Rozdział 9: Kłamstwo doskonałe

467 54 33
                                    

Lady Furina siedziała na sofie w gabinecie najwyższego sędziego Fontaine i zajadała się makaronikami, które sama mu przyniosła w prezencie. Chciała w ten sposób choć trochę poprawić humor Neuvillette'owi. Niepokoiła ją nieustająca od trzech dni mżawka. Sędzia musiał być albo smutny, albo bardzo zamyślony.

Sięgnęła po kolejny makaronik. Najbardziej lubiła te różowe, o smaku truskawek, ale wiedziała, że Neuvillette także je uwielbia, dlatego zostawiła mu dwa ostatnie. Zniecierpliwiona, zajadała nerwy już tylko czekoladowymi. Usłyszała nagle zamieszanie na korytarzu, wytężyła słuch. Wrócił? A jeśli to nie on? Och, była nierozsądna, posyłając Clorinde do Meropide, mogła wybrać kogokolwiek innego. Z drugiej strony, Clorinde była najbardziej skuteczna i jeśli zależało jej na czasie, to nie było lepszej osoby do tego zadania.

Drzwi od gabinetu otworzyły się. Zamarła i zaraz zerwała się z sofy. Neuvillette stanął na progu.

– No w końcu! – zawołała. – Ileż można na ciebie czekać?!

– O co chodzi, Lady Furino? Clorinde przekazała mi tylko informację o liście z pogróżkami.

– To nie pogróżki, tylko groźby! Duże, straszne, obrzydliwe!

Furina rzuciła w stronę sędziego zmiętolony kawałek papieru i usiadła ciężko na sofie, zagryzając kolejnym makaronikiem. Z przyzwyczajenia chwyciła za truskawkowy, zapominając, że miała go zostawić. Potem spojrzała na ten ostatni i zdecydowała, że jego też zje. Pozostawienie jednego było jak dowód, że było ich więcej, a jeśli zje wszystkie, to tak, jakby nigdy ich nie było.

Jestem taka przebiegła – zachichotała pod nosem.

Neuvillette rozprostował pomiętą kartkę i ku swojemu zaskoczeniu zobaczył, że tekst groźby składał się z wyciętych z gazet liter. W każdej innej sytuacji pomyślałby, że to psikus jakiegoś dziecka, ale treść go zmroziła:

"ZA 7 DNI ZABIJĘ ARCHONKĘ I JEJ SMOKA".

– Niesamowite – wyszeptał, oglądając dokładnie kartkę papieru. Nic więcej na niej nie było. Spojrzał na Furnię. – Gdzie koperta?

– Tutaj – wskazała na stolik. – Ale nic na niej nie ma, jest biała, zwykła i bez podpisu. Ktoś ją zmieszał z moimi listami.

Wriothesley umiał nawet na zwykłej, białej kopercie dostrzec jakieś poszlaki, które ostatecznie naprowadzały go do rozwiązania detektywistycznej zagadki – przypomniał sobie Neuvillette i poczuł nagle smutek, że nie mogą razem zasiąść do tej sprawy. Przydałby mu się teraz, ale nie śmiał nawet prosić administratora o pomoc.

– Co z tym zrobisz? Ktoś wie, że jesteś... sam wiesz kim. Myślisz, że to Wriothesley?

– Nie – zaprzeczył kategorycznie Neuvillette. – Nie zrobiłby czegoś takiego.

– Nie? Skąd ta pewność? Przecież rok temu chciał cię zabić.

– To ja doprowadziłem do tego, że mnie zaatakował. Miał prawo być na mnie wściekły, ale nie wyda mojej tajemnicy. Obiecał mi to.

– Dalej go usprawiedliwiasz?

– Wcale nie, staram się ocenić tę sytuację najbardziej obiektywnie, jak tylko się da. Wina leży po obu stronach. Wierzę, że jest człowiekiem honoru, nigdy mnie nie zawiódł pod tym względem.

– Mówisz dokładnie tak, jak wtedy – parsknęła Furina i wzruszyła bezradnie ramionami. – Nie pojmuję waszej relacji, ani tego, że dalej mu ufasz.

– Nie ma żadnej relacji więc i nie ma co tu pojmować, Lady Furino.

– Jasne, nie ma – zakpiła sarkastycznie. – Tylko sobie kropi cały czas.

TopielWhere stories live. Discover now