Rozdział VIII

255 10 2
                                    

Zamkowe wnętrza sprawiły, że poczułam się nieco onieśmielona. Panowała tu chłodna atmosfera i zupełnie inaczej niż w naszej Akademii, trudno było doszukać się przytulnych miejsc, w których można było poczuć się jak w domu. Nie chodzi o to, że mi się tu nie spodobało. Pomieszczenia, które widziałam były na swój sposób piękne. Jednak było to piękno surowe i nieprzystępne, budzące w przybyszu uczucie, że tu nie pasuje. Tak też się czułam, gdy przyjęłam propozycję Vincent by rozejrzeć się po jego włościach.
Towarzyszył mi cały czas, wnikliwie przyglądając się moim reakcjom.

  - Nie podoba ci się tutaj, prawda?

  - To nie tak. - zapewniłam trochę zbyt entuzjastycznie by zabrzmiało to szczerze. - Chyba po prostu nie jestem przyzwyczajona do takiego klimatu, jeśli wiesz o co mi chodzi. U nas jest przytulnie, różnorodnie i kolorowo, a tutaj zupełnie odwrotnie. Jednak, ma to swój urok. - zapewniłam.

  - Rzeczywiście nasze światy bardzo od siebie odbiegają. Nie znaczy to jednak, że wasz jest biały i czysty, a nasz czarny i mroczny. - odparł, patrząc przez okno na swoich poddanych.

  - Zdaję sobie z tego sprawę. Nie chciałam być wobec was niesprawiedliwa Vincencie. - zapewniłam żarliwie. - Chciałabym wierzyć, że możemy żyć razem, w pokoju. Jednak twój strażnik udowodnił mi dziś, że nie wszyscy zgadzają się z twoim punktem widzenia. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

Książę przeniósł wzrok na moją osobę. I odparł ze smutkiem.

  - Oczywiście. Utrzymanie w ryzach zapędów moich braci, nie należy do łatwych i przyjemnych zadań, ale póki mam coś do powiedzenia będę starał się czynić to co słuszne. - przerwał na moment i zapytał . - Myślisz, że żałuję swojej decyzji? Tej o uwolnieniu księcia Mateusza.

  - Myślę, jedynie, że wiele cię ona kosztowała i pociągnęła za sobą konsekwencje, których wolałabyś uniknąć. Ale wierzę w ciebie, udowodniłeś, że umiesz odróżnić dobro od zła. Pokazałeś prawdziwą siłę i odwagę - odparłam zgodnie z prawdą.

Vincent przyglądał mi się przez chwilę, a w jego oczach dostrzegłam coś na kształt wdzięczności i uznania.

  - Dziękuję ci za te słowa. Wątpi we mnie tak wielu, że czasem nie wiem już co tak naprawdę jest słuszne. - jego spojrzenie było tak przejmujące, że sama poczułam ból i odpowiedzialność, która na nim spoczywa.
W tamtej chwili zrozumiałam, jak jaki ciężar dźwigał przez te wszystkie lata. Rozdarty między chęcią zmian na lepsze, a odwiecznym prawem wilków, nigdzie nie czuł się rozumiany i doceniany.

Wiedziona współczuciem, zbliżyłam się do Vincenta i ujęłam jego dłoń w swoje ręce.

  - Jesteś wspaniałym władcą, a ci którzy w ciebie nie uwierzyli, są w błędzie i jestem pewna, że już wkrótce to zrozumieją.

Zdumiony moją bezpośredniością na chwilę zaniemówił.

  - Zaskakujesz mnie Ado. - odparł w końcu, wpatrując się w nasze dłonie. - Poznałem cię jako odważną i zdolną do poświęceń dziewczynkę. Nie ukrywam, że ujęłaś mnie tym. Teraz stałaś się również silną i rozsądną młodą kobietą.

- A do tego bardzo butną. - dodałam dla rozładowania atmosfery.

  - Rzeczywiście, ale to akurat twoja irytująca cecha - uśmiechnął się .

Udałam oburzenie i puściłam jego rękę.

  - Gdyby nie to, że przyszłam tu szukać pomocy, wymieniłabym również twoje irytujące cechy. Ale zamilknę póki jeszcze chcesz ze mną rozmawiać. - odparłam z łobuzerską miną. 

Książę zaśmiał się szczerze. Przez chwilę staliśmy w ciszy przypatrując się sobie nawzajem. Zastanawiałam się czy to dobry moment by poprosić go o to, co zawczasu sobie zaplanowałam, jednak uprzedził mnie swoim pytaniem.

  - A więc, czego ode mnie oczekujesz Ado? - zapytał poważnie, całkowicie zmieniając ton naszej rozmowy.

Bałam się jak zareaguje, ale zdobyłam się na to, by powiedzieć wprost.

  - Chciałabym byś spotkał się ze swoją ciotka i ustalił czy wie coś o porwaniu. - odparłam ostrożnie, czekając na jego reakcję.

  - Dobrze. Pójdę do niej jeszcze dziś. - z zaskoczeniem przyjęłam, że nie jest na mnie zły. Myślę, że sam rozważał taką ewentualność.

Zaprowadził mnie do jednego z pokoi, który jak określił, będzie od teraz do mojej dyspozycji. Zapewnił także, że wkrótce pojawi się ktoś z zamkowej służby i przyniesie mi posiłek.

  - Nie martw się, kiedy tylko wrócę, zajrzę do ciebie i opowiem o wszystkim czego uda mi się dowiedzieć. Odpocznij Ado.

Przytaknęłam, dając mu do zrozumienia, że spełnię jego prośbę. Jednak mimo, że nie czułam się z tym dobrze, mój plan zakładał co innego, a ja zamierzałam się go trzymać.
Od początku miałam zamiar prosić o spotkanie Vincenta z Waderą, nie wiedziałam jednak na ile mogę ufać księciu, dlatego postanowiłam pójść za nim. Po naszej szczerej rozmowie, zaczęłam mieć wątpliwości, wiedziałam, że zawiodę jego zaufanie, jednak nie mogłam zdać się na łaskę Vincenta, bałam się, że więzy krwi była dla niego zbyt ważne, by zachował obiektywizm. Musiałam zobaczyć gdzie przebywa Wadera, przekonać się czy, aby na pewno nie przetrzymuje ona mojego wujka i Mateusza.
Odczekałam chwilę, upewniłam się, że pierścień Profesora spoczywa bezpiecznie w mojej kieszeni i wymknęłam się z zamku podążając za Vincentem.

Akademia Pana Kleksa - Kraina chaosuWhere stories live. Discover now