ROZDZIAŁ 28

375 23 58
                                    


Aiden

  Narzuciłem kaptur czerwonego, satynowego szlafroka na głowę, i powolnym krokiem ruszyłem w stronę oktagonu. To moja trzecia walka z Zayden'em McCras'em. 

 Bianca mocno ścisnęła moją dłoń, i wygładziła skórę kciukiem. Stanęła na palcach i pocałowała mój policzek. 

 - Dasz sobie radę, skarbie - wyszeptała. 

 Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, z tego co działo się w mojej głowie. Jako jedyna wiedziała, jak poprzednia przegrana zadziałała na mnie. Jako jedyna mnie nie oceniała. 

 Ta gala była walką nie o wygraną, a o mój honor. Mój tytuł niepokonanego wisiał na włosku. A ja byłem gotów zrobić wszystko, żeby go obronić. 

- Okeeej - Logan stanął pomiędzy mnie a Rodriquez, i zarzucił nam ramiona na szyje - Przestańcie tak słodzić, bo rzygnę. Ty blondyneczko - zwrócił się w stronę Bianci - Leć na trybuny, i zajmij się moją kocicą, i przygłupim bratem Aiden'a - delikatnie pchnął dziewczynę w stronę drzwi - I pilnuj Florence i James'a! Oni ciągle pożerają się nawzajem. A ty - pociągnął mnie za włosy - Idź tam - wskazał palcem na oktagon - I rozpierdol tego chuja, bo inaczej ja rozpierdolę ciebie. 

 Zaśmiałem się bez humoru, i w rytm doskonale znanej mi piosenki, powolnym krokiem ruszyłem w stronę ringu. 

I love the smell of gasoline
I light the match to taste the heat
I've always liked to play with fire

 Wystawiłem dłonie na boki, i przybijałem piątki ze wszystkimi kibicami. Moje imię mieszało się z głośną muzyką, i innymi dopingującymi krzykami. 

 Tuż przed małymi schodami, które prowadziły do klatki, zauważyłem mężczyznę trzymającego na biodrze małego chłopca. Mały brunet miał na sobie za dużą koszulkę, a na jego piersi widniał napis "Mills". 

 Uśmiechnąłem się w stronę dziecka, i wystawiłem w jego kierunku pięść. Chłopczyk głośno krzyknął, i otwartą dłonią uderzył moje palce. Skrzywiłem się w udawanym bólu, i pogłaskałem go po bujnych loczkach. 

- Widziałeś tatusiu?! - pisnął,  przytulając się do szyi ojca - Udało mi się! 

- Może ty też kiedyś zostaniesz bokserem - zaproponowałem, dotykając dłoni chłopca. 

- Bardzo bym chciał! - wyszczerzył się w moją stronę - Powodzenia!

 Pomachałem mu, i powoli wspiąłem się po schodach. Przy wejściu na ring, uklęknąłem na jedno kolano, i ucałowałem dwa palce. Dotknąłem nimi, już lekko zakrwawionej maty. 

- Dam radę - szepnąłem sam do siebie.

 Podniosłem się do góry, i rozejrzałem się po oktagonie. Od razu w krzyczącym tłumie, wyłapałem spojrzeniem Biance. Siedziała pomiędzy Florence i Aurorą, opierając głowę na ramieniu Duke. Florence natomiast rozmawiała z moim bratem, co chwilę śmiejąc się z jego nieśmiesznych żartów. 

 Rodriquez jakby wyczulona szóstym zmysłem, uniosła wzrok na mnie. Uniosła w górę dwa kciuki, po czym zacisnęła je w pięści, dodając mi tym na pozór nic nie znaczącym gestem, otuchy. Puściłem dziewczynie oczko, na co ta lekko się zarumieniła. Nieśmiało spuściła wzrok na swoje dłonie, i oparła głowę na ramieniu Aurory. 

 McCras spokojnym krokiem, szedł w stronę ringu. Piosenka Popular rozbrzmiewała w całej arenie. Mój przeciwnik zbijał piątki z fanami, a gdy wszedł do oktagonu, uderzył rękawicami bokserskimi, znajdującymi się na jego dłoniach, o siebie i wyszczerzył rzęsy w złowieszczym uśmieszku. Sędzia wyszedł na środek, i wyjaśnił wszystkim zasady walki.  

Don't play with fireHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin