- Co powinniśmy teraz zrobić wujku? - zapytałam, nawet nie próbując ukrywać swojego niepokoju.
Z miny Profesora trudno było wyczytać cokolwiek. Odkryłam jedynie, że intensywnie się nad czymś zastanawia.- Muszę pomyśleć... Idź spać Ado, odpocznij, zajmę się tą sprawą. Aaa i proszę nie mów nikomu o tym czego się dowiedzieliśmy, nie chcemy siać paniki, to byłoby bardzo niewskazane w tej sytuacji.
Przytaknęłam, jednak wiedziałam, że nie dotrzymam słowa. Był ktoś komu ufałam i z kim musiałam podzielić się tą informacją. Wiem, że on zrobiłby to samo. Poza tym wpadł mi do głowy pewien pomysł i potrzebny był mi głos rozsądku.
Wracając z sali jadalnej od razu zapukałam do pokoju Alberta.
Opowiedziałam mu o liście od Drwala.- Hmm nie wygląda to dobrze... - stwierdził chłopak.
- Cóż za przenikliwe spojrzenie na sytuację Albert. - nie umiałam powstrzymam się od sarkazmu. - Musimy dowiedzieć się czegoś więcej, nie sądzisz?
- No tak, byłoby dobrze, gdybyśmy wiedzieli co dokładnie nam grozi. I kiedy. - dodał.
- Właśnie w tym rzecz. Wiemy zdecydowanie zbyt mało. Wprawdzie Pan Kleks obiecał, że zajmie się sprawą, ale pomyślałam, że jestem w stanie trochę mu pomóc...
- Co masz na myśli? Czy to coś ryzykownego? - zapytał ostrożnie mój przyjaciel.
- Nie sądzę... - odparłam bez przekonania. - Myślę, że powinnam udać się do krainy Wilkusów i porozmawiać się z księciem Vincentem.
- Że co?! Czy ty rozum postradałaś?! - rzadko widywałam Alberta wzburzonego, teraz jednak bez wątpienia tak można było określić jego stan emocjonalny.
- Przestań, nie dramatyzuj. Przecież wiesz, że Vincent wybrał już stronę, pomógł nam kiedy byliśmy bez szans. Nie skrzywdzi mnie.
- A skąd wiesz, że nie zrobi tego ktoś inny? - słusznie zauważył Albert. - Chcesz wejść pomiędzy bestie licząc na to, że nadal znajdujemy się w łaskach Vincenta. A co jeśli to nieprawda? Nie widziałaś go od bardzo dawna. Albo co, jeśli ktoś dopadnie Cię zanim w ogóle się z nim spotkasz? - punktował.
- Ok, ok. Masz rację, ale! Zapomnisz o jednym. - odparłam z tajemniczym uśmiechem. - Naszyjnik.
Albert zastanawiał się dobrą chwilę, wyglądało na to, że trochę się uspokoił.
- Wiesz jak go użyć? - zapytał po prostu.
- Nie mam bladego pojęcia, ale to nie może być trudne.
- No dobrze, powiedzmy, że naszyjnik zadziała i w jakiś magiczny sposób uda się wam skontaktować. Co masz zamiar mu powiedzieć?
- Wszystko to czego się dowiedziałam. Zapytam też oczywiście, czy wie coś na temat planów ciotki i jej ewentualnego sprzymierzeńca.
- No jasne. - Albert spojrzał na mnie surowym wzrokiem. - A wzięłaś w ogóle pod uwagę ostrzeżenia swojej mamy? Jak to było... - udawał, że się zastanawia - Hmmm... A tak, czekaj! Kły wilczego władcy wbite w twoją szyję. - popatrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Alberto nic mi nie będzie. - delikatnie ujęłam jego dłonie w uspokajającym geście. - Muszę porozmawiać z Vincentem, jemu też może coś grozić. Poza tym wierzę, że wie znacznie więcej niż my. Dał mi ten naszyjnik nie bez powodu, myślę, że to jest właśnie moment, w którym powinnam go użyć. - ścisnęłam mocniej ręce chłopaka. - Ufam mu.
Przez twarz mojego przyjaciela przebiegł bliżej nieokreślony grymas, ale zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Wiem, że zrobisz to co uważasz za słuszne.
- Zgadza się. Pytanie czy mi pomożesz?
Prezent od księcia spoczywał bezpiecznie na dnie mojej szafki z pamiątkami. Złożyłam go w małym pudełeczku, pomiędzy moim pamiętnikiem, zdjęciami z domu rodzinnego i różnymi innymi osobistymi przedmiotami, z którymi nie miałam zamiaru się żegnać. Wyjęłam go ostrożnie i zauważyłam z zadowoleniem, że bladoniebieski kamień nadal świeci tym samym, ujmującym blaskiem jak wtedy, gdy wręczał mi go Vincent.
Założyłam go na szyję i ścisnęłam kryształ w dłoni. Postanowiłam sprawdzić jego działanie w zaciszu własnego pokoju, wydawało mi się to najbezpieczniejsze. Nie miałam pojęcia czy zadziała ani jak go użyć, spróbowałam, więc po prostu przywołać w myślach twarz Vincenta. O dziwo, mimo iż nie widziałam go tyle czasu, udało mi się to bez problemu. Być może dlatego, że przecież często widywałam go w moim snach.Potrzebuję twojej pomocy Vincent.
Nic się nie wydarzyło. Ścisnęłam kamień mocniej i jeszcze intensywniej skupiłam myśli, na osobie księcia. Przypomniałam sobie jak bardzo mnie początkowo przerażał. Moment, w którym ścigał mnie po Akademii. Chwilę, gdy zbliżał się do mnie i nachylił twarz ku mojej szyi, wciągając w nozdrza zapach mojego strachu. Potem przed moimi oczami pojawiło się jego skrzywdzone, przejmujące spojrzenie, chwila w której powiedziałam mu, że rozumiem co czuje, że wiem do czego go zmuszano. Te wszystkie wspomnienia i emocje wróciły i nagle przed moimi oczami stanął widok urwiska z moich snów.
Bądź tam przed zachodem słońca.
Kochani czy podoba Wam się ta historia, macie może jakieś oczekiwania? ;) Jestem na etapie tworzenia, więc mogę wziąć pod uwagę Wasze sugestie, dajcie znać w komentarzach, to bardzo motywuje do dalszego pisania :)
![](https://img.wattpad.com/cover/363022046-288-k3473.jpg)
أنت تقرأ
Akademia Pana Kleksa - Kraina chaosu
قصص الهواةOpowieść przedstawia dalsze losy bohaterów, które mają miejsce po zakończeniu pierwszej części filmowej adaptacji Akademii Pana Kleksa. Treść jest częściowo zaczerpnięta z książek i filmów, zawiera również elementy zupełnie nowe, dodane przez autork...