Skąd on...?

782 32 5
                                    

H.W.

Weszłam do sali gimnastycznej. Za chwilę miałam wygłosić apel. Dosłownie ten sam, który mówię co roku. Zapamiętałam go na pamięć. Minęło kilkanaście minut, a ja wraz z Ellie (Skarbnikiem) i Archer'em (Moim zastępcą) weszłam na środek sali.
Uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam przemowę:

- Witajcie drodzy uczniowie i uczennice! -Spojrzałam na nauczycieli i się uśmiechnęłam, wróciłam wzrokiem do wszystkich.- Jestem podekscytowana rozpoczęciem nowego roku szkolnego i chciałabym podzielić się z wami kilkoma słowami. Wszystkim uczniom chciałabym powiedzieć, że jestem pewna, że ten rok będzie pełen wspaniałych możliwości i sukcesów. Niech ten rok będzie dla nas wszystkich okazją do nauki, rozwoju i odkrywania naszych pasji. Pamiętajcie, że każdy z was ma ogromny potencjał i jesteście w stanie osiągnąć wszystko, czego sobie założycie. Bądźcie odważni, podejmujcie wyzwania i nie bójcie się popełniać błędów, ponieważ to właśnie przez nie uczymy się najwięcej.

Usłyszałam klaski ze strony uczniów. Teraz zwróciłam się do nauczycieli:

- Wszystkim nauczycielom chciałbym podziękować za ich zaangażowanie i poświęcenie.- Musiałam dać z siebie wszystko.- Jesteście niesamowitymi mentorem i inspiracją dla nas wszystkich. Razem możemy stworzyć wspaniałą społeczność szkolną, opartą na wzajemnym szacunku, współpracy i wsparciu. Życzę wam wszystkim udanego roku szkolnego, pełnego radości, sukcesów i niezapomnianych chwil. Dajcie z siebie wszystko i pamiętajcie, że jestem tutaj, aby was wspierać na każdym kroku. Nie bójcie się pytać. Do zobaczenia!

Po raz drugi usłyszałam brawa. Uśmiechnęłam się i zeszłam wolno ze sceny. Koniec. Usiadłam obok i oglądałam przemówienia innych nauczycieli konkretnie się wyłączając.

***

Kilka godzin później wracałam wolno tą samą dróżką do sklepu. Czułam na sobie jakieś spojrzenie więc co chwila się obkręcałam i sprawdzałam czy nikogo nie ma. Usłyszałam łamanie gałązki. Cholera. Rzuciłam się do biegu nie zwracając uwagi na nic, chciałam tylko dobiec do sklepu, a potem do domu.

Po kilku minutach wybiegłam z lasu i odrazu skierowałam się w stronę sklepu.
Szłam ciągle prosto, patrząc na swoje nogi, że nawet nie zauważyłam, że ktoś mnie woła. Dopiero zatrzymałam się gdy przede mną ustała jakaś osoba. Uniosłam wzrok i popatrzyłam na nią... Na niego. Chwila. Czy to...

- Zgubiłaś coś w lesie -Ten sam chłodny głos. To samo spojrzenie. To on.- To bransoletka.

Cofnęła się kilka kroków za sobie. Mężczyzna patrzył na mnie wyczekującą i wyciągnął w moją stronę zgubę.
Pamiątka od taty.
Wyciągnęłam rękę i szybkim ruchem wzięłam bransoletkę.

- To ty...- Warknęłam i po chwili zrozumiałam co zrobiłam.- To znowu ty. Śledzisz mnie? Czemu za mną chodzisz?

Wywrócił oczami.

- Szłem tą samą dróżką co ty, Hazel.

Zatkało mnie. Ten mężczyzna znał moje imię. Kto to był?

- Co? Coś nie tak?

- Skąd ty...

- Skąd znam twoje imię? Mam swoje sposoby. Przepraszam za moją nieuprzejmość. Jestem Scarface.

Gdyby wzrok zabijał to dawno bym już nie żyła. Scarface? Co to wogóle za imię. Scarface, Scarface, Scarface. Chwila... Nie to nie możliwe. Cofnęłam się o dwa kroki.

- S-Scarface...?

Uśmiechnął się cwano. Dotarło do niego, że wiem kim on jest.

- Dokładnie, Scarface.

- Ta... Wiesz -Uśmiechnęłam się sztucznie i zakręciłam na pięcie.- Muszę iść

- Do zobaczenia. -Oddaliłam się już.- Na przyszłość pamiętaj żeby nie zakładać prześwitujących bluzek!

Zacisnęłam usta i poszłam odrazu do domu.

***

Wparowałam do domu i się rozejrzałam. Moja mama była w domu. Wyjrzała w moją stronę.

- Jak wypadłaś? -Patrzyła na mnie wyczekująco.

- Cześć Mamo, mi też dobrze minął dzień.

Parsknęłam śmiechem i poszłam w stronę schodów.

- Nie pyskuj, Hazel. Jak wypadłaś?... -Zacisnęła usta.- ...I jak było?

- Dobrze. -Olałam jej drugie pytanie i poszłam na górę.

No wiesz Mamo, spotkałam najgroźniejszego człowieka Malibu. Obserwował mnie. Próbował zagadać. Spotkałam Scarface'a.

Love is Brutal Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz