Rozdział 17: Teatr marionetek

526 56 106
                                    

Wriothesley został zakuty w kajdanki i o ironio, Clorinde specjalnie posłużyła się jego własnymi, czerpiąc przy tym niemałą satysfakcję. Następnie, ku uciesze gapiów, został wyprowadzony z pałacu i zaprowadzony wprost na komisariat Fontaine.

Z tego co się dowiedział po drodze, Lady Furina od razu wniosła przeciwko niemu pozew za kradzież szklanki. Groziło mu za to od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Pomimo realnej groźby, że straci tytuł administratora Meropide, absurd sytuacji bawił go niesamowicie. Furina sama napisała list, aby pogodzić go z Neuvillette'em, a teraz chciała wsadzić go jego rękami do więzienia? Nie, nie była aż tak szalona, sama zresztą mówiła, że ma zająć się "pogodą", a tym samym obarczyła go odpowiedzialnością za poprawę nastroju sędziemu. No i poprawił, więc raczej wywiązał się z ich niepisanej umowy. Czego więc wciąż chciała? Utrzeć mu nosa?

To jeszcze nie koniec przedstawienia – skonstatował.

Położył się na wąskiej leżance w swojej izolatce i włożył ręce za głowę. W końcu miał czas, by pomyśleć na spokojnie.

Pomimo zawodowej satysfakcji, był na siebie zły, że szybciej nie wziął pod lupę Archonki. Wielokrotnie powtarzał, że tylko ich trójka wie o tajemnicy Wodnego Smoka, a jednak gdy tylko rozważał podejrzanego w ich gronie, celował w Neuvillette'a. Tak bardzo żywił do niego uprzedzenie, że zapomniał o jej istnieniu. Nie docenił przeciwniczki.

Jest doprawdy świetną aktorką – pomyślał, gdy przypomniał sobie słowa Clorinde o tym, że Lady Furina boi się o swoje życie i drży, gdy tylko słyszy za sobą kroki. To uśpiło jego czujność. Miał ją za dziecko, przez to, jak się zachowywała, a przecież żyła nawet dłużej, od Neuvillette'a.

Westchnął ciężko. Mało brakowało, a nie rozwiązałby tej zagadki. Gdy tylko wszedł do jej gabinetu i zobaczył pod ławą wydanie "The Steambird", które nosiło krzykliwy tytuł: "Lady Furina przymierza najnowszą, wiosenną kolekcję kapeluszy", wiedział, że to nie przypadek. Był to egzemplarz sprzed trzech dni, a gazeta wychodziła codziennie. Wydania z ostatnich dwóch dni nic nie mówiły o Archonce, więc też i jej nie interesowały. Zaryzykował z odciskami jej palców i dokonał tego – rozwiązał sprawę.

Uśmiechnął się dumny z siebie. Pierwszy raz od dawna poczuł spokój. To zabawne, że siedząc na komisariacie, ale tak, rozwiązał tę sprawę, pogodził się z Sigewinne i... wybaczył Neuvillette'owi?

Powiedziałem mu "wybaczam" tylko dlatego, aby przestało padać? – zastanowił się i spojrzał pusto na popękany sufit celi. – Okłamałem go? Nie, po rozmowie z Sigewinne wiele sobie ułożyłem w głowie, ale...

– Wszystko przed "ale" nie ma znaczenia – szepnął sam do siebie.

Była jeszcze jedna kwestia, która nie dawała mu spokoju. Ostatnia zadra, której nie mógł się pozbyć. Sama myśl o niej powodowała skurcz brzucha, odruchy wymiotne i ból gdzieś w środkowej części żeber, lekko na lewo od mostka.

*

Zbudził się późnym rankiem, gdy klucznik podszedł do krat jego celi. Jak na surowe warunki komisariatu, spało mu się wybornie. Nie dręczyły go żadne koszmary. Usiadł na leżance i przeciągnął leniwie.

– Jesteś wolny – odparł klucznik i otworzył wrota.

– Ja? Wolny? A co to się stało? – udał zaskoczonego i wyjrzał zza krat. Dostrzegł dwie stojące w cieniu postacie. – Sigewinne, Lady Navia? Przekonałyście Lady Furinę, by wycofała oskarżenie?

– Nie, zapłaciliśmy za ciebie kaucję, administratorze – wytłumaczyła Navia.

– Była cholernie wysoka, skąd miałyście...?

TopielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz