ROZDZIAŁ 22

391 29 59
                                    


Aiden

Stałem przed wiszącym na ścianie lustrze, i mocno zaciskałem pięści.

Kolejna walka.

Kolejna walka którą MUSZĘ wygrać.

Ciążyła na mnie ogromna presja. Każdy widział we mnie osobę której nie da się pokonać. Niepokonany Aiden Mills. Nie mogła podwinąć mi się noga. Zawsze musiałem wygrywać.

Na fotelu stojącym obok lustra, siedziała Bianca i tak jak obiecała - miała na sobie koszulkę z wielkim napisem "MILLS', na plecach. Zaraz obok niej siedział James, i pokazywał jej moje kompromitujące zdjęcia z dzieciństwa.

 Rodriquez się śmiała. Bardzo głośno. Jej szeroki uśmiech był zaraźliwy. Nie byłem w stanie zapanować nad unoszącymi się do góry kącikami moich ust. Blade policzki dziewczyny pokrywały się uroczymi rumieńcami. Wyglądała naprawdę uroczo. I beztrosko.

- O a tutaj nasz wielki Aiden na nocniku - odezwał się mój brat, wciskając Biance do dłoni telefon - Rozumiesz, że matka tłumaczyła mu na spokojnie, że żeby się wysikać musi zdjąć spodnie, a ten debil - wskazał głową na mnie - Zawsze zapominał? Łaził obszczany po domu, a smród ciągnął się za nim kilometrami.

- A może ja pokażę jak latałeś po domu z fujarą na wierzchu? - uniosłem brwi, na co James założył ręce za głową.

- Proszę bardzo - wzruszył ramieniem - Natura dość hojnie mnie obdarzyła.

- Czymś musiała, skoro mózgu ci oszczędziła - brunet wystawił w moim kierunku język, a ja pokazałem mu środkowy palec.

Logan wszedł do mojej garderoby, i z politowaniem spojrzał na mnie i James'a.

- Przepraszam, że przeszkadzam w zabawie - mruknął - Ale za dziesięć minut zaczynamy. Więc możecie to - pomachał dłonią - Załatwić później. A właśnie! - podszedł do Bianci i dotknął jej ramienia - Niektóre dziewczyny bokserów towarzyszą im w drogę do oktagonu. Pokazują tym, że ich wspierają. Może miałabyś ochotę to zrobić? Oczywiście udając, że cię obchodzi czy mu się coś stanie czy nie. Zapłacę ci za to.

Blondynka zagryzła wargę, i stuknęłą swoimi długimi paznokciami w podłokietnik fotela.

- Jak to zapłacisz? - zapytał zaskoczony James.

- Ja i Aiden nie jesteśmy razem - wyjaśniła Rodriquez - Udajemy. Gramy parę.

- Tak jak w filmach?

- Dokładnie - uśmiechnęła się, po czym spojrzała na Parkera - Musiałabym tylko przejść się kawałek, i tyle?

- Możesz go pocałować czy coś - blondyn przewrócił oczami - Show musi trwać. A to co będziesz robić, mało mnie obchodzi.

Bianca uśmiechnęła się lekko, po czym skinęła głową. Wystawiłem w jej kierunku dłoń, którą chętnie przyjęła. Zajęła miejsce po mojej lewej stronie, a Logan stanął po prawej. Mój trener - Matthew, gdy tylko wyszliśmy z garderoby, wystawił w górę dwa kciuki, i uśmiechnął się. Kiwnąłem głową, i zacząłem kierować się w stronę wyjścia na ogromną, sportową halę. Z każdym krokiem, dłoń  Rodriquez coraz bardziej ściskała moją. Wiedziałem, że bardzo się stresowała. Było to widać. Nerwowo zagryzała wargi, o wiele wolniej szła, przez co, co jakiś czas musiała biec, żeby nadążyć nade mną i Parkerem. 

W końcu zatrzymaliśmy się pod drzwiami. Głośne dźwięki Play With Fire już dudniły mi w uszach.  Posłałem dziewczynie uspokajający uśmiech, po czym powoli ruszyłem w stronę oktagonu. Bianca nie pewnie uniosła wzrok, i cicho sapnęła widząc tłum ludzi. Jeszcze mocniej ścisnęła moją rękę, i wstrzymała oddech. Gdy stanęliśmy już pod wejściem do ringu, blondynka spojrzała na mnie. Stanęła na palcach, i przycisnęła swoje usta do moich. Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, odsunęła się ode mnie, i delikatnie uśmiechnęła. A po chwili już jej nie było. Przez chwilę zatrzymałem się w bezruchu, dalej czując kwiatowy zapach. W końcu potrząsnąłem głową i ruszyłem w kierunku swojego rywala. 

Don't play with fireWhere stories live. Discover now