Rozdział 15: Poniżej zera

414 61 57
                                    

Sigewinne wkroczyła do gabinetu najwyższego sędziego Fontaine i z niemałym zaskoczeniem dostrzegła przy biurku Wriothesley'ego. Pasował do tego miejsca, z lodowatą obojętnością gromił ją ostrym, nieprzeniknionym spojrzeniem, zupełnie jak sędzia na rozprawie. Podeszła bliżej biurka zaciskając nerwowo piąstki na falbankach swojej sukienki.

– Więc teraz tutaj urzędujesz? Mam nadzieję, że to tymczasowe – uśmiechnęła się nieśmiało. Zaraz też rozejrzała się nerwowo po gabinecie. Byli sami. – Dawno cię nie było w Meropide, Roussimoff radzi sobie tragicznie w swojej nowej roli administratora rotacyjnego. Ludzie domagają się twojego powrotu.

– Wkrótce to się skończy, może nawet dzisiaj.

– Cieszę się, że w końcu będziemy mogli porozmawiać na spokojnie przy herbatce, ale nie ukrywam, że mi przykro, że teraz mi jej nawet nie zaproponowałeś.

Wriothesley nawet nie drgnął. Jego kamienne oblicze było nieprzeniknione, ale Sigewinne znała go na tyle, by wiedzieć, że właśnie teraz musiał cierpieć najmocniej. Oblał ją nagle zimny pot. Dokładnie tą samą minę miał, gdy obudził się w jej gabinecie po walce z Neuvillette'm. Był wtedy pustym naczyniem do którego przez kolejny rok terapii wlewała na nowo zaufanie do innych. To co widziała teraz, niewiele się od tamtej skorupy człowieka różniło.

– Przepraszam, że tak naskoczyłam na ciebie ostatnim razem! – krzyknęła tknięta wyrzutami sumienia. – Nie powinnam cię oceniać, tylko wspierać! Zawiodłam, jako przyjaciółka!

– W porządku, Sigewinne, zasługiwałem na reprymendę. To co zrobiłem, było karygodne. Wiesz może, co z Louisem?

– Rozmawiam z nim codziennie i zdaje mi się, że się z tego pozbiera. Nie robi sobie żadnych nadziei, nie będzie cię też nachodzić, ale ma złamane serce. Rozumie jednak, że to był tylko rozkaz i nic do niego nie czujesz. Poleciłam mu, by się przeniósł na wyższe piętra Meropide, gdzie rzadko zaglądasz. Izolacja dobrze mu zrobi na początek.

– Cieszę się, że zajęłaś się sprzątaniem po mnie.

– A żeby to raz? Niejedno serce już złamałeś – szepnęła Sigewinne, przypominając sobie młodzieńcze wybryki Wriothesley'ego. – Przyjaciele robią dla siebie takie rzeczy, prawda? Czy i ja mogę liczyć na to, że między nami będzie jak dawniej?

– To zależy.

Jego ton głosu znów sprawił, że zadrżała.

– Od czego?

– Ostatnio odwiedzasz częściej pałac Mermonia, jaki masz w tym cel?

– Skąd to wiesz–?! Wriothesley, co ty... Czy ty mnie właśnie przesłuchujesz? Jestem o coś podejrzana?

– Tak. Mam powtórzyć pytanie?

– Nie musisz... Od pół roku przychodzę do Sedene, mojej krewniaczki. Robię to zawsze w niedzielę rano, a następnie wychodzimy na kawę.

– Co się zmieniło, że odnowiłyście kontakt?

– Od pół roku służę jej radą w dość wstydliwej kwestii.

– Jakiej?

– Tajemnica lekarska.

– Ujmę więc pytanie inaczej. Wiesz, że podejrzewam cię o planowanie zamachu na Lady Furinę i najwyższego sędziego Fontaine? Nawet jeśli twoje intencje były inne, to groźba pozbawienia kogoś życia pozostaje groźbą karalną zgodnie z artykułem 148 kodeksu karnego.

– Co? To jakieś niedorzeczne oskarżenia! Jestem niewinna, odwiedziłam tylko swoją kuzynkę, a ty mnie wplątujesz w coś tak strasznego?! Jak możesz w ogóle tak myśleć? Jestem twoją przyjaciółką, znasz mnie pół życia!

TopielHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin