Rozdział III

222 13 2
                                    

Rozmowa z Albertem przypominała mi czasem mówienie do ściany i nie znaczyło to wcale, że nie był zainteresowany tym co mówię, chodziło raczej o jego powściągliwość. Taki już był, jeśli liczysz na satysfakcjonującą i emocjonalną konwersację, trafiłeś pod zły adres.
Myśli mojego przyjaciela były dla mnie zagadką również w chwili, gdy podzieliłam się z nim informacją o snach mojej matki. Skwitował te rewelacje zaniepokojonym spojrzeniem i chwytając mnie za ramię pociągnął w kierunku gabinetu Profesora.

Pan Kleks jak to miał w zwyczaju, pogrążony był w swoim własnym świecie. Często nie wiedzieliśmy czym zajmuje się całymi dniami, a nawet gdy próbował wtajemniczyć nas w swoje przedsięwzięcia, zazwyczaj nie byliśmy w stanie pojąć tego nad czym pracuje, chodź przecież wyobraźni nam nie brakowało. Tym razem, ubrany w swój wysłużony, fioletowy frak, z wielkimi goglami zakrywającymi połowę twarzy, pochylał się nad wielokolorowymi eliksirami i mamrotał niezrozumiale sam do siebie. Ekscentryk, dziwak, geniusz. To tylko nieliczne z określeń jakich wobec niego używano, według mnie wszystkie pasowały idealnie.

- Wujku musimy porozmawiać. - powiedziałam, celowo nieco zbyt głośno, po to by zwrócić na siebie jego uwagę.
  - Och Ado! Jak miło cię widzieć, już tu jesteś? Czyżbyśmy otwierali dziś nowy semestr? Musiałem stracić rachubę czasu ... - dotknął swojej brody w zamyśleniu.
  - To dopiero jutro wujku Profesorze. Jestem tu bo muszę powiedzieć ci coś ważnego, to nie może czekać.
Opowiedziałam mu o niepokojących przeczuciach mamy, nie pomijając żadnego szczegółu. Wspomniałam nawet o moim wątku w tej historii, choć kierowana lojalnością wobec Vincenta, nie chciałam poświęcać mu zbyt wiele uwagi.
Profesor słuchał mnie z ciekawością, co chwila z namysłem kiwając głową.

  - Tak, tak Ado. Snów twojej mamy nie możemy po prostu zlekceważyć. Postaram się uruchomić moje znajomości i dowiedzieć czy coś jest na rzeczy.

Poczułam ulgę, że wziął sprawę na poważnie i z satysfakcją opuściłam gabinet wuja. Jeśli coś złego miało się wydarzyć, będziemy na to gotowi.
Wróciłam do swojego pokoju, witając się po drodze z napotkanymi przyjaciółmi i magicznymi stworzeniami, które zadomowiły się w Akademii. Po kilku tygodniach życia w normalnym świecie, poczułam przyjemną ekscytację. Znowu mogłam używać magii, cieszyć się wyobraźnią i jej nieograniczoną mocą. Wreszcie poczułam się silna.

Wieczór upłynął nam pod znakiem leniwych pogawędek, głównie na temat nudnej codzienności spędzonej w realnym życiu. Widziałam, że moi znajomi tak samo mocno jak ja, chcieli wrócić do Akademii. Teraz to tutaj toczyło się nasze prawdziwe życie, choć ciężko nam było przyznać to przed swoimi rodzinami.
Profesor zabawiał nas anegdotkami dotyczącymi swoich nowych doświadczeń. Twierdził, że jest o krok od skonstruowania pierścienia przemiany. Miał on umożliwić właścicielowi zmianę postaci w dowolną osobę, która znalazła się w zasięgu owego pierścienia. Feler polegał na tym, że pierścień wybierał losowo w kogo zmieni się jego posiadacz, Profesor nie rozgryzł jeszcze jak go kontrolować.
Kiedy kolacja w jadalni dobiegała końca, a większość zmęczonych już uczniów zaczęła wracać do swoich pokoi, w oknie niespodziewanie pojawił się ptak. Łomotał skrzydłami w szyby, dopóki zaskoczony książę Mateusz nie wpuścił go do środka.
Okazało się, że to jeden z przyjaciół Śnieżki, jako że od jakiegoś czasu przebywała wśród nas, pojawiła się także na wieczornej kolacji i rozpoznała go bez chwili wahania.
  - Ptak przyniósł list Profesorze. - zauważył Mateusz.
Pan Kleks podszedł do posłańca i głębokim ukłonem podziękował mu za dostarczenie wiadomości.
  - Co my tu mamy... - powiedział zaciekawiony. Jednak, gdy tylko zobaczył nadawcę, mina mu zrzedła. Rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie.
- Moi drodzy czas do łóżek. Jutro zaczynamy nowy semestr, przed nami wiele wyzwań! No już, już wszyscy szybciutko do swoich pokoi. - zamaszystym ruchem ramion zaczął ponaglać obecnych w jadalni uczniów. - Ado zostań jeszcze na chwilę.

Kiedy uczniowie opuścili salę podeszłam do wujka.
Od razu przeszedł do rzeczy.
  - Ado zaraz po twojej wizycie wysłałem list do mojego przyjaciela. Na pewno kojarzysz drwala z bajki o Królewnie Śnieżce. Tak się składa, że od dawna zamieszkuje okoliczne lasy i ma baczenie na to co dzieje się w naszej krainie, również po mrocznej stronie, na terenach Wilkusów. Jeśli jakieś licho nie śpi, on z całą pewnością będzie o tym wiedział. Wygląda, na to, że odpisał niezwłocznie, a to jak mniemam może zapowiadać kłopoty.
  - Otwórz, więc list wujku. Nie mamy na co czekać. - odparłam zniecierpliwiona.
Profesor spełnił moją prośbę i zaczął czytać.

Drogi przyjacielu,

śpieszę donieść ci, że sprawy w krainie magii nie mają się najlepiej. Zwlekałem z przekazaniem ci tej informacji, gdyż nie chciałem wprowadzać do Twojej Akademii niepotrzebnego choasu. Jednak skoro i do ciebie dotarły niepokojące wieści, wiem już na pewno, że muszę podzielić się z Tobą moimi obawami.
Od czasu napaści na Akademię, w królestwie Wilkusów panuje zamęt, ostatnio jednak przybrał on na sile. Mówi się, że zwaśnione wilki toczą boje przeciwko sobie nawzajem. Pozycja księcia Vincenta osłabła, ponoć zaważyła na tym decyzja o darowaniu życia Mateuszowi. Jego ciotka Wadera dawno odeszła z watahy, zabierając ze sobą wielu oddanych jej wilków. Obawiam się, że nie zaniechała zemsty, dochodzą mnie także pogłoski o jej potężnym sprzymierzeńcu. Niestety nie wiem kim miałby on być, ani jakie konkretnie są ich zamiary.
Będę miał oczy i uszy szeroko otwarte, a jeśli dowiem się czegoś więcej, natychmiast cię powiadomię. Bądź czujny.

Twój oddany przyjaciel
Drwal

Unieśliśmy głowy z nad listu. Spojrzałam w oczy wuja i miałam nieoparte wrażenie, że jego twarz odzwierciedla moje emocje kropka w kropkę.

  - Jak mówiłem Ado, snów twojej mamy nie należy lekceważyć.

Drodzy czytelnicy jeśli podoba Wam się moja opowieść proszę o informację, choćby w postaci gwiazdki. Będę widziała czy mam dla kogo pisać dalej ;)

Pozdrawiam

Akademia Pana Kleksa - Kraina chaosuWhere stories live. Discover now