Rozdział 4: Prawo silniejszego

1K 60 7
                                    

Spod postrzępionej, ciemnoszarej peleryny otaczającej potężną sylwetkę Amona zaczęły wydobywać się ledwo dostrzegalne smugi dymu. Początkowo przypominały one delikatne pasma mgły - tak eteryczne i ulotne, że gdyby ktoś mniej spostrzegawczy próbował je dojrzeć, z pewnością wziąłby je za złudzenie. Jednak wyostrzone zmysły Neetrita natychmiast wychwyciły tę subtelną oznakę.

Z każdą mijającą chwilą smugi stawały się coraz bardziej wyraziste, aż w końcu zlały się ze sobą. Uformowały się wtedy w dwie nabierające ostrości sylwetki o wyraźnie zwierzęcych kształtach. Im bardziej rysy tych dziwnych istot stawały się konkretne, tym bardziej przypominały dzikie ogary.

W pewnej chwili Neetrit ujrzał wyraźnie dwie demoniczne postacie utkane z czarnej, gęstej substancji. Ich wilcze pyski wykrzywiały się w drapieżnych uśmiechach, odsłaniając rzędy ostrych kłów. Ślepia tych piekielnych stworzeń jarzyły się nienaturalnym blaskiem. Razem ze swym panem tworzyły one scenę niczym z najgorszego koszmaru. Stanowiły jakby uosobienie gniewu, jaki tlił się w ich władcy - gniewu na synów, którzy ponownie go rozczarowali.

Stanęły dumnie po prawej i lewej stronie swojego pana. Każdy ich ruch emanował dziką, pierwotną siłą oraz poczuciem wyższości nad otaczającymi ich istotami. Zdawały się patrzeć z pogardą na klęczących dookoła braci.

Bracia mimowolnie wzdrygnęli się ze strachu. Z paszcz demonicznych stworzeń zaczęła powoli sączyć się gęsta, lepka maź barwy głębokiej nocy. Ślina niczym płynny atrament spływała po brodach bestii, tworząc niewielkie kałuże na posadzce. Widok rozwścieczonych towarzyszy Amona sprawił, że żaden z braci nawet nie pomyślał, by podnieść wzrok do góry. Woleli wpatrywać się w ziemię, unikając gniewnego spojrzenia władcy. Nawet Eon, który do tej pory wpatrywał się w niego z wściekłością, teraz ze zrezygnowaniem opuścił wzrok.

Kolejne bolesne kopnięcie, zadane z całej siły przez rozwścieczonego Amona, z hukiem powaliło bezbronnego Erhta z powrotem na posadzkę. Nie zdołał nawet podźwignąć się do klęczącej pozycji - tym razem ciężki but utkwił w środku jego piersi, przygważdżając go do podłoża i wybijając z płuc resztki powietrza.

Potężne dłonie Pana Gniewu zacisnęły się w pięści. Jednocześnie towarzyszące mu demoniczne ogary zawtórowały mu przejmującymi warknięciami, odsłaniając przy tym rzędy ostrych jak brzytwy kłów. Zdawały się dodatkowo podjudzać i tak już wzburzonego gniewem władcę.

Nie tracąc ani chwili, Amon wyciągnął przed siebie kościstą dłoń o długich, szponiastych palcach. Nie potrzebował nawet szeptać starożytnych zaklęć w dawno zapomnianym języku, tak jak to robili jego synowie, by uwolnić drzemiącą w nim magiczną moc. Wystarczyło skupienie jego myśli, by rozpętać istne piekło.

Wtem ciało bezbronnego Erhta momentalnie oderwało się od twardej posadzki. Zawisł kilka cali nad ziemią, szamocząc się w próżni niczym mucha schwytana przez pająka. Nim zdołał zareagować, kolejny pełen gracji, lecz zabójczo precyzyjny gest dłonią władcy posłał go przez całą długość ogromnej komnaty.

Chłopak przemknął przez powietrze z zawrotną prędkością, aż w końcu z impetem uderzył w twardą jak skała ścianę. Rozległ się odgłos łamanych kości, gdy jego bezwładne ciało zsunęło się po kamieniach i zwaliło na posadzkę. Leżał teraz nieruchomo w centrum rosnącej karmazynowej kałuży.

Neetrit wbił wzrok w sylwetkę ojca, nie mogąc oderwać oczu od tego, co miało za chwilę nastąpić. Zdawał sobie sprawę, że zbliża się makabryczne widowisko.

Tymczasem Amon zbliżył się powolnym, pełnym godności krokiem do bezbronnej ofiary leżącej na posadzce. Erht był ledwo żywy - jego ciało przygniecione bólem nie mogło poruszyć się nawet o cal.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Where stories live. Discover now