ROZDZIAŁ 7

485 27 74
                                    


**Bianca**

 Po cichu wyjęłam z torebki klucz do domu, i wsadziłam go w zamek. Przekręciłam nim, i bezdźwięcznie weszłam do środka. Szybko zdjęłam swoje białe air forsy, i powoli weszłam w głąb korytarza. Na małej brązowej komodzie dołożyłam torbę i telefon, po czym  otworzyłam drzwi, które prowadziły do pokoju babci. 

 Margaret Rodriguez smacznie spała owinięta w pościel. Ciche pochrapywanie wywołało na mojej twarzy uśmiech. Pochyliłam się nad staruszką i pocałowałam jej policzek. 

 Najciszej jak tylko potrafiłam, wyszłam z sypialni babci, i zamknęłam za sobą drzwi. Zdjęłam ze swoich włosów gumkę, i założyłam ją sobie na nadgarstek. Palcami delikatnie rozmasowałam sobie obolałą skórę głowy. 

 Weszłam do malutkiej łazienki, i zakluczyłam za sobą drzwi. Podeszłam do umywalki i oparłam o nią dłonie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Mój makijaż był już w opłakanym stanie. Szybko złapałam za płyn micelarny, i wylałam trochę cieczy na dwa waciki. 

Kilka wacików i całe piękno zniknie. 

 Bardzo powoli zmyłam makijaż z jednej strony swojej twarzy. Uważnie przyjrzałam się zarówno swojej naturalnej wersji, jak i wersji w makijażu. Przesunęłam palcem po policzku pozbawionym podkładu. 

 Odłożyłam na beżowy blat brudne waciki, i odsunęłam się trochę w tył. Złapałam za materiał swojej czarnej bluzy. Zdjęłam ubranie przez głowę, zostając w samych obcisłych jeansach i koronkowym staniku. 

 Powolutku odpięłam guzik spodni, po czym zsunęłam je ze swoich ud. Odrzuciłam je w kąt pomieszczenia. 

 Zaczęłam skanować wzrokiem całą swoją sylwetkę. Zaczynając od trochę przy dużych ud, idąc przez brzuch na którym znajdowało się parę fałdek, kończąc na biuście który jako jedyny nie miał żadnego "ale". Nie był ani duży ani mały.

 Zagryzłam wargę i szybko weszłam pod prysznic. Odkręciłam chłodny natrysk wody. Odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy. Zimne kropelki uderzały w moją twarz. Przesunęłam dłoni po swoich karku. 

 Po paru minutach w końcu zaczęłam obmywać swoje ciało. Wycisnęłam na dłoń trochę płynu do mycia. Dokładnie się umyłam, po czym wyszłam z kabiny. Owinęłam się białym puchatym ręcznikiem, i podeszłam do lustra. 

 Na lewej połowie mojej twarzy znajdowała się plama od rozmazanego tuszu do rzęs. Szybko umyłam policzek, i przebrałam  się w piżamę. 

 Wyszłam z łazienki, i pokierowałam  się w stronę swojego pokoju, po drodze łapiąc swój telefon. Odblokowałam urządzenie, a na wyświetlaczu pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości. 

 Od Florence 

Wybacz Bianca, że tak wyszło. Daj znać jak dotrzesz do domu, jeszcze raz cię przepraszam. 

 Florence podczas FIRE MMA, poznała jakiegoś chłopaka z którym postanowiła pojechać do niego do domu. Zostawiając mnie samą, po środku ogromnej areny. I to właśnie przez nią, musiałam wracać z pierdolonym Aiden'em Mills'em. 

To nie pierwszy raz gdy ktoś nie wybrał mnie. 

 Wchodząc do swojego pokoju, wystukiwałam odpowiedź którą wysłałam przyjaciółce. 

Do Florence 

Luz, nic się nie stało. 

 Rzuciłam telefonem na swoje łóżku, po czym przykucnęłam. Otuliłam ramionami kolana, czując jak łzy zbierały się w kącikach moich oczu. Od śmierci mamy minęło już osiem lat, a ja dalej męczyłam się z codziennymi atakami paniki. To była rana która nigdy się nie wygoiła. Codziennie za nią tęskniłam. Codziennie gdy tylko babcia zasypiała, ja tonęłam we własnych łzach. 

Don't play with fireWhere stories live. Discover now