Pięć

4.9K 198 18
                                    

Laura należała do grupy nieszczęśników, których okradziono z życia. A ci, których pozbawiono normalności, tak zwyczajnej i nudnej dla wielu, musieli nauczyć się przetrwać. Dziewczyna łapała się na tym, że nie czuła kompletnie niczego. Żadnych uczuć. Tak samo jak wtedy, gdy próbowała przetrwać. Odcinała się od wszelkich emocji, aż w końcu przestała jakiekolwiek odczuwać i nie potrafiła ich na nowo odnaleźć. Patrzyła przez okno, a świat wokół się kręcił. Tylko ona została w miejscu, pozbawiona uczuć. Wyprana z emocji. Pusta skorupa.

A jednak nie czując niczego, czuła przecież pustkę. Totalną, wszechogarniającą pustkę, kiedy jedyne, czego pragnęła, to czuć się żywą.

Nie zawsze się tak czuła, jednak zdarzało się to często. Psuło jej postrzeganie świata, pasję, którą odnalazła w drukarni, czy nawet czas spędzany z Anielą. Niszczyło jej życie i chociaż tyle razy próbowała wypełnić pustkę, nadal jej się to nie udało. Nie wiedziała, co zrobić, aby poczuć się inaczej, kiedy bezgraniczna nicość przypominała o sobie, wyłączając wszystko wokół. Próbowała się zmusić, aby coś poczuć, ale równie dobrze mogła próbować oddychać pod wodą. Efekt był ten sam.

I tu, i tu się dusiła.

– Halo, ziemia do Laury.

Laura, pochłonięta przez własne myśli, zupełnie zapomniała, że jadła spaghetti na jasnobeżowej kanapie i oglądała na Netfliksie kolejny serial o prawnikach, którego tematykę tak bardzo uwielbiała Aniela. Zapomniała też, że przyjaciółka siedziała tuż obok niej i właśnie coś do niej powiedziała.

– Przepraszam, co mówiłaś?

– Pytałam, czy poszłaś do tego klubu sztuk walki. I czy spotkałaś tego mięśniaka.

– Ma na imię Mir.

– Och! – Uniosła widelec i zrobiła wielkie oczy. – To nie właściciel?

– Nie...

Z podekscytowania Aniela zastukała nogami w podłogę, a talerz z pomidorową pysznością prawie spadł z jej kolan.

– Ostrożnie! – syknęła Laura.

– Opowiadaj! Jak było? Czemu dał wizytówkę kogoś innego? I jeśli on nie jest właścicielem, to co tam robił? Bo spotkałaś go, tak? Boże, Laura, przestań trzymać mnie w niepewności. Zapisałaś się na lekcje? On jest twoim trenerem, czy ktoś inny? Laura, mów!

– Jesli mi poswolis, to zacnę – mruknęła między kęsami.

– Jesz!

– Nie mogę se powscymać. Jes psepysne.

– Coś się stało, prawda? – Aniela nawijała spaghetti na widelec, jednocześnie bacznie obserwując reakcję Laury. – Czemu mam wrażenie, że coś się stało? Mów! – Wepchnęła jedzenie do buzi, posyłając przyjaciółce twarde spojrzenie.

Dziewczyna zarumieniła się i wymamrotała:

– Zemdlałam, zanim zamieniłam z nim choćby słowo.

Długie nitki makaronu z głośnym plaskiem spadły na talerz, kiedy Aniela z szoku otworzyła usta, krzycząc:

– Co?!

– Ubrudzisz kanapę!

Aniela machnęła ręką.

– I tak zaczął nudzić mi się ten kolor. Strasznie niepraktyczny. Trzeba poszukać czegoś ciemniejszego. – Pokręciła głową. – Nie odrywaj mnie od tematu! Jakim cudem znowu przed nim zemdlałaś? Rozumiem, że zdarzyło się to za pierwszym razem. Niefortunny wypadek, czaję. Ale dwa razy? Laska! Jak ty z tego wybrnęłaś?

A imię jej szeptał wiatrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz