7. Chłopaki nie płaczą

184 7 4
                                    

- Vivi, idziemy do Walkerów. – oznajmiła moja matka w progu mojego pokoju. Spojrzałam na nią znad książki i pokiwałam głową, nie będąc pewna dlaczego mi to mówiła.

- No to miłego, pozdrów ciocię. – powiedziałam wymijająco, aby w żaden sposób się nie wkopać.

Tym razem to mama spojrzała na mnie z politowaniem, a jej ramiona upadły.

- Dziecko, powiedziałam IDZIEMY. My. Ty też. – gestykulowała dziwacznie dłońmi, a ja miałam ochotę popełnić samobójstwo. Po co ja w tym wszystkim? – Nawet się nie odzywaj. Ubieraj się i idziemy.

Miała szczęście, że ogarnęłam się rano.

Podeszłam do szafy i zgarnęłam pierwszą lepszą bluzę, która wpadła mi w ręce. Niekontrolowany uśmiech wpłynął na moją twarz, kiedy zobaczyłam, że to bluza pewnego bruneta, do którego zostałam zmuszona się wybrać.

Siedząc w samochodzie zastanawiałam się dlaczego moi rodzice wkopali mnie w to wszystko. Nie widziało mi się siedzieć przy kawie razem z rodzicami i ciocią, ale też zbyt kolorową wizją nie było siedzenie z Aidenem.

Jednakże z dwojga złego już wolałam denerwować Aidena.

- Vivi! – krzyknęła w progu Cadance jak tylko mnie zobaczyła. – Miło cię widzieć, słońce! – dodała z serdecznym uśmiechem, a następnie zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Oddałam go z trochę mniej entuzjastycznym uśmiechem.

- Cadance, bo ją udusisz. – mruknął mój tata gdzieś obok nas.

Ciocia zaśmiała się dźwięcznie, a zaraz po tym uwolniła mnie ze swoich ramion.

Wchodząc w głąb domu Walkerów, wiedziałam, że przedstawienie lada moment się zacznie, a ja nie będę mogła uciec bezpiecznie do swojego pokoju. Chyba, że wybiegnę z ich domu i będzie mi się chciało biec aż pod dom.

- A co u Aidena? – zapytała moja mama, kiedy siedzieliśmy na kanapie w salonie. – Może mówił coś o naszej Vivi?

O ja pierdolę.

To nie przedstawienie, a cyrk...

- Idę do toalety. – mruknęłam, pospiesznie wychodząc z pomieszczenia. Gdzieś daleko za mną usłyszałam jeszcze śmiech mojego ojca.

Mi również było do śmiechu.

Ha-Ha.

Będąc przy toalecie zauważyłam, że drzwi były delikatnie uchylone, a światło świeciło się w środku. Nie powstrzymało mnie to jednak przed zapukaniem, a późniejszym wtargnięciem do pomieszczenia.

Niestety, to, że nie poczekałam, aż ktoś odpowiedziałby chociaż łaskawie „zajęte", wprowadziło mnie w zgubę. W środku był Aiden. To, że nie miał na sobie koszulki to był mój najmniejszy problem, bo chodził tak odkąd tylko zrobił sobie brzuch. A ja zawsze starałam się patrzeć wszędzie tylko nie tam.

Tym razem zdziwiło mnie to, że jego oczy były czerwone. Nasada jego nosa również. Miał tak od zawsze kiedy...płakał.

Kurwa razy trzy.

W co ja się wpakowałam?

- Aiden? – zaczęłam, na co chłopak drgnął. Drgnął i jak najszybciej mógł przetarł swoją twarz, aby wyglądać względnie normalnie. – A no tak, przecież chłopaki nie płaczą. – prychnęłam pod nosem.

- A dziewczyny nie srają. – odbił piłeczkę, a ja szczerze się zaśmiałam. A to dziwne. Szybko jednak zatamowałam to udawanym atakiem kaszlu. Po pierwsze; ten tekst był tak pusty, że nie powinien nawet paść z ust Aidena. Osoby dziewiętnastoletniej. Po drugie; chciałam wiedzieć, czy mogłam mu jakoś pomóc.

My Forbidden LoveWhere stories live. Discover now