Rozdział XIII

333 10 26
                                    

Albert! - krzyknęłam z ulgą i pobiegłam w jego stronę.
Jeśli ktoś mógł dać mi choć odrobinę wytchnienia w tym całym zamęcie, który nas ostatnio spotykał, był to właśnie on.
Rzuciłam się w ramiona przyjaciela, a on, czym nieco mnie zaskoczył, objął mnie mocno i wtulił twarz w moje włosy.
Jak na Alberta był to gest bardzo emocjonalny, zazwyczaj unikał kontaktu fizycznego. Najwidoczniej dziś nawet on potrzebował bliskości zaufanej osoby.

  - Nic ci nie jest? Martwiliśmy się! - odsunęłam się nieznacznie, nadal dotykając jego ramion.

  - Wszystko w porządku? Czemu nie było cię tak długo? Czegoś się dowiedziałeś? - wtórowali mi inni uczniowie, którzy w jednej chwili znaleźli się tuż obok nas.

Albert wydawał się trochę przytłoczony ilością pytań i faktem, że znalazł się w centrum uwagi, czego przecież bardzo nie lubił. Przyglądał się nam przez dobrą chwilę, taksując wzrokiem jednego po drugim, aż w końcu się odezwał.

  - Opowiem wam wszystko, ale najpierw muszę wam kogoś przedstawić. - odparł tajemniczo.
Nie czekając na naszą reakcję, podszedł do drzwi i otworzył je na oścież. Na progu stało czterech nastoletnich chłopców, wszyscy wyglądali niemal identycznie. Choć każdy z nich miał inny kolor włosów i odmienne rysy twarzy można było odnieść wrażenie, że ktoś skopiował tą samą osobę zmieniając w niej jedynie detale. Mieli nawet takie samo, pozbawione wyrazu spojrzenie. Byli ubrani w granatowe mundurki, a spod ich dzianinowych sweterków wystawały białe kołnierzyki i eleganckie muszki. Na nogach nosili getry i tenisówki, które nadawały całej stylizacji nieco mniej formalny wygląd. Wyglądali tak, jakby trafili tu z jakiegoś elitarnego internatu dla dobrze ułożonych chłopców. Z zaskoczeniem, uświadomiłam sobie, że przypominali mi Alberta, kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy.
Patrzyliśmy na nich z szeroko otwartymi oczami.

  - Kim są ci dziwni chłopcy...? - pierwszy zareagował Serdel. Choć pytanie mogło wydać się mało taktowne, wszyscy byliśmy wdzięczni, że ktoś je zadał.

  Albert skrzywił się nieznacznie jakby poczuł się urażony, nie skomentował jednak słów wilczka, przedstawił za to swoich towarzyszy.

- To Alec, Alojzy, Alexander i Anton. Potrzebowali pomocy, więc przyprowadziłem ich do nas.
Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko? - jego pytanie zawisło nad nami, a Albert wyczekująco zmierzył nas wzrokiem.

  - Oczywiście, że nie. - tym razem ja odezwałam się pierwsza. - Z jakiej bajki jesteście? Czemu myślicie, że coś wam grozi?
  - zapytałam ostrożnie.

Myślę, że nie tylko ja byłam zaskoczona ich nagłym pojawieniem się. Mówiły mi o tym miny pozostałych uczniów, którzy nadal przyglądali się nowo przybyłym z nieskrywaną ciekawością, ale i dostrzegalną obawą. Nie miałam pojęcia dlaczego tak jest, ale czułam dokładnie to samo. Budzili we mnie jakiś bliżej nieopisany niepokój. Próbowałam go jednak zdusić, tłumacząc sobie, że to głupie i irracjonalne widzieć w kimś zagrożenie tylko dlatego, że był dla nas obcy.

  - Jesteśmy z nowej bajki o której zapewne nie słyszeliście. - odezwał się czarnowłosy chłopak, którego Albert przedstawił jako Antona. - Opowiada o szkole dla chłopców, w której dzieją się różne, niewytłumaczalne zjawiska. Na co dzień staramy się je badać.

  - Duchy, zjawy i demony, mroczne stworzenia nie z tego świata. - przyszedł mu z pomocą Alec, którego ruda czupryna sterczała na wszystkie strony. - Te istoty przebywają wśród nas, a naszym zadaniem jest odesłać je tam skąd przyszły.

  - Niesamowite. - z uznaniem skomentowała Kiko.
  -  Zastanawia mnie jednak, dlaczego szukacie schronienia w naszej Akademii skoro na co dzień macie do czynienia z tak przerażającymi zjawiskami?

  - Ponieważ w naszej krainie są stworzenie znacznie groźniejsze i bardziej okrutne niż te, z którymi walczymy w szkole. - odezwał się długowłosy Alexander. Jego brązowe loki częściowo zakrywały niezwykle ostre rysy twarzy.

  - Kogo konkretnie masz na myśli? - wtrącił Adam. - Czy to te istoty porwały naszego Profesora?
 
Wszyscy zamarliśmy w oczekiwaniu.

  - Stworzenia, które nam zagrażają to dobrze wam znane Wilkusy. Napadły na naszą szkołę, uwięziły nauczycieli i z tego co zdążyliśmy się zorientować, chcą nauczyć się kontrolować umarłe istoty, które nie mają prawa przebywać nawet w naszym, magicznym świecie. Potrafią siać jedynie zniszczenie i chaos. - odparł ostatni z chłopców, blondwłosy Alojzy. - Wyobraźcie sobie jaką siłę posiądą Wilkusy jeśli uda im się je okiełznać.

Zszokowani patrzyliśmy po sobie nawzajem. To niemożliwe, pomyślałam. Przecież Vincent zapewniał mnie, że jego pobratymcy nie dążą do nowej wojny. Mieli podporządkować się jego rozkazom i trzymać z dala od innych bajek. Czyżby to Wadera działała za jego plecami? Trudno mi jednak było uwierzyć, że władca wilków nie wiedział co dzieje się w jego królestwie. Tyle że przecież on nie mógłby tak perfidnie ze mną pogrywać, próbowałam przekonać siebie samą.
Zafrasowana zwróciłam się do Alberta.

  - Kto wysłał list Albert? Z kim się spotkałeś? - zapytałam rozemocjonowana.

  - Z wróżką z bajki o Śpiacej Królewnie. - odparł. - I zanim zapytasz, poprosiła o spotkanie ze mną bo jakiś czas temu spotkałem ją kilka razy w lesie. Zbieraliśmy wspólnie zioła do jej eliksirów, pomagałem jej, a ona nauczyła mnie kilku rzeczy. -
To dlatego tak dobrze radził sobie na zajęciach z leczniczymi maśćmi i miksturami, pomyślałam.
  - Powiedziała, że przekaże mi wszystko co wie, ale muszę obiecać, że w zamian pomogę uciekinierom z nadnaturalnej szkoły, którzy schronili się w jej chacie. Wiecie, wróżka jest wspaniałą osobą, jednak niezbyt towarzyską.

  - Czy chcesz powiedzieć, że   Wilkusy stały nie tylko za napaścią na szkołę chłopców, ale też porwały Profesora i Mateusza?

  - Zgadza się. - odparł Albert.

  - Ale... to niemożliwe! Byłam na terytorium wilków, nie zauważyłam nic podejrzanego. - mówiłam zapamiętale, nie wiedząc czy bardziej chcę przekonać innych czy samą siebie. - Słyszałam  rozmowę Vincenta z Waderą, zapewniała go, że nic nie wie o porwaniu.
 
  -  W takim razie oszukała go. Albo oboje oszukali ciebie. - mój przyjaciel z konsternacją zmierzył mnie wzrokiem.
  - Dowiedziałaś się czegoś jeszcze? - zapytał z zaciekawieniem, nienaturalnie przechylając głowę na jedną stronę.

  - Wadera zasugerowała, że za porwaniem stoi stary przyjaciel Profesora, ponoć to wynalazca, niejaki Filip Golarz. Ponoć chce wykraść jakieś tajemnice, które skrywa wujek. Jednak jak zdążyliśmy się zorientować, nikt o nim nie słyszał, nie wiemy więc też gdzie go szukać.

Przez ułamek sekundy na twarzy Alberta pojawił się dziwny tik. Zamrugał oczami, a jego usta zacisnęły się w złowrogim grymasie. Jednak chwilę później jego oblicze przybrało na powrót naturalny wyraz, a ja miałam wrażenie, że po prostu to sobie wyobraziłam.

  - Nie mam pojęcia o kim mówiła Wadera, ale nie zdziwiłbym się wcale, gdyby ktoś taki jak Filip Golarz wcale nie istniał. - powiedział kpiąco. - Czy ci się to podoba czy nie Ado, naszym prawdziwym wrogiem są Wilkusy, tak było i tak pozostanie. Przykro mi, ale wygląda na to, że twój książę od początku próbował z tobą pogrywać i cię zwodzić. Nie możesz mu ufać, jest jednym z nich. - zakończył, a ja miałam nieodparte wrażenie, że mój zawód sprawia mu satysfakcję.

Patrzyłam na Alberta szeroko otwartymi oczami, a wszystko we mnie wręcz krzyczało. Moja intuicja mówiła mi, że nie powinnam ufać już nikomu.

Kochani chyba przyznacie, że sytuacja nam się nieco pogmatwała ;) Dajcie znać co sądzicie, jestem bardzo ciekawa Waszych teorii odnośnie fabuły!

Do następnego ☺️

Akademia Pana Kleksa - Kraina chaosuWhere stories live. Discover now