Rozdział 13: Główny podejrzany

474 60 42
                                    

O poranku Clorinde wkroczyła do gabinetu sędziego i z niemałym zdziwieniem zarejestrowała, że przy jego biurku siedział Wriothesley. Diuk odchylał się na tylnych nóżkach tronu Neuvilletta, czytał jakiś papier i obracał między palcami długopis z zawrotną szybkością. Skrzyżowane nogi bez cienia strachu ułożył sobie na blacie, za nic mając podstawy zasad kultury. Dookoła niego było istnie wysypisko makulatury: papiery, skany, zdjęcia, broszury i gazety "The Steambird". Wszystko to było rozrzucone, a jednak dało się wypatrzeć w tym chaosie regularne stosy. Clorinde rozejrzała się za Neuvillette'em, ale nie było go ani w pokoju, ani na tarasie.

– Nie przyjdzie – odparł znad dokumentów diuk, jakby czytał jej w myślach. – Zostawił mi dziś rano liścik, że mam poprowadzić tę sprawę sam, bo, tu cytat: "jego towarzystwo niekorzystnie wpływa na moją produktywność".

– Poradzisz sobie sam? Zawsze wspólnie pracowaliście – zapytała szczerze zaskoczona Clorinde.

Rzuciła na biurko dokumenty ze skserowanymi stronami księgi gości, tuż obok wojskowych butów diuka. Miała ochotę zwrócić mu uwagę, by nie trzymał nóg na blacie tak pięknego i zabytkowego mebla, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. To już nie był zabytek, tylko wiernie odwzorowana kopia. Oryginał Wriothesley rozłupał lodowymi kolcami rok temu.

– Spokojnie, albo znajdę przestępcę, albo nigdy go nie było – odpowiedział Wriothesley, nawet nie podnosząc na nią wzroku. Wciąż czytał i bawił się długopisem, jak motylkowym nożem. Jego nerwy dało się wyczuć w powietrzu.

– Jak to? – zapytała zdumiona. – Może nie być przestępcy?

– Podejrzewam, że mogą chcieć oskarżyć mnie.

– Nie rozumiem. Kto?

Długopis w dłoniach Wriothesley'ego zatrzymał się nagle.

– Neuvillette i Lady Furina.

Clorinde momentalnie sięgnęła ręką po rękojeść swojego miecza przypasanego do boku. Klinga z cichym "klik" wysunęła się z pochwy.

– To poważne oskarżenie – syknęła.

– Pamiętasz, jak pytałaś się mnie kiedyś o powód "wypadku"?

Przytaknęła, zaskoczona podnoszeniem nagle tego tematu.

– Jest coś, czego nikt inny nie wie, oprócz naszej trójki. Właśnie to było w tym liście, jak mam więc inaczej interpretować tę sprawę? Jak mam uznać, że to nie atak na mnie? Albo za pięć dni pałac stanie w ogniu walki z nieznanym nam dotąd wrogiem, albo chcą mi wepchnąć łeb pod gilotynę, by raz na zawsze uciszyć.

– Na twoim miejscu szykowałabym się do walki. Chyba, że sędzia potwierdził twoje podejrzenia, ale szczerze w to wątpię.

– Oczywiście, że się wypierał. Użył nawet "argumentu", ale do mnie nie przemówił.

No, nie przemówił – pomyślał Wriothesley. Miał ochotę sprzedać sobie mentalnego liścia. Pół nocy analizował intencje Neuvillette'a i powód, dla którego go pocałował. Zasnął nad ranem wściekły na siebie, bo szczerze żałował, że nie przekonał się o tym na własnej skórze. Był ciekaw, jak daleko posunęliby się wczoraj, gdyby się nie odsunął. Oczywiście usprawiedliwiał swoją ciekawość własnym śledztwem, ale w duszy czuł, że nie chodziło tylko o to. Podobało mu się to dziecinne przyciśnięcie do siebie warg. Wciąż czuł zapach truskawek i smak smoczej krwi.

– Więc może mu zaufaj? Jeśli jest coś, co wiecie tylko wy, to naturalne, że podejrzewają ciebie, skoro chodzi o ich bezpieczeństwo. Ale zauważ, że jednocześnie powierzył w twoich rękach życie Lady Furiny. Nie wiem co było w tym liście, ale wiem, że Lady jest przerażona i drży za każdym razem, gdy słyszy za sobą kroki. Realnie boi się o swoje życie. Jeśli myślisz, że ona chce cię "wrobić", to jesteś w błędzie. A jeśli chodzi o sędziego, to może zostawił cię z tą sprawą z innego powodu, niż założyłeś. Pokłóciliście się? Znów na niego naskoczyłeś?

TopielWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu