Rozdział 51: Cisza przed burzą

482 49 5
                                    

Znów poczuła, jak bezlitosne macki rozpaczy oplatają jej duszę, wciągając ją w najczarniejsze otchłanie beznadziei. Ściany jej komnaty zdawały się zwężać, przybliżać, aż miała wrażenie, że znów znajduje się w ciasnym, dusznym lochu. Koszmar o Eonie powrócił, nawiedzając ją w niespokojnym śnie. Czuła jego obecność, jakby stał tuż obok, chłonąc jej cierpienie z sadystyczną przyjemnością. Choć wiedziała, że to niemożliwe, że Eon nie mógł tu być, to przeczucie było silniejsze. Jego widmowa obecność zdawała się zatruwać powietrze, wysysać z niej ostatnie pokłady nadziei. Rozpaczliwie pragnęła się obudzić, uciec od tego ucisku w piersi, lecz sen trzymał ją w swoich okowach, skazując na przeżywanie tego samego koszmaru raz za razem. Noc zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a ona była bezsilna, zdana na pastwę własnych lęków i upiornych wspomnień.

Rano siedziała jak na rozżarzonych węglach, jej ciało było napięte niczym struna, a zmysły wyostrzone w oczekiwaniu na przybycie kata. Każdy szelest, każdy cień na korytarzu zdawał się zwiastować jego nadejście, wprawiając jej serce w szaleńczy galop. Jednak zamiast Neetrita, w drzwiach stanęły znienawidzone siostry, niosąc tacę ze śniadaniem. Przez chwilę rozważała, czy nie zapytać ich o imię, ale szybko porzuciła tę myśl. Nie interesowało jej to.

Kiedy siostry opuściły jej komnatę, nawet nie tknęła przyniesionego przez nie śniadania. Stwierdziła, że po jednym razie Neetritowi znudziło się pilnowanie jej. Poza tym apetyt całkowicie ją opuścił, ustępując miejsca innym, znacznie silniejszym uczuciom. Samotność, złość i rozżalenie wypełniały jej duszę, mieszając się w toksyczny koktajl emocji. Czuła się uwięziona w tej ponurej warowni, skazana na towarzystwo wrogich istot i dręczona wspomnieniami okrutnych wydarzeń.

Myśl o ucieczce znów zakiełkowała w jej umyśle . Może powinna po prostu zostawić go tam, na pustyni, nie bacząc na wyrzuty sumienia? Przecież nie była mu nic winna, a on nie zasługiwał na jej współczucie. Słowa Rose o okropnościach, jakie ją tu czekają, powróciły teraz z pełną mocą, atakując jej umysł z każdej strony. Wtedy, kiedy ratowała Neetrita, zdołała je zignorować, ale teraz wracały niczym złowrogie widma, rozbrzmiewając raz po raz w jej umyśle.

Gdyby nie niespodziewane pukanie do drzwi, pewnie całkowicie pogrążyłaby się w otchłani rozpaczy i beznadziei.

Neetrit wszedł do środka i uniósł brew na widok nietknietego śniadania na tacy. Uśmiechnął się ironicznie, podchodząc bliżej.

- Ooo, widzę, że wprost usychasz z tęsknoty za moim towarzystwem, skoro zignorowałaś posiłek - zakpił, krzyżując ramiona na piersi. - Gdybym wiedział, że aż tak rozpaczliwie pragniesz mojej obecności, przyszedłbym szybciej.

Dziewczyna prychnęła cicho, odwracając od niego wzrok.

- Myślałam, że znudziło cię patrzenie jak jem i nie przyjdziesz - mruknęła, wbijając spojrzenie w podłogę. - W końcu masz zapewne o wiele ciekawsze zajęcia niż pilnowanie więźnia przy posiłkach.

- Och, ależ skąd - Neetrit rozsiadł się wygodnie na tym samym krześle co wczoraj, zakładając nogę na nogę. - Obserwowanie ciebie to sama przyjemność. Poza tym, ktoś musi dopilnować, byś nie zagłodziła się na śmierć. To byłoby takie nudne. - Przesunął dłonią po oparciu krzesła, nie spuszczając z niej kpiącego wzroku. - Więc postanowiłaś wrócić do głodowania? Nieładnie. Znasz zasady - jego głos zabrzmiał nieco ostrzej. - Jedzenie jest niezbędne, nawet dla upartych, krnąbrnych więźniów. Chyba, że wolisz bym cię karmił osobiście?

Lily z ociąganiem podniosła się z łóżka, mrucząc pod nosem niezadowolona. Powolnym krokiem podeszła do stołu i usiadła na krześle, krzywiąc się lekko. Jej wzrok spoczął na talerzu, na którym znajdowało się coś, co chyba miało imitować naleśnika. Jednak bardziej przypominało to przypieczony placek polany jakąś podejrzanie wyglądającą fioletową breją. Uniosła brew, rzucając Neetritowi powątpiewające spojrzenie, ale jego twarz pozostała niewzruszona niczym wykuta z kamienia. Nie mając innego wyjścia, chwyciła widelec i z wahaniem nabrała niewielki kęs pseudo naleśnika. Ku jej zaskoczeniu, smak nie był aż tak paskudny, jak sugerowałby wygląd. Choć jej żołądek buntował się przed jedzeniem, dziewczyna zdołała jakoś przełknąć kęs, krzywiąc się mimowolnie.

Syn Gniewu (18+ zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz