[10] Obsesja

308 13 0
                                    

Kaden Hasanov

Irytował mnie. Jego krzyki mnie irytowały. Niedawno odzyskał przytomność i odrazu zaczął wrzeszczeć. Głowa z każdą następną sekunda coraz bardziej mi pulsowała, a wściekłość zbierała się w moim wnętrzu. Na codzień zabijanie ludzi nie uszkadzając ich organów sprawiało mi ogrom przyjemności, ale tej nocy moja cierpliwość wyjątkowo poszła sobie ssać komuś chuja. Próbowałam coś od niego wyciągać, ale ta jebana szumowina była za bardzo zajęta ryczeniem i sikaniem pod siebie ze strachu. Mężczyzna miotał się na stole jak mały robaczek na haczyku wędki. Zabawne jest to jak oni walczą o życie nie mogąc się pogodzić, że to już ich koniec. Przerażenie jakie mogłem zobaczyć w jego obrażających tęczówkach było wręcz podniecające. Nie wiem czy jest tego świadomy, ale pomogę mu. Pomogę mu odpokutować za to co zrobił tak jak pomogłem Markowi. Jednakże James będzie miał o wiele lżejszą pokutę niż on.

Popełniam morderstwa. Wielokrotnie. Prawie codziennie. Z zimna krwią. Taka jestem moja praca. Najczęściej moje ofiary są wcieleniem zła. Gorszym ode mnie. Ale nigdy w życiu nie zabiłem z zazdrości. Nawet nie wiedziałem, że jestem do tego zdolny, aż do tamtego wieczoru w Glitter. Zawsze musi być ten pierwszy raz. To właśnie było wtedy. Zabiłem Marka, bo kazał jej usiąść na swoich pomarszczonych i rozpadających się kolanach.

Ona zaczęła mieszać mi w głowie, chociaż nic takiego nie robiła. Nienawidziła mnie. I kurwa z wzajemnością, ale ja zacząłem wpadać w obsesje. Musze się ogarnąć. Nie mogę tak. Muszę ją zniszczyć.

- Gadaj - warknąłem patrząc na niego z góry z nożem przyłożonym do jego środkowego palca. - Chyba ze chcesz stracić kolejny paznokieć - dodałem kierując bron w stronę zniszczonej płytki.

Jedynie jeszcze większy ryk wypełnij zimne pomieszczenie. Przewróciłem oczami ze znudzenia, a następnie podważyłem paznokieć, aby po chwili wyrwać mu go tak jak cztery pozostałe.

Ociąga się to cierpi.

- Kurwa - krzyk zmieszał się z płaczem. - Ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Ja go kocham. Nie zrobiłbym mu tego.

- Czyli uważasz, że nie potrzebnie zajmujesz mi tutaj miejsce? - spytałem kierując nóż wzdłuż jego nagiej reki.

Zatrzymałem go tuż przy ogromnym tatuażu umieszczonym na szyi - wilk na tle palącego się lasu.

Brzydki tak samo jak on.

Patrzył na mnie przez chwile tak, jakby przed nim stal sam diabeł. Uśmiechnąłem się.

I prawidłowo. Oto ja, pierdolony diabeł i bóg w jednym. Gotowy zrobić wszystko.

- Nie, słuchaj. Ja... - zaczął wciągając ściekający mu do ust śluz z nosa.

Wygada tak bezsilnie. Zaraz pęknie. Nie mogę się tego doczekać. Chcę już mieć to z głowy. W końcu nie robie tego dla siebie tylko dla mojego pierdolonego braciszka.

Przez chwile patrzyłem na niego wyczekująco. Nic nie powiedział. Westchnąłem zrezygnowany i wróciłem nożem do jego krwawiących palców. Podniosłem jego dłoń, wbiłem mu końcówkę noża pod następny w kolejce paznokieć, po czym płynnie go zerwałem. Znowu wrzeszczał.

- No dobra, dobra - błagał. - Masz racje. Phoenix jest torturowany i nie tylko on. Ale ty nic nie rozumiesz. Ja musze. Jeśli tego nie będę robić on... on mnie zabije.

Pot spływał mu po czole mieszając się z krwią, która była na całym jego ciele. Tłuste brązowe włosy przykleiły się do jego twarzy, tak jak te na klatce piersiowej, nogach i pachach. Wyglądał obrzydliwie. Gdybym był prawiczkiem w torturowaniu zrzygałbym się.

THE HILLSWhere stories live. Discover now