9. Dzień wielkich zmian

133 5 0
                                    

- Jakieś plany na dzisiaj, kochanie? – zapytała moja mama, kiedy zeszłam rano na śniadanie.

Czułam się wyspana, lecz tak nie wyglądałam. Dlatego też, gdy spojrzałam na kobietę, siedzącą przy wyspie kuchennej z morderczym wyrazem twarzy, od razu zrezygnowała z ciągnięcia rozmowy ze mną.

Nie byłam gotowa zupełnie na nic.

Ani na to, że Aiden miał zjawić się u nas za kilkadziesiąt minut, ani na to, że wychodziłam tego dnia z Thomasem. Sam na sam. Ja i on. Sami. Na randkę. R a n d k ę.

Chyba mój siedemnastoletni umysł nie potrafił przyswoić tej informacji.

- Właściwie to mam.

Sama nie wiedziałam kiedy z moich ust wydobyły się te słowa. Byłam pochłonięta tak bardzo w swoich myślach, że nie miałam pojęcia, iż jedną z nich wypowiedziałam na głos.

Kątem oka spojrzałam na mamę, która wydawała się być lekko zdziwiona takim obrotem spraw. Okulary, które miała na nosie lekko jej się zsunęły, a ona sama spojrzała na mnie z dołu, mimo, że byłyśmy na tej samej wysokości.

- Jakież to? – dopytała, prostując się i nasuwając z powrotem okulary na nos. Przypomniała mi tym, że moje okulary również czekały, aż zacznę je nosić. Kochałam soczewki...

- Twoja córka idzie na randkę, Evelyn.

Chwilę zajęło mi, aby zrozumieć kto i w jaki sposób zwrócił się tak do mojej matki. Przez dobre dwie minuty siedziałam i wpatrywałam się w osobę za moją mamą, która z kolei wyglądała, jakby wyzionęła ducha.

Aiden Walker we własnej osobie.

Z uśmiechem wielkości Stanów Zjednoczonych.

- A ja, jako, że jestem najlepszą przyjaciółką Vivi, przyszedłem jej pomóc się wyszykować. – powiedział lekko słodkim głosem. – Bo w końcu tak robią przyjaciółki na zawsze. – po wypowiedzeniu tych słów, wystawił dłoń w naszym kierunku i zaczął szybko poruszać palcami, jak wszystkie dziewczyny w filmach o nastolatkach.

O mój jedyny boże...

Moja mama nie tylko wyglądała na zaskoczoną, ale i usatysfakcjonowaną, że załapałam jakikolwiek kontakt z Aidenem. Tak, ja też byłam pod wrażeniem.

Zignorowałam chłopaka czekającego, na rozwój wydarzeń i kontynuowałam spożywanie mojego kreatywnego śniadania, jakim były płatki z mlekiem. Kiedy skończyłam je jeść, odłożyłam miskę do zmywarki i poszłam w stronę swojego pokoju. Zdawałam sobie sprawę, że Aiden szedł tuż za mną, ale starałam się tym nie przejmować.

- Więc? – zaczęłam, zakładając ręce na piersi. – Co cię tu sprowadza tak wcześnie, przyjaciółko? – dopytałam, z naciskiem na ostatnie słowo.

- Mówiłem, że przyjdę przed twoją randeczką. – prychnął, kiedy wspomniał słowo „randka". – Nie sprostowałem o której konkretnie, więc mogłem przyjść kiedy tylko chciałem. I właśnie teraz nastał ten moment, Johnson. – kończąc zdanie, uśmiechnął się słodko, a ja przewróciłam oczami.

Zależność między nami była niesamowita.

- I co chcesz w takim razie robić, co? – zadałam kolejne pytanie, dalej stojąc w tej samej pozycji.

- Myślałem, że jako idealna gospodyni domu, coś wymyślisz. – zaczął patetycznie. – Jak widać, byłem w błędzie. – mrugnął, a ja miałam ochotę go rozszarpać. – I widzisz, Vivienne? Znowu to ja muszę być tym kreatywniejszym.

My Forbidden LoveTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang