nie spodziewała się, że ujrzy tą twarz jeszcze raz w życiu. Nigdy więcej nie chciała go spotkać. Myślała, że w końcu się uwolniła, a w jednej chwili wróciło do niej wszystko.

Każdy szczegół.

Każdy ból.

– Co się z tobą działo? – szepnął do jej ucha. – Gdzie zniknęłaś?

Nie miała pojęcia, jak jeszcze oddycha. Wspomnienia przesuwały się przed jej oczami, ale widziała go. C z u ł a. Na żywo, nie tylko w myślach. Stał tuż przed nią i obejmował ją, jakby nic się nie zmieniło. Jakby nigdy od niego nie uciekła.

Nadal mógł robić z nią, co chciał.

Nadal miał nad nią władzę.

Czuła, że jeszcze chwila w tym koszmarnym uścisku, a jej dusza odłączy się od ciała. Już miała wrażenie, że jest martwa. Rozejrzała się dookoła z paniką w oczach, szukając kogokolwiek, kto mógłby jej pomóc.

Ale jak zwykle jej wołanie zostało zignorowane.

Coś mówił, ale nie słyszała go przez szum krwi w uszach. Trzymał ją wbrew jej woli, a ona nie mogła się ruszyć. Nie mogła nic zrobić. Łzy lały się po jej policzkach, ból w piersi stał się tak dotkliwy, że myślała, że zaraz umrze.

A może już umarła, skoro znowu trafiła do piekła?

Przypomniały jej się jej ulubione, granatowe tęczówki. Przypomniała sobie dwa słowa, którymi obdarzył ją właściciel wyjątkowych oczu.

Poczuła przypływ sił, adrenaliny. Jej ciało poruszyło się samo, wykonując manewr, którego nauczył ją ukochany mężczyzna. Zobaczyła szok malujący się na twarzy potwora i krew spływającą z jego nosa.

Obróciła się na pięcie i puściła biegiem.

Pędziła przed siebie, krztusząc się łzami. Jej dusza bolała, oddychanie przypominało tortury. Skóra swędziała tak samo jak za każdym razem, gdy ją dotknął. Chciała ją z siebie zedrzeć i zamienić na nową, pozbawioną uczucia jego obleśnych dłoni.

Obróciła się. Nie gonił jej. Może i teraz zostawił ją w spokoju, ale wspomnienia nie chciały odpuścić. Biegła, słysząc w głowie jego głos, te znienawidzone przez nią słowa.

– Pobawimy się teraz w dom, dobrze?

Zamknął drzwi.

Nie chciała bawić się w domu.

– Tata. Nie chcę. – Dotknął ją. – Nie. Proszę! – Zaczęła się szarpać. – Proszę, proszę... Nie!

Nogi poddały się pod nią. Upadła twardo na beton, aż zadzwoniły jej zęby. Nachyliła się w stronę trawy i zwróciła wszystko, co miała w żołądku. Ktoś zapytał ją, czy dobrze się czuje. Próbował ją dotknąć.

Zaczęła krzyczeć.

Wstała, drżąc, jakby znalazła się w środku zimy nago na ulicy. Znów pobiegła. Nogi plątały jej się, potykała się co chwilę. Nie pamiętała, ile razy się przewróciła, ale dłonie miała zdarte do krwi. Zostawiły krwawy ślad na budynku, o który się oparła, gdy znowu wymiotowała.

Nie miała pojęcia, jakim cudem udało jej się wrócić do mieszkania.

Wpadła do łazienki, dysząc ciężko i spojrzała w lustro.

Nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła pojąć, jak do tego doszło. Jej najgorszy koszmar spełnił się. Potwór ją znalazł.

Zachłysnęła się powietrzem, gdy zrozumienie powoli rozeszło się po jej ciele. Cały czas trzymała się nadziei, która tylko jeszcze bardziej ją zraniła. Cały czas wierzyła, że może się uwolnić, ale...

Ale zrozumiała, że z niektórych traum nie da się wyleczyć.

Nigdy.

Patrzyła na swoje odbicie i wiedziała, że już na zawsze miała pozostać ze swoim pobliźnionym sercem, które będzie przypominało jej o tym, co przeszła. Już zawsze, kiedy spojrzy w lustro, będzie widziała te głębokie rany, które choć się zasklepiły, nie miały szansy na uleczenie.

Będą tam zawsze.

Nigdy nie znikną.

Mogła nauczyć się z nimi żyć, codziennie pokonywać większy dystans, ale pod koniec dnia, one tam będą. Wspomnienia nigdy w pełni jej nie opuszczą.

Zacisnęła palce na krawędzi umywalki, łzy skapywały na biały materiał.

Chciała tylko poczuć ulgę od bólu, a on wrócił.

Spotęgowany.

***

Laura nie chciała umierać.

Ale nie potrafiła poradzić sobie z tym bólem, który powrócił, z tymi wspomnieniami, które zalewały jej umysł, z tym głosem, który przyprawiał ją o dreszcze.

Nie chciała umierać.

Chciała jedynie zabić tą część siebie, która nie dawała jej spokoju.

Nie chciała umierać.

Chciała tylko pozbyć się bólu.

W pewnym sensie bała się śmierci, ale śmierć już dawno zamieszkała w jej wnętrzu.

Tylko tak mogła od niego uciec.

Tylko tak...

***

Odetchnęła głęboko, a w jej głowie w kółko dźwięczały tylko dwa słowa.

Jestem wolna.

Jestem wolna.

Jestem w o l n a




A imię jej szeptał wiatrWhere stories live. Discover now