Rozdział 4

317 20 0
                                    


Minęło kilka dni od spotkania z panią Anderson w Kociej Kawiarni. Nadal nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia, które wtedy we mnie wzbudziła. Z jednej strony była moją nauczycielką, a z drugiej strony… cóż, nie dało się ukryć, że była niezwykle pociągająca.

Dzisiaj był kolejny dzień lekcji angielskiego. Już od rana czułam się nieswojo. Myśl o spotkaniu z panią Anderson mieszała się z ekscytacją i strachem. Jak się zachowa? Co powie? Czy wspomni o naszym spotkaniu w kawiarni?

Gdy weszłam do klasy, pani Anderson przywitała mnie uśmiechem, który wydał mi się bardziej serdeczny niż zwykle. Lekcja minęła szybko i bez większych zakłóceń. Czułam jednak na sobie jej spojrzenie, jakby obserwowała każdy mój ruch.

Pod koniec lekcji, gdy większość uczniów już wychodziła, pani Anderson zatrzymała mnie.

„Emily, muszę z tobą porozmawiać” – powiedziała, a ja poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.

Wyszłyśmy z klasy i udałyśmy się do jej pokoju nauczycielskiego. Był to mały, przytulny pokój wypełniony książkami i zdjęciami. Pani Anderson gestem zaprosiła mnie, abym usiadła na krześle naprzeciwko jej biurka.

„Więc… Emily” – zaczęła, a ja nerwowo bawiłam się końcówką długopisu – „chciałam porozmawiać o twoim podejściu do literatury. Jestem naprawdę pod wrażeniem twojej intuicji i interpretacji tekstów.”

Poczułam rumieniec na twarzy. Nie spodziewałam się komplementu z jej strony.

„Dziękuję” – wydukałam.

„Chciałabym, żebyś rozważyła udział w konkursie recytatorskim, który odbędzie się za kilka tygodni. Myślę, że masz talent i mogłabyś osiągnąć tam duży sukces.”

Konkurs recytatorski? Nigdy wcześniej nie brałam udziału w czymś takim. Ale pomysł wystąpienia przed publicznością, recytowania wiersza… coś mnie w tym kusiło.

„Pomyślę o tym” – odpowiedziałam.

Pani Anderson uśmiechnęła się. „Dobrze, daj mi znać, co postanowisz. A w międzyczasie… jeśli masz jakieś pytania, dotyczące konkursu lub czegokolwiek innego, nie wahaj się zapytać.”

Wyszłam z pokoju nauczycielskiego w dziwnym stanie. Z jednej strony byłam zaskoczona propozycją pani Anderson, a z drugiej strony czułam dziwną ekscytację. Co to wszystko oznaczało?

Gdy szłam do domu, nie mogłam pozbyć się myśli o pani Anderson. Jej piękne oczy, jej uśmiech, jej głos…

„Jeju, o czym ja myślę?” – zapytałam samą siebie, uderzając się lekko w czoło.

Przecież to moja nauczycielka! Nie mogę… nie mogę…

Ale w głębi serca wiedziałam, że już jest za późno.

***

Dajcie znać, co myślicie o tym rozdziale! Co chcielibyście zobaczyć dalej?

Czekam na wasze komentarze!

Pani AndersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz