Rozdział XII

211 15 11
                                    

Vincent dotrzymał słowa. Z samego rana jego strażnicy wypuścili mnie z zamku. Wiedziałam, że uraziłam księcia jeszcze mocniej zwracając mu naszyjnik w tak zuchwały sposób, jednak byłam dumna nie mniej niż on. Emocje wzięły górę i choć teraz wyrzucałam sobie, że mogłam zachować się inaczej, nie było już odwrotu.
Nie widziałam go więcej, nie było słów pożegnania, na które liczyłam po cichu i choć jestem niemal pewna, że odchodząc, gdy ostatni raz spojrzałam w stronę zamku, widziałam w oknie postać księcia zwróconą w moją stronę, teraz nie miało to już większego znaczenia. Zerwałam tą wątłą nić zaufania, która się między nami pojawiła. Wbrew temu co się wydarzyło, czułam przytłaczający smutek na myśl o tym, że straciłam szansę by mieć go swojej stronie... Nie potrafiłam tego wyjaśnić, ale czułam, że tego właśnie chcę i potrzebuję. Mieć Vincenta blisko siebie.

Starałam się odsunąć od siebie ponure myśli, jednak im bardziej zbliżałam się do Akademii tym wyraźniej mi one towarzyszyły. Miałam złe przeczucia. Przedzierałam się przez las, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie sytuacji, w której się znaleźliśmy. Kim do cholery był tajemniczy Filip Golarz, o którym mówiła Wadera? Jak to możliwe, że nigdy o nim nie słyszałam? Czy to rzeczywiście on stał za porwaniem? Pytań było wiele, jednak ja nie znałam na nie odpowiedzi. Może moi przyjaciele w Akademii poradzili sobie lepiej i zdołali ustalić coś więcej. 
Z natłoku myśli wyrwał mnie nagle wyraźny szmer wśród zarośli. Stanęłam zdębiała, rozejrzałam się ostrożnie wokoło, ale nie byłam w stanie dostrzec nic niepokojącego. Mimo wszystko przez resztę drogi do Akademii nieustannie towarzyszyło mi uczucie niepokoju. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, nie znalazłam jednak na to żadnego potwierdzenia.
Kiedy dotarłam na miejsce od razu wiedziałam, że moje przeczucia mnie nie zawiodły. W holu tłoczyli się uczniowie, poruszeni nie mniej niż ostatnio, gdy zniknął Profesor i Mateusz.

  - Ada! - Serdel podbiegł do mnie od razu, gdy mnie zobaczył. - Gdzie byłaś tyle czasu? Albert nie mógł dłużej czekać, poszedł sam, chociaż mówiliśmy żeby tego nie robił. Ale teraz już za późno... - chaotycznie wyrzucał z sobie słowa.

  - Poczekaj, nic nie rozumiem! - krzyknęłam. - Gdzie poszedł Albert, o czym Ty w ogóle mówisz?

Z wyjaśnieniami pospieszyła Kiko, a wokół nas zebrała się cała gromadka uczniów.

  - Niedługo po tym jak poszłaś na spotkanie z Wilkusami, wysłaliśmy nasze balony z koszyczkami, by dostarczyły wiadomości do bajek, które mógłyby nam pomóc coś ustalić. Tak jak rozmawialiśmy. -
Przytaknęłam czekając na ciąg dalszy.
  - Dostaliśmy mnóstwo odpowiedzi, ale nikt nie wiedział co się stało. Tyle, że wczoraj wieczorem nadszedł jeszcze jeden list, anonimowy.
 
  - Co w nim było? - zapytałam niecierpliwie.

  - Nadawca napisał, że wie gdzie przebywają Profesor i Mateusz, a jeśli chcemy dowiedzieć się więcej, Albert ma pojawić się rano nad jeziorem. Zażądał by przyszedł sam. - dodała nie kryjąc niepokoju.

Nic z tego nie rozumiałam.

  - Ale dlaczego Albert? - myślałam głośno. - To bez sensu. Kto mógł wysłać tą wiadomość?

  - Nie mamy pojęcia. - odezwał się Adam. - Nalegaliśmy żeby Albert poczekał, aż wrócisz, liczyliśmy, że dowiesz się czegoś, że wymyślimy jakieś rozwiązanie. Ale uparł się, że to może być nasza jedyna szansa i nie może dłużej na ciebie czekać.

Cudownie, naraził się na potencjalne niebezpieczeństwo przez moje nieudolne działania.

  - Jak długo go nie ma? - zapytałam  drżącym głosem.

  - Minęło kilka godzin, wyszedł z samego rana... - odparła poważnie Kiko.

Coś musiało się stać, nie było innej opcji. Od jeziorka, na którym nie raz pływaliśmy tratwami, dzieliło nas raptem piętnaście minut. Albert powinien być tu z powrotem dawno temu.

  - Powinniśmy zacząć go szukać. - stwierdziłam stanowczo.

  - Oczywiście, właśnie mieliśmy wyruszać kiedy się pojawiłaś. Ale skoro już jesteś, najpierw powiedz nam co udało ci się ustalić. - zapytał Adam.

- Właśnie! Czego się dowiedziałaś? Dlaczego nie było cię tak długo? Wilczy książę nam pomoże? - dopytywali moi przyjaciele, jedno przez drugiego.

Westchnęłam ciężko.
Dowiedziałam się praktycznie tyle co nic, a Vincent... Wyglądało na to, że mogliśmy liczyć tylko na siebie. No cóż, nie takich wiadomości się spodziewali. Mimo to streściłam im pokrótce wydarzenia z ostatnich dni.

  - Kim do jest cholery Filip Golarz? I czego od nas chce?!- krzyknęła zafrasowana Kiko.

  - Myślę, że to nie jego powinniśmy się obawiać. - niespodziewanie rozbrzmiał znajomy głos.

Wszyscy odwróciliśmy się niemal jednocześnie w stronę osoby, która obwieściła nam tą zaskakującą nowinę.


Kochani,

dziś krótki rozdział, musicie się tym zadowolić, wrzucam go tylko dlatego, że obiecałam ;) Niestety jestem chora od kilku dni, nie byłam w stanie napisać nic więcej... Pozdrawiam Was cieplutko ❤️ Do następnego!

 

Akademia Pana Kleksa - Kraina chaosuWhere stories live. Discover now