Rozdział 3: Kara za pychę

996 56 3
                                    

Na ułamek sekundy ogarnęła go zupełna ciemność, gdy siła ciosu eksplodowała w jego żebrach. Instynktownie chciał krzyknąć z bólu, lecz ze wszystkich sił zacisnął szczęki, tłumiąc w sobie ten odruch. Nigdy się nie poddawał cierpieniu. To była tylko chwilowa słabość ciała, momentalnie opanowana jego żelazną wolą walki.

Niemal natychmiast jego wzrok się wyostrzył, a umysł skupił. Błyskawicznie się odwrócił, przechodząc do kontrataku. Jego pięść pomknęła w stronę twarzy Eona z zabójczą prędkością.

Eon zdołał w ostatnim momencie uchylić głowę, więc cios nie wylądował z pełną siłą. Jednak nie uniknął trafienia całkowicie. Tylko dzięki instynktownemu odruchowi jego nos uniknął zmiażdżenia na miazgę.

Usłyszawszy za plecami odgłos podnoszącego się z ziemi Erhta, Neetrit zareagował błyskawicznie. Nie miał zamiaru dać się znów zaatakować z zaskoczenia. Nie oglądając się nawet i nie weryfikując położenia brata, instynktownie odwrócił się i wyprowadził krótkie, precyzyjne uderzenie pięścią.

Jego cios z plaśnięciem uderzył w policzek, a chwilę później rozległo się paskudne, mokre chrupnięcie łamanej kości. Erht zawył dziko, wpół z bólu, wpół z furią. Zatoczył się jak pijany, robiąc kilka chwiejnych kroków do tyłu w próbie odzyskania równowagi. Ciepła, słona krew buchnęła mu z roztrzaskanego nosa i warg, spływając czerwoną strużką na podbródek i kapiąc na zakurzoną posadzkę. Plama szybko rosła, gdy Erht splunął na ziemię raz i drugi, próbując pozbyć się metalicznego posmaku.

W kałuży szkarłatnej posoki dało się dostrzec białe odłamki, prawdopodobnie siła uderzenia wybiła mu kilka zębów.

Neetrit doskonale zdawał sobie sprawę, że w miarę upływu czasu jego szanse na zwycięstwo będą coraz mniejsze. Z każdą kolejną minutą czuł jak siły powoli go opuszczają - odpieranie nieustannych ataków dwóch przeciwników jednocześnie było niezwykle wymagające, ciosy sypały się ze wszystkich stron. Wiedział, że tylko eliminując jednego z braci będzie miał szansę chociaż na chwilowe wytchnienie i przechylenie szali starcia na swoją stronę.

Erht był celem wręcz idealnym. Nadal chwiał się na nogach rozpaczliwie starając się zapanować nad ostrymi zawrotami głowy i mdłościami. Twarz miał bladą jak płótno, spod rozbitej wargi sączyła się strużka krwi. Neetrit nie zwlekał ani ułamka sekundy. Błyskawicznym, zwierzęcym ruchem rzucił się w stronę oszołomionego celu. Musiał zaatakować nim Eon zorientuje się w sytuacji i rzuci się na niego od tyłu.

Chwycił brata z całej siły za ramię, zaciskając stalowe palce tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie. Erht szarpnął się instynktownie, próbując się wyrwać z tego żelaznego uścisku, lecz młodszy z braci był od niego znacznie silniejszy. Przyciągnął go do siebie jednym płynnym, bezlitosnym ruchem.

Zawył z bólu, gdy kolano Neetrita z impetem uderzyło w jego żebra. Raz, drugi, trzeci. Z każdym kolejnym ciosem próbował się wycofać, lecz brat trzymał go niezłomnie, jak w imadle. Nieubłagane uderzenia sprawiały, że z płuc uszło mu całe powietrze i nie mógł złapać oddechu.

Od strony reszty braci dobiegło gwizdanie przechodzące w ryk niezadowolenia. Pozostali złowrogo zabuczeli, obserwując jak Erht dostaje cięgi od młodszego brata.

Jednak Neetrit ledwo rejestrował te odgłosy. Był całkowicie pogrążony w mrocznym transie walki, wszystkie zmysły wyostrzyły mu się do granic możliwości. Widział tylko krew na twarzy brata i strach w jego oczach. Słyszał jedynie jego ciężki, urywany oddech i jęki bólu. Zewnętrzny świat przestał dla niego istnieć. Liczyła się tylko najbliższa ofiara.

Przez cały czas Neetrit kątem oka dostrzegał skradającą się sylwetkę Eona. Poruszał się bezszelestnie jak duch, cały czas obserwując walkę brata z Erhtem i czekając na dogodny moment do ataku. Jednak młodszy z braci nawet na moment nie dał po sobie poznać, że zdaje sobie sprawę z jego obecności.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Where stories live. Discover now